Będąc przez lata udziałowcem Polskiej Grupy Medycznej, szefem centrum chorób serca w Zabrzu i krajowym konsultantem kardiochirurgii prof. Zembala popadł w oczywisty konflikt interesów. I trwa w nim jako minister.
Przekaz jest taki. Do rządu przyszedł wybitny fachowiec, o wielkim autorytecie, więc zawistna sfora nieudaczników postanowiła go zaatakować, obsikać i sponiewierać. Bez najmniejszego powodu, a wyłącznie z niskich pobudek. Ów fachowiec i autorytet to oczywiście nowy minister zdrowia prof. Marian Zembala. Interpretacja ta jest prosta jak konstrukcja cepa, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tym bardziej dziwi, że podpisuje się pod nią m.in. były europoseł PO Paweł Zalewski. Na Twitterze napisał on:
Analiza hejtu na prof. Zembalę pokazuje, jak PiS zohydza ludzi posiadających niekwestionowany dorobek i autorytet.
Nowy element jest taki, że to PiS działa z najgorszych pobudek i hejtuje nadzieję rządu Ewy Kopacz. A zwolennicy wizji bezpodstawnego hejtu dodają, że jakieś „pisowskie bydło” nie może się pogodzić z tym, iż wybitny fachowiec zarabia duże pieniądze, bo jest po prostu zaradny.
Od razu zaznaczę, że niezręczne słowa ministra prof. Zembali o zwalnianiu pielęgniarek nie mają większego znaczenia. Związkowców one wściekają, ale taka jest rola związków zawodowych. Dla mnie to mimo wszystko detal. W dodatku ta sprawa jest wykorzystywana do przykrywania czegoś bez porównania ważniejszego, o czym będę pisał poniżej. Na zasadzie: walnąć w łeb w innej sprawie, to zapomną o tym, co znacznie ważniejsze albo nie odważą się tego poruszać. Nie widzę też niczego złego w tym, żeby wybitni fachowcy w dziedzinie medycyny zarabiali, tak jak prof. Zembala, około 1,5 mln zł rocznie. Mogą zarabiać nawet dużo więcej, bo prawdziwe gwiazdy w każdej dziedzinie powinny być doceniane, także finansowo. To nie jest żaden problem. Istota sprawy polega na łączeniu bardzo ważnych stanowisk, co nie tylko podpada pod konflikt interesów, ale może prowadzić do wielu ewidentnych patologii.
Zanim prof. Marian Zembala został ministrem zdrowia, przez lata był dyrektorem słynnego Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu (i chyba nadal nim jest, bo nie znalazłem informacji, że zrezygnował). Do czasu odberania niminacji był też krajowym konsultantem w dziedzinie kardiochirurgii. Do grudnia 2013 r., czyli do czasu wprowadzenia przez byłego już ministra Bartosza Arłukowicza obowiązkowych deklaracji o ewentualnym konflikcie interesów, prof. Zembala był też jednym z głównych udziałowców Polskiej Grupy Medycznej (obok swego zastępcy z centrum prof. Mariusza Gąsiora i szefa kliniki kardiologii w Zabrzu oraz wojewódzkiego konsultanta kardiologii prof. Lecha Polońskiego). Prof. Zembala przekazał swoje udziały żonie Hannie i teraz ona, wraz z prof. Gąsiorem i prof. Polońskim, sa prokurentami w PGM. A prof. Zembala pracuje tam mając prywatną specjalistyczną praktykę lekarską.
Jako krajowy konsultant i szef bardzo ważnej i wpływowej państwowej placówki kardiologicznej prof. Zembala decyduje o dużej części tego, co się dzieje w polskiej kardiologii i kardiochirurgii. Jego opinie mogą np. zaważyć na tym, kto będzie świadczył usługi w dziedzinie kardiologii czy gdzie powstanie oddział opłacany przez NFZ. Jako minister pośrednio ma wpływ na to, jakie umowy z PGM zawiera Narodowy Fundusz Zdrowia. A PGM to potęga mająca szpital w Blachowni i centra kardiologii w Chorzowie, Częstochowie, Kluczborku i Sosnowcu. Te centra funkcjonują także jako oddziały szpitalne, wykonując świadczenia opłacane przez NFZ. Roczne przychody netto PGM od kilku lat przekraczają 50 mln zł. Mając taką spółkę jak PGM i będąc szefem centrum w Zabrzu oraz krajowym konsultantem kardiochirurgii popada się w oczywisty konflikt interesów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Będąc przez lata udziałowcem Polskiej Grupy Medycznej, szefem centrum chorób serca w Zabrzu i krajowym konsultantem kardiochirurgii prof. Zembala popadł w oczywisty konflikt interesów. I trwa w nim jako minister.
Przekaz jest taki. Do rządu przyszedł wybitny fachowiec, o wielkim autorytecie, więc zawistna sfora nieudaczników postanowiła go zaatakować, obsikać i sponiewierać. Bez najmniejszego powodu, a wyłącznie z niskich pobudek. Ów fachowiec i autorytet to oczywiście nowy minister zdrowia prof. Marian Zembala. Interpretacja ta jest prosta jak konstrukcja cepa, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tym bardziej dziwi, że podpisuje się pod nią m.in. były europoseł PO Paweł Zalewski. Na Twitterze napisał on:
Analiza hejtu na prof. Zembalę pokazuje, jak PiS zohydza ludzi posiadających niekwestionowany dorobek i autorytet.
Nowy element jest taki, że to PiS działa z najgorszych pobudek i hejtuje nadzieję rządu Ewy Kopacz. A zwolennicy wizji bezpodstawnego hejtu dodają, że jakieś „pisowskie bydło” nie może się pogodzić z tym, iż wybitny fachowiec zarabia duże pieniądze, bo jest po prostu zaradny.
Od razu zaznaczę, że niezręczne słowa ministra prof. Zembali o zwalnianiu pielęgniarek nie mają większego znaczenia. Związkowców one wściekają, ale taka jest rola związków zawodowych. Dla mnie to mimo wszystko detal. W dodatku ta sprawa jest wykorzystywana do przykrywania czegoś bez porównania ważniejszego, o czym będę pisał poniżej. Na zasadzie: walnąć w łeb w innej sprawie, to zapomną o tym, co znacznie ważniejsze albo nie odważą się tego poruszać. Nie widzę też niczego złego w tym, żeby wybitni fachowcy w dziedzinie medycyny zarabiali, tak jak prof. Zembala, około 1,5 mln zł rocznie. Mogą zarabiać nawet dużo więcej, bo prawdziwe gwiazdy w każdej dziedzinie powinny być doceniane, także finansowo. To nie jest żaden problem. Istota sprawy polega na łączeniu bardzo ważnych stanowisk, co nie tylko podpada pod konflikt interesów, ale może prowadzić do wielu ewidentnych patologii.
Zanim prof. Marian Zembala został ministrem zdrowia, przez lata był dyrektorem słynnego Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu (i chyba nadal nim jest, bo nie znalazłem informacji, że zrezygnował). Do czasu odberania niminacji był też krajowym konsultantem w dziedzinie kardiochirurgii. Do grudnia 2013 r., czyli do czasu wprowadzenia przez byłego już ministra Bartosza Arłukowicza obowiązkowych deklaracji o ewentualnym konflikcie interesów, prof. Zembala był też jednym z głównych udziałowców Polskiej Grupy Medycznej (obok swego zastępcy z centrum prof. Mariusza Gąsiora i szefa kliniki kardiologii w Zabrzu oraz wojewódzkiego konsultanta kardiologii prof. Lecha Polońskiego). Prof. Zembala przekazał swoje udziały żonie Hannie i teraz ona, wraz z prof. Gąsiorem i prof. Polońskim, sa prokurentami w PGM. A prof. Zembala pracuje tam mając prywatną specjalistyczną praktykę lekarską.
Jako krajowy konsultant i szef bardzo ważnej i wpływowej państwowej placówki kardiologicznej prof. Zembala decyduje o dużej części tego, co się dzieje w polskiej kardiologii i kardiochirurgii. Jego opinie mogą np. zaważyć na tym, kto będzie świadczył usługi w dziedzinie kardiologii czy gdzie powstanie oddział opłacany przez NFZ. Jako minister pośrednio ma wpływ na to, jakie umowy z PGM zawiera Narodowy Fundusz Zdrowia. A PGM to potęga mająca szpital w Blachowni i centra kardiologii w Chorzowie, Częstochowie, Kluczborku i Sosnowcu. Te centra funkcjonują także jako oddziały szpitalne, wykonując świadczenia opłacane przez NFZ. Roczne przychody netto PGM od kilku lat przekraczają 50 mln zł. Mając taką spółkę jak PGM i będąc szefem centrum w Zabrzu oraz krajowym konsultantem kardiochirurgii popada się w oczywisty konflikt interesów.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/256641-problemem-ministra-zembali-nie-sa-slowa-o-zwalnianiu-pielegniarek-lecz-bardzo-ostry-konflikt-interesow?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.