Podczas gdy w Katowicach PiS przez trzy dni konferuje w otwartym gronie (z udziałem wielu osób i organizacji bardzo daleko albo zgoła wcale z partią nie związanych) nad poważnymi zagadnieniami programowymi, Ewa Kopacz nadal prześladuje pasażerów polskich kolei. Podczas gdy Beata Szydło wygłasza w Katowicach monotonne, technokratyczne i pełne szczegółów expose (inaczej trudno to nazwać), Ewa Kopacz na kolejnych dworcach ogłasza, że wszystko, co PiS robi i mówi, jest oderwane od rzeczywistości.
Niezależnie od tego, jaki mamy stosunek do wygłaszanych w Katowicach deklaracji i prezentowanych tam poglądów, trzeba przyznać, że po raz kolejny partia Kaczyńskiego uciekła Platformie. I kolejny raz zrobiła coś, w czym kiedyś PO była mistrzem: wybrała pole gry i kopnęła piłkę na połowę przeciwnika. Premier Kopacz, powtarzająca wyuczoną frazę o Grecji nie wytrzymuje w żaden sposób konfrontacji z tym, co od piątku do niedzieli działo się w Centrum Kongresowym w stolicy Górnego Śląska. Spotkanie programowe największej partii opozycyjnej przyćmiło nawet przygotowywany co roku od czterech lat przez związane z nią organizacje Kongres „Polska Wielki Projekt” - w tym roku zresztą zrobiony dość chaotycznie i słabo reklamowany.
Wbrew oczekiwaniom niektórych mediów, w Katowicach nie mieliśmy do czynienia z kolejną huczną imprezą z balonikami, sztucznymi ogniami i amerykańską w stylu oprawą, ale z merytoryczną nasiadówką, w której forma była znacznie mniej ważna niż treść. W tym wypadku PiS formą grać nie musiał.
Od dawna bywając na imprezach, gdzie miały się wykuwać jakieś idee, nie byłem chyba jeszcze świadkiem tak autentycznego zapału i tak ogromnego, całkowicie spontanicznego zainteresowania ze strony publiczności. Bo szacując na oko, najwyżej połowa uczestników spotkań to działacze partii. Reszta to osoby z zewnątrz, które nie musiały się nawet rejestrować. Wystarczyło przy wejściu podpisać listę i pobrać plakietkę z napisem „gość”. Wstęp dla każdego był całkowicie otwarty i wolny.
Na panele specjalistyczne, organizowane równolegle z głównymi, w których brali udział eksperci często całkiem spoza kręgu partyjnego, momentami nie dało się wcisnąć. Do sal, obliczonych na około 100 osób, próbowało się dostać o wiele więcej. Publiczność siedziała na podłodze, stała przy ścianach i na korytarzu. Panele główne, gdzie nie było miejsca na pytania z sali i interakcję, budziły mniejsze zainteresowanie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Podczas gdy w Katowicach PiS przez trzy dni konferuje w otwartym gronie (z udziałem wielu osób i organizacji bardzo daleko albo zgoła wcale z partią nie związanych) nad poważnymi zagadnieniami programowymi, Ewa Kopacz nadal prześladuje pasażerów polskich kolei. Podczas gdy Beata Szydło wygłasza w Katowicach monotonne, technokratyczne i pełne szczegółów expose (inaczej trudno to nazwać), Ewa Kopacz na kolejnych dworcach ogłasza, że wszystko, co PiS robi i mówi, jest oderwane od rzeczywistości.
Niezależnie od tego, jaki mamy stosunek do wygłaszanych w Katowicach deklaracji i prezentowanych tam poglądów, trzeba przyznać, że po raz kolejny partia Kaczyńskiego uciekła Platformie. I kolejny raz zrobiła coś, w czym kiedyś PO była mistrzem: wybrała pole gry i kopnęła piłkę na połowę przeciwnika. Premier Kopacz, powtarzająca wyuczoną frazę o Grecji nie wytrzymuje w żaden sposób konfrontacji z tym, co od piątku do niedzieli działo się w Centrum Kongresowym w stolicy Górnego Śląska. Spotkanie programowe największej partii opozycyjnej przyćmiło nawet przygotowywany co roku od czterech lat przez związane z nią organizacje Kongres „Polska Wielki Projekt” - w tym roku zresztą zrobiony dość chaotycznie i słabo reklamowany.
Wbrew oczekiwaniom niektórych mediów, w Katowicach nie mieliśmy do czynienia z kolejną huczną imprezą z balonikami, sztucznymi ogniami i amerykańską w stylu oprawą, ale z merytoryczną nasiadówką, w której forma była znacznie mniej ważna niż treść. W tym wypadku PiS formą grać nie musiał.
Od dawna bywając na imprezach, gdzie miały się wykuwać jakieś idee, nie byłem chyba jeszcze świadkiem tak autentycznego zapału i tak ogromnego, całkowicie spontanicznego zainteresowania ze strony publiczności. Bo szacując na oko, najwyżej połowa uczestników spotkań to działacze partii. Reszta to osoby z zewnątrz, które nie musiały się nawet rejestrować. Wystarczyło przy wejściu podpisać listę i pobrać plakietkę z napisem „gość”. Wstęp dla każdego był całkowicie otwarty i wolny.
Na panele specjalistyczne, organizowane równolegle z głównymi, w których brali udział eksperci często całkiem spoza kręgu partyjnego, momentami nie dało się wcisnąć. Do sal, obliczonych na około 100 osób, próbowało się dostać o wiele więcej. Publiczność siedziała na podłodze, stała przy ścianach i na korytarzu. Panele główne, gdzie nie było miejsca na pytania z sali i interakcję, budziły mniejsze zainteresowanie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/258266-z-kongresu-pis-po-raz-kolejny-ucieklo-platformie-gdy-szydlo-wyglasza-w-katowicach-technokratyczne-expose-kopacz-nadal-przesladuje-pasazerow-polskich-kolei
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.