Ewa Kopacz z dnia na dzień coraz wyraźniej wchodzi w buty Bronisława Komorowskiego. Służą temu działania i kampanijne pomysły sztabowców Platformy Obywatelskiej i samej pani premier, ale i inne względy.
Oto w poniedziałek i wtorek szefowa rządu - podczas objazdowych posiedzeń rządu po Polsce musiała stanąć twarzą w twarz z niezadowolonymi Polakami. Sytuacja jak najbardziej normalna w demokratycznym kraju - niezbyt dobrze oceniana pani premier spotyka zirytowanych obywateli i wyborców.
Więcej:
Ostry język użyty przez pikietujących to jedno, ale znamienna była jednak reakcja pani premier. Pytana o całą sprawę na konferencji prasowej, Ewa Kopacz sugerowała jeśli nie spisek, to przynajmniej głęboko zaplanowaną akcję wymierzoną w Platformę i ją samą:
To były wydarzenia wieczorne, mocno zorganizowane i koordynowane… (…) Ci ludzie powinni zrozumieć, że żyją w wolnym kraju, że nie muszą modlić się o wolny kraj. Ja tę wolność przekładam ponad wszystko - jeśli ci ludzie mogą przyjść i nakrzyczeć na premiera, to ja mówię: niech krzyczą. Ale ta wolność jest bezcenna. Boję się tylko jednego - że gdy inni będą przy władzy, to wolność będzie ograniczona
— mówiła zbulwersowana pani premier.
Chciałoby się powiedzieć: skąd my to znamy?
Nie dalej jak przed trzema-czterema miesiącami równie zdziwiony protestującymi na jego wiecach był prezydent Bronisław Komorowski. Reagował niemal identycznie - też mówił o „zagrożonej wolności”, też sugerował spiski (za którymi miało stać PiS pod flagami partii KORWiN), też wymykał się bocznym i tylnym wyjściem (jak pani premier we Wrocławiu).
Ewa Kopacz (jeszcze?) nie krzyczy co prawda na zgromadzonych, nie mówi o tym, że „nie ma zgody na brak zgody”, ale jest na kursie i ścieżce, by trafić w to samo miejsce co pan prezydent. Podróże z przeszkodami - jak zgrabnie ujęła to prorządowa tvn - mogą zaprowadzić szefową Platformy tam, gdzie trafił Bronisław Komorowski. Na margines.
Zakłócane wiece i wizyty to bowiem tylko jeden z elementów, które niemal kropka w kropkę powtarzane są w parlamentarnej kampanii Platformy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ewa Kopacz z dnia na dzień coraz wyraźniej wchodzi w buty Bronisława Komorowskiego. Służą temu działania i kampanijne pomysły sztabowców Platformy Obywatelskiej i samej pani premier, ale i inne względy.
Oto w poniedziałek i wtorek szefowa rządu - podczas objazdowych posiedzeń rządu po Polsce musiała stanąć twarzą w twarz z niezadowolonymi Polakami. Sytuacja jak najbardziej normalna w demokratycznym kraju - niezbyt dobrze oceniana pani premier spotyka zirytowanych obywateli i wyborców.
Więcej:
Ostry język użyty przez pikietujących to jedno, ale znamienna była jednak reakcja pani premier. Pytana o całą sprawę na konferencji prasowej, Ewa Kopacz sugerowała jeśli nie spisek, to przynajmniej głęboko zaplanowaną akcję wymierzoną w Platformę i ją samą:
To były wydarzenia wieczorne, mocno zorganizowane i koordynowane… (…) Ci ludzie powinni zrozumieć, że żyją w wolnym kraju, że nie muszą modlić się o wolny kraj. Ja tę wolność przekładam ponad wszystko - jeśli ci ludzie mogą przyjść i nakrzyczeć na premiera, to ja mówię: niech krzyczą. Ale ta wolność jest bezcenna. Boję się tylko jednego - że gdy inni będą przy władzy, to wolność będzie ograniczona
— mówiła zbulwersowana pani premier.
Chciałoby się powiedzieć: skąd my to znamy?
Nie dalej jak przed trzema-czterema miesiącami równie zdziwiony protestującymi na jego wiecach był prezydent Bronisław Komorowski. Reagował niemal identycznie - też mówił o „zagrożonej wolności”, też sugerował spiski (za którymi miało stać PiS pod flagami partii KORWiN), też wymykał się bocznym i tylnym wyjściem (jak pani premier we Wrocławiu).
Ewa Kopacz (jeszcze?) nie krzyczy co prawda na zgromadzonych, nie mówi o tym, że „nie ma zgody na brak zgody”, ale jest na kursie i ścieżce, by trafić w to samo miejsce co pan prezydent. Podróże z przeszkodami - jak zgrabnie ujęła to prorządowa tvn - mogą zaprowadzić szefową Platformy tam, gdzie trafił Bronisław Komorowski. Na margines.
Zakłócane wiece i wizyty to bowiem tylko jeden z elementów, które niemal kropka w kropkę powtarzane są w parlamentarnej kampanii Platformy.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/260664-ewa-kopacz-wchodzi-w-buty-bronislawa-komorowskiego-sugestie-spiskow-przy-protestach-zagrozenie-wolnosci-i-atak-na-skok-i-skad-my-to-znamy