Przełom w wymiarze sprawiedliwości czy prezent dla gangsterów? Szykuje się sądowe trzęsienie ziemi. Co czeka Polaków? NASZA ANALIZA

fot. PAP/EPA/Paweł Supernak/Waldemar Deska
fot. PAP/EPA/Paweł Supernak/Waldemar Deska

Nowelizacja Kodeksu postępowania karnego została przygotowana dwa lata temu przez działającą przy resorcie sprawiedliwości Komisję Kodyfikacyjną, w której prym wiedli profesorowie Andrzej Zoll i Piotr Hofmański. Ministrem sprawiedliwości był wtedy Jarosław Gowin, ale ustawa zyskała ostateczny kształt i została uchwalona, gdy resortem kierował już Marek Biernacki.

Nowe przepisy zasadniczo zmieniają dotychczasowy model przeprowadzania procesu karnego. W największym skrócie – dziś jest tak, że gdy dana sprawa trafia na wokandę, przed sądem praktycznie może być przeprowadzone powtórnie całe śledztwo. Sędzia może przeprowadzać dowody, powoływać nowych świadków, zarządzać kolejne ekspertyzy, wzywać biegłych. W ustaleniu obiektywnej prawdy jego aktywność jest praktycznie nieograniczona. Model ten nosi naukowe miano inkwizycyjności.

Po 1 lipca w sądach ma zapanować model anglosaski, zwany kontradyktoryjnym, w którym sędzia jest jedynie arbitrem rozsądzającym spór między oskarżycielem a obrońcą. To na prokuratorze i obrońcy (będzie mógł nim być nie tylko adwokat, lecz również radca prawny) spoczywać będzie cały ciężar przeprowadzania dowodów i przedstawiania argumentów świadczących o winie lub niewinności podsądnego.

Po co to wszystko? Głównym celem, jak przekonują autorzy zmian, jest uporanie się z przewlekłością postępowań sądowych. Według założeń, sędziowie nie będą powtarzać procedury karnej, i to wielokrotnie na poszczególnych etapach postępowania, a więc poniekąd dublować pracę prokuratury, więc procesy będą krótsze, podobno – jak oszacowano – o jedną trzecią od obecnych.

Czy rzeczywiście tak to będzie działać? Tu pojawiają się zasadnicze wątpliwości. Niektórzy mówią więc o groźbie kompletnej katastrofy.

Nowe regulacje wprowadzane są w interesie przestępców i ludzi bogatych. Z punktu widzenia państwa są szkodliwe i nieprzemyślane

— podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł PiS i prawnik Bartosz Kownacki.

Parlamentarzysta zwraca uwagę, że nowelizacja kpk to tylko półśrodek, a nie kompleksowa reforma wymiaru sprawiedliwości, na którą powinny się złożyć napisanie nowego kodeksu postępowania karnego, nowej ustawy o sądach powszechnych i nowej ustawy o prokuraturze.

Wtedy moglibyśmy zastanawiać się nad procesem kontradyktoryjnym. Natomiast częściowa nowelizacja kpk destabilizuje i dezorganizuje państwo, a w szczególności prokuraturę. To może skończyć się fatalnymi konsekwencjami

— przestrzega Kownacki.

W rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł podkreśla, że remedium na szybkość procesu nie może być wyrok niesprawiedliwy, a taką groźbę – jak sądzi – niosą za sobą nowe przepisy. Jego zdaniem dojdzie  do nierówności w procesach, zwłaszcza w sprawach dotyczących zorganizowanej przestępczości i afer gospodarczych. Z jednej strony stanie suto opłacany świetny adwokat, a z drugiej prokurator – ograniczony niewydolnością swej instytucji, zasypany dziesiątkami śledztw.

Zapytaliśmy w ministerstwie sprawiedliwości czy prokuratura jest przygotowana do rewolucji w sądownictwie. Resort stwierdza, że nie powinno być z tym kłopotów, bo o wejściu w życie nowych przepisów wiadomo od dwóch lat, ale jednocześnie przyznaje, że niektóre działania są podejmowane dopiero teraz.

Nowa procedura karna wchodzi w życie 1 lipca br. Wiadomo o tym od blisko 2 lat. Wydaje się, że to wystarczający czas na przygotowanie się do reformy, zarówno merytorycznie, jak i organizacyjnie. W tym czasie z nowej procedury karnej zostało przeszkolonych kilka tysięcy prokuratorów i sędziów. Trwają też prace nad programem organizacji wokand zwanym „Systemem Organizacji Terminarza Rozpraw”, który ma zapewnić prokuratorom prowadzącym dane postępowanie przygotowawcze możliwość osobistego przedstawiania i popierania aktu oskarżenia przed sądem. MS pracuje nad nowelizacją rozporządzeń Ministra Sprawiedliwości - Regulamin urzędowania sądów powszechnych oraz Regulamin wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury, których celem jest właśnie zapewnienia synchronizacji wokand sądowych z terminarzami prokuratorskimi po wejściu w życie nowych przepisów

— czytamy w odpowiedzi przesłanej nam przez resort Borysa Budki.

To co najmniej dziwne, że resort dopiero teraz pracuje nad tym, by oskarżycielami w sądach byli prokuratorzy, którzy prowadzą dane śledztwo i doskonale znają akta sprawy, co jest niezbędne przy nowym sposobie przeprowadzania procesów. Do tej pory często zdarza się tak, że „zarobieni” śledczy prowadzą kolejne dochodzenia, a na rozprawy wysyłani są prokuratorzy „dyżurni”, czasem znający jedynie akt oskarżenia. Czy taki prokurator „z łapanki” sprosta w sądzie dobrze opłaconemu adwokatowi?

Czytaj dalej na następnej stronie

« poprzednia strona
1234
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.