Dlaczego przegłosowano "in vitro"? Trzy kroki, którymi Polacy zostali zmanipulowani przez lobbystów

Fot. sxc/PAP
Fot. sxc/PAP

Taktyka opierała się na trzech elementach: 1. przekonaniu mediów, że poparcie aborcji jest stanięciem po stronie światłego liberalizmu, 2. zdyskredytowaniu Kościoła katolickiego, 3. blokowaniu informacji o naukowych dowodach przemawiających za ochroną życia. Dokładnie ten sam mechanizm zastosowano w przypadku lobbowania za ustawą o in vitro.

Jak to robiono w Stanach? Fabrykowano sondaże i informowano media, że 60 proc. Amerykanów chce legalizacji aborcji. Ogłaszano, że z powodu nielegalnych zabiegów rocznie umiera 10 tys. kobiet, podczas gdy w rzeczywistości stwierdzano zaledwie 200 takich przypadków. Straszono też podziemiem aborcyjnym. Oznajmiano, że w ciągu roku w USA nielegalnej aborcji dokonuje ponad milion kobiet, choć rzeczywiście było ich ok. 100 tys. Powtarzanie kłamstw w publicznych mediach przekonywało słuchaczy. Blokowano też informacje o naukowych dowodach przemawiających „za życiem”. **Podawano, że nauka nigdy nie będzie mogła określić, kiedy powstaje ludzkie życie, ponieważ nie leży to w jej kompetencjach. Zainteresowanych odsyłano do filozofii i teologii, ucinając dyskusję. Eksperci z NARAL doskonale wiedzieli, że kłamią. Już wtedy fitologia przedstawiała przecież niezaprzeczalne dowody, że życie człowieka zaczyna się w chwili poczęcia.

Jednocześnie ośmieszano poglądy hierarchów i szkalowano Kościół. Budowano przekonanie, że przeciwni aborcji są jedynie duchowni, nie świeccy. Antyklerykalne argumenty o mieszaniu się Kościoła we wszystkie sfery życia w celu ograniczenia wolności wyboru skutecznie odstręczały wiernych.

Ogromną rolę odgrywały organizacje pożytku publicznego, które same miały zbijać kapitał na legalizacji aborcji. Rozpoczynano od założenia organizacji non profit, która dzięki korzystała z przywilejów podatkowych. Tworzyła sieć ośrodków oferujących darmowe testy ciążowe i porady dotyczące zdrowia seksualnego. Bezpłatne usługi miały przyciągać kobiety. Po stwierdzeniu ciąży odsyłano je do klinik aborcyjnych kierowanych przez tę samą ekipę. Dzięki statusowi dobroczynności, organizacja miała szeroki dostęp do mediów, w których przedstawiała opracowywane przez siebie poradniki czy informacje prasowe.

W ciągu 5 lat większość Amerykanów uwierzyła, że należy jak najszybciej zalegalizować aborcję. Właśnie takiemu praniu mózgów zostaliśmy poddani w przypadku in vitro. Ekspertami są w mediach ludzie czerpiący zyski z biznesu żerującego na ludzkim dramacie. Od dwóch lat z budżetu państwa transferowane są miliony do prywatnych klik, których nikt nie kontroluje. Doskonale pokazała to sprawa „Jasia”, w której konsekwencje poniósł jedynie prof. Chazan, pragnący pomóc.

CZYTAJ WIĘCEJ: Atak na prof. Chazana ma zamaskować błędy „in vitro”. „Uszkodzony płód” bez połowy głowy to efekt sztucznego zapłodnienia. Czy zabijanie „nieudanych egzemplarzy” to standard?

Na co zostaliśmy skazani w nowym rozwiązaniu prawnym przegłosowanym przez parlament? Dzieci poczęte metoda in vitro zostają już na początku odarte z ludzkiej godności. W świetle prawa są jedynie zlepkiem komórek, pozbawionym należytej ochrony. Jeśli zostaną uznane za chore, bez konsekwencji zostaną zabite. Te, które się narodzą, nie będą mogły poznać swoich rodziców i rodzinnych korzeni, bo uniemożliwi im to zapis o „anonimowym dawstwie” i „dawstwie niepartnerskim”.

Procedura, o minimalnej skuteczności, będzie finansowana grubymi milionami z budżetu państwa. Opłacać ją będą także ci podatnicy, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z praktykami eugenicznymi. Analiza raportu ministerstwa zdrowia, podsumowującego dwa lata programu dofinansowującego in vitro, pokazuje jak nikłe są skutki pseudoleczenia.

Do rządowego programu zakwalifikowano 20 tys. 462 pary. W trakcie „leczenia” jest 15 tys. 543. Przez dwa lata urodziło się zaledwie 2287 dzieci. Całość kosztowała państwo 150 mln zł. Co z pozostałymi? Ile z nich z ciężkimi wadami niedorozwojowymi nie przetrwało ciąży? Dlaczego ministerstwo zdrowia z równą troską nie pochyli się nad realną metodą przyczynowego leczenia niepłodności, jaką jest naprotechnologia? Z prostego powodu. Ta metoda nie ciągnie za sobą gigantycznego biznesu.

W państwie Platformy służba zdrowia stała się zakładnikiem wielkich interesów. Liczą się zyski z prywatyzacji, układy z koncernami i łatwy pieniądz. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu, gdy trzeba było przechytrzyć wyborców, pani Kopacz potrafiła się zaopiekować pielęgniarkami z białego miasteczka i apelować o ochronę zarodków poczętych „na szkle”.

Wszystkie maski już opadły. Pozostaje zapamiętać nazwiska wszystkich, którzy z taką determinacją dopychają w tej kadencji wszystkie zgubne dla porządku społecznego ustawy.

CZYTAJ TAKŻE: Uwaga! Szarlatani u sterów! Prof. Hartman zapowiada eugeniczny dyktat urodzeń i stworzenie nowego gatunku. Handel embrionami to ledwie początek


Gender - groźna kulturowa inwazja!

Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły. Wojna cywilizacji”.


« poprzednia strona
12

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.