Zasłużona redaktor Monika Olejnik użala się nad losem premier Ewy Kopacz, który jej zgotował poprzednik na tym stanowisku, Donald Tusk. Konkretnie pani redaktor chodzi o aferę taśmową, którą Tusk rok temu lekceważąco skwitował, że właściwie nic się nie stało i wyjechał na saksy do Brukseli.
Afera zaś tliła się podskórnie nadal, nabierała żaru i teraz zapłonęła świętym ogniem oburzenia, w którym spalił się rząd Ewy Kopacz.
Poruszona do żywego niedolą pani premier dziennikarka „wyszła z nerw”, jak mówili starzy Polacy:
Ciekawe, jak się dzisiaj czuje Donald Tusk, który zostawił to g… swojej następczyni?.
No, pani Moniko – chciałoby się powiedzieć – g… Tusk miał, to g… zostawił. Co niby miał zostawić w takiej sytuacji? Czym chata bogata, tym rada. Tusk nie miał w rządzie szmaragdów. Miał Sikorskiego, Sienkiewicza, Rostowskiego i paru innych obwiesi, którzy nie dość, że okazali się knajakami i politycznymi hochsztaplerami, to jeszcze dali się podsłuchać i nagrać.
Czy Kopacz musiała ich brać do rządu?! Albo jeszcze awansować, jak Sikorskiego na druga osobę w państwie? Przecież nie musiała. Mogła sobie zostawić na przykład takiego ministra Biernackiego, który przynajmniej po knajpach nie chodzi i nie mieli jęzorem bez opamiętania, jak wypije dwa kieliszki. Ale ona zamiast Biernackiego wzięła na ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka, mając przecież w pamięci jego kompromitację w infrastrukturze za rządu Tuska. I co zrobił Grabarczyk? Ano, to co zwykle robi - skompromitował nie tylko rząd Kopacz, lecz i słowo sprawiedliwość.
Zatem wina za to g…, jak była łaskawa Olejnik określić schedę po Tusku, nie leży do końca po jego stronie. Równie nieroztropnie postąpiła premier Kopacz, biorąc to towarzystwo na pokład. Ja tu oczywiście nie chcę Tuska bronić, ale wszyscy wiedzieli, że czego on się dotknie, to zamienia się bynajmniej nie w złoto, lecz w cuchnącą substancję, którą pani Monika z właściwym sobie czarownym wdziękiem tak celnie nazwała.
Jeśli zaś chodzi o dziedzictwo po Tusku, to pani Kopacz nie spadła z księżyca i musiała się spodziewać, że te trupy będą wypadać z szafy. Hopsztosy z posłem Burym zaczęły się już za Tuska, podobnie matka wszystkich afer, czyli informatyzacyjna. Jeśli Monika Olejnik dzisiaj ubolewa, że to szkoda, iż:
bohaterowie afery podsłuchowej nie mieli honoru, żeby podać się do dymisji rok temu,
to zapewne przyszło jej do głowy, że nie mieli tego honoru także w momencie, gdy premier Kopacz przyjmowała ich do swojej ekipy. Zatem szkoda, że Kopacz nie miała tyle rozumu, aby nie brać na pokład g…, które zostawił jej w spadku Donald Tusk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/255865-co-donald-tusk-zostawil-ewie-kopacz-i-dlaczego-to-tak-okropnie-cuchnie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.