Prof. Andrzej Nowak: „Są ośrodki polityczne świadomie budujące negatywny obraz Polski”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Następnym wielkim narzędziem łamania stereotypów powinien być film.

Tak. I tutaj państwo musi oczywiście pomóc. Rzecz jasna warunkiem podstawowym sukcesu jest artyzm, a nie tylko „słuszność” idei. Zaniedbania ostatnich lat na polu filmu historycznego są w Polsce ogromne. Wyprodukowaliśmy bowiem za polskie pieniądze takie nieprzychylne Polakom filmy jak „Ida” czy „Pokłosie”, ale niestety nie ma filmów historycznych pokazujących atrakcyjne i ważne – zresztą nie tylko dla polskiego widza – zagadnienia, które wychodziłyby poza ten najbardziej głupi i haniebny stereotyp: Polska = Holocaust. Dlaczego nie zdobyliśmy się np. na film o odsieczy wiedeńskiej? Jakiż to ciekawy dzisiaj temat! A my zadowoliliśmy się super-chałą włoskiej produkcji i uznaliśmy sprawę za zamkniętą. To jest wstyd, że kraj o takich tradycjach nie może sobie pozwolić na piękne widowisko batalistyczno-historyczne poświęcone tej bitwie. Narracja może być zróżnicowana, to nie ma i nie powinna być akcja „huzia na Turka”, ale inteligentne pokazanie polskiego wkładu w obronę europejskiej wolności. Drugi przykład super-kiczu, który zastąpił prawdziwe, potrzebne nam bardzo dzieło sztuki filmowej, to „1920 Bitwa Warszawska”. Jerzy Hoffman, którego cenię za adaptację Trylogii, a w szczególności za będącą arcydziełem ekranizację „Pana Wołodyjowskiego”, tutaj nie sprostał zadaniu. Więc trzeba zrobić to inaczej. Dużo lepiej. Można wyliczać długo listę potencjalnych, palących potrzeb wywabienia „białych plam” z naszej i światowej kulturowej pamięci.

Ale może jednak warto byłoby zacząć od sprawy najprostszej i bezkosztowej. Trzeba sprawić, żeby w Polsce niektórzy wpływowi Polacy przestali szydzić z tradycji, historii i wartości. Bo takie jątrzenie i dzielenie ułatwia zadanie Niemcom, Rosjanom czy innym w walce z polskością.

Oczywiście, tych dwóch rzeczy nie wolno przeciwstawiać. Najważniejsza praca jest do wykonania tutaj, u nas, wśród młodych Polaków, aby zrozumieli, że bycie Polakiem jest powodem do dumy, a nie wstydu. Żeby potem nie świętować 4 lipca, tak jak Pan mówił, jako święta narodowego, czy też dnia św. Patryka albo Halloween, „bo to takie kolorowe i ładne…”. To co, Polacy nie potrafią się kolorowo i ładnie bawić w swoje święta historyczne i narodowe?

Myślę, że potrafią…

I chciałbym dodać tutaj jeszcze dwie rzeczy, na bazie których też można napisać wspaniałe scenariusze. Pierwsza to rola kobiet w polskiej historii. Ona jest wyjątkowa i godna docenienia. W Polsce pełne prawa wyborcze wszystkie kobiety powyżej 18 roku życia zdobyły 27 lat przed Francją, tą „dumną, republikańską i rewolucyjną” Francją. Można pokazać kobiety najwspanialsze w naszej historii i myślę tutaj na pierwszym miejscu o Annie Walentynowicz. Gdzie jest drugi taki przykład w całej Europie w ostatnim półwieczu? Nie znam żadnego takiego przykładu, porównywalnego z tą wielką, wspaniałą, rzeczywiście marmurową postacią. Tylko broń Boże, żeby Andrzej Wajda nie chwytał się tego tematu…

Żeby nie zrobił „Kobiety z marmuru”…

A my znów zostawiliśmy ten temat niezbyt życzliwym nam obcym twórcom i niegdyś skądinąd zdolny reżyser Volker Schlöndroff nakręcił film niby o Annie Walentynowicz, a nasycony w istocie po brzegi antypolskimi stereotypami. Pijacka Polska z nieudaczną osobą w roli głównej. I pytam, dlaczego nie mamy filmu hollywoodzkiego w sensie rozmachu i obsady, skoro np. Gruzini potrafili do filmu o wojnie 2008 r. wynająć plejadę amerykańskich aktorów? Przecież nie jesteśmy ubożsi od Gruzji. Ale poza tym mamy też swoich dobrych aktorów… Tylko dajmy im szansę gry nie w antypolskich, głupich szmirach, a w dobrych, profesjonalnie przygotowanych filmach, prezentujących polską dumę i kulturę. Można też robić filmy, które już samym swoim tematem przyciągną publiczność międzynarodową. Gdyby zrobić dzieło o bitwie pod Monte Cassino, to zainteresują się tym Brytyjczycy, Kanadyjczycy czy może nawet Hindusi – warto przecież zawalczyć też o ten miliard potencjalnych widzów, zainteresowanych losem dzielnych Ghurków, którzy szli na Monte Cassino przed żołnierzami Andersa…

Rozmawiał: Adam Sosnowski

Jest to tylko część rozmowy. Całość ukazała się w aktualnym numerze miesięcznika „WPIS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Więcej na www.e-wpis.pl

Fot. WPIS
Fot. WPIS

« poprzednia strona
123

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych