Nie dziwię się, że ktoś taki jak Adam Bodnar jest kandydatem PO i SLD na Rzecznika Praw Obywatelskich. Kilka słów przypomnienia...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

W 2008 roku Instytut Pamięci Narodowej wydał książkę Sławomira Cenckiewicza i moją pod tytułem „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. Rozpętała się straszliwa awantura, w której główne mainstreamowe media, dyżurni politycy, dziennikarze i zwykłe hieny za punkt honoru brały sobie dołożenie „pętakom” (aluzyjnie A. Michnik), którzy odważyli się zamachnąć na Wodza Narodu.

Czego tam nie było! Groźby karalne wypowiadane publicznie przez wysokich urzędników państwowych, grzebanie w genealogii dr. Cenckiewicza, pospolite bluzgi w wykropkowanymi pojedynczymi literami, albo porównanie nas do robactwa (S. Niesiołowski), co było w naszej okolicy chyba pierwszym przypadkiem „insektyzacji wroga ” od czasów hitlerowskich filmów propagandowych o Żydach.

Nie byłem zaskoczony, że w całej sprawie zabrała w końcu głos Helsińska Fundacja Praw Człowieka, w której władzach zasiadał wówczas obecny kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Mogłem wręcz oczekiwać takiej interwencji, wszak przecież możliwość prowadzenia badań naukowych i publikowania ich wyników było naszym niezbywalnym prawem, którego próbowano nas pozbawić. Ale w tym wystąpieniu był jedne szkopuł. Gdy przeczytałem wystąpienie owej szacownej (no, przynajmniej z nazwy) instytucji, zauważyłem, że nie staje ona w naszej obronie, tylko wręcz przeciwnie. Działacze HFPC ochoczo dołączyli do potoku inwektyw i pomówień, który lał się na nas ze wszystkich stron m.in. wyrażając:

Głębokie zaniepokojenie tym, że Instytut Pamięci Narodowej publikuje opracowanie (…) dotyczące sprawy rzekomej współpracy Lecha Wałęsy ze służbami bezpieczeństwa PRL. Sprawa ta była przedmiotem postępowania lustracyjnego i zakończona została prawomocnym wyrokiem sądu lustracyjnego z 2000 r. stwierdzającym zgodność z prawdą oświadczenia lustracyjnego złożonego przez Lecha Wałęsę.

To chyba dość „cienki” wyrok sądowy, skoro trzeba go było bronić przed historykami tak zabawnymi argumentami, prawda? A marność tego wyroku (i śmieszność gorliwców z HFPC) widać szczególnie dobrze dziś, z pewnej perspektywy, kiedy żaden poważny naukowiec nie podważa sprawy tak oczywistej, jak współpraca Lecha Wałęsy z SB.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych