„Ho, Ho, Ho” – to była prezydentura! „Chodź szogunie”, „bigosowanie”, „Jan Paweł III”, „Wisława Czymborska”… Wyborcy żegnają Komorowskiego bez „bulu”. FILMY!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Ale dopiero po objęciu najwyższego urzędu Komorowski pokazał cały wachlarz swoim możliwości. Zarówno na krajowym podwórku, jak na forum międzynarodowym. Oto nasza „lista przebojów”:

1) Konsternacja w Białym Domu

W 2010 r. Komorowski, podczas swojej pierwszej wizyty w USA wprawił w konsternację Baracka Obamę, gdy w Białym Domu dywagował o wierności kobiet.

Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna

— rzucił.

Używając podobnie dziwacznej metaforyki dodatkowo pogrążył się podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie.

Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna

— radził.

2) „Bigosowanie”

Podczas tej samej wyprawy, Komorowski wygłosił „wykład” w German Marshall Fund, którym rozwodził się nad polskim „bigosowaniem”.

Bigos to szczególne, specyficzne danie. Kapusta siekana i siekane mięso długotrwale gotowane

— wyjaśniał zaskoczonym słuchaczom.

3) „W bulu i w nadzieji”

W 2011 r., gdy Japonię dotknęło tragiczne trzęsienie ziemi, Komorowski popełnił wstrząsające błędy ortograficzne wpisując się do księgi kondolencyjnej.

Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i w nadzieji na pokonanie skutków katastrofy

— napisał Komorowski.

4) „Chodź, szogunie!”

W lutym 2015 r. Komorowski wybrał się w daleką podróż do Japonii. Tam, podczas wizyty w parlamencie, wskoczył na podest dla spikera, by z radością przywołać gen. Stanisława Kozieja.

Chodź, szogunie!

— wzywał prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Czytaj dalej na następnej stronie

« poprzednia strona
123
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych