Ewa Kopacz jest silna, zmobilizowana, gotowa do walki, a jej przywództwo jest niezagrożone - zażartowali posłowie PO po specjalnej naradzie w Jachrance.
Jasne, jasne, a Bronisław Komorowski wygrał wybory - zażartowało w rewanżu wielu Polaków przyglądających się konwulsjom i drgawkom „silnej i zmobilizowanej” PO. Jak optymistyczne nastroje panują w PO, najlepiej świadczą wpisy europosła Adama Szejnfelda na portalach społecznościowych. Osoby o konserwatywnych poglądach obecne na Twitterze z wrodzoną kulturą i taktem nazwał Szejnfeld „płatnymi sku…nami”, natomiast porażka Bronisława Komorowskiego w Internecie ma być wynikiem jakiejś „zabójczej zarazy”, „raka” czy „nowotworu”.
Równie optymistyczne nastroje jako w partii rządzącej panują w gazetce zakładowej PO, czyli „Gazecie Wyborczej” i jej zakładowym radiowęźle (określenie Jacka Kurskiego), czyli radiu Tok FM. W „GW” jej czołowy, zakładowy agitator, Waldemar Kumór, uronił krokodyle łzy i utoczył własnej krwi, bo młode głupki, czyli młodzi wyborcy na złość mamie, czyli Adamowi Michnikowi, odmrozili sobie uszy, to znaczy oślepli na osiągnięcia złotego wieku. I wbrew dobrobytowi, a wręcz rozbuchanemu sybarytyzmowi, w jakim żyją dzięki PO, uwierzyli w czarną wizję wsączaną im przez PiS, który - jak w gazecie Michnika wiadomo - opanował 90 proc. mainstreamowych mediów i właśnie przez nie sączy truciznę i niszczy dorobek na miarę Kazimierza Wielkiego i Jagiellonów. I dlaczego nam, rozpieszczone i rozbestwione dobrobytem głupki, to robicie? - pyta Kumór. Oczywiście pyta innymi słowy, ale sens jest właśnie taki.
Narada w Jachrance dowiodła, że Platforma jest w rozsypce, wszyscy wszystkich podejrzewają o niecne zamiary, a różne frakcje traktują rywali jak „bandytów”, „dywersantów” i „szkodników”. Dla uczestników narady było jasne, że Ewa Kopacz jako premier i szef PO to katastrofa, ale przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nie ma możliwości jej wymiany, bo byłoby to przyznanie się do totalnej porażki oraz uruchomiło wyniszczające wojny o sukcesję. Z drugiej strony, nikt się nie wyrywa do zastępowania Ewy Kopacz przed jesiennymi wyborami, bo nikt nie chce brać odpowiedzialność za spodziewaną klęskę. Ewa Kopacz, chcąc nie chcąc, musi pozostać, stąd opowieści dziwnej treści o jej sile, przywództwie, mobilizacji i innych tego typu humorystycznych wymysłach.
Jedynym poważnym zmiennikiem dla Ewy Kopacz jest szef MSZ Grzegorz Schetyna, ale on ani myśli brać masę upadłościową przed wyborami. Schetyna liczy, że Platformie uda się przeczołgać przez wybory z około 20-proc. poparciem i dopiero wtedy pójdzie on po przywództwo w partii jak po swoje. Gorszy wynik będzie dla niego wielkim kłopotem, bo przejmowanie partii w takim stanie, ma wszelkie cechy publicznego samobójstwa. Ale Schetyna czeka na rozwój wypadków i upowszechnienie się przekonania, że to jego śmiertelny wróg Donald Tusk doprowadził do zagłady PO, bo nie wiedział kiedy odejść, żeby partii nie zniszczyć. Uczynienie Tuska winnym to wprawdzie marna satysfakcja, jeśli partia pójdzie w rozsypkę, ale lepsze to niż nic, szczególnie po latach upokorzeń, jakich Schetyna od Tuska doznawał oraz po trwających do dziś naciskach „prezydenta” Europy na Ewę Kopacz, by Schetynę z rządu wyrzuciła. Premierowskie ambicje oraz chęć zostanie przewodniczącym partii ma szef tzw. spółdzielni Cezary Grabarczyk, ale ciągnie się za nim paskudny zapach afery z pozwoleniem na broń. A gdyby ona nie wystarczyła, to ludzie Schetyny mają na Grabarczyka haki z czasów, gdy był on ministrem infrastruktury i gdy rozstrzygały się wielkie przetargi na budowę obiektów na Euro 2012 oraz na budowę autostrad. I tylko czekają, żeby kompromitującymi materiałami przekazanymi mediom Grabarczyka ostatecznie politycznie „odstrzelić”.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ewa Kopacz jest silna, zmobilizowana, gotowa do walki, a jej przywództwo jest niezagrożone - zażartowali posłowie PO po specjalnej naradzie w Jachrance.
Jasne, jasne, a Bronisław Komorowski wygrał wybory - zażartowało w rewanżu wielu Polaków przyglądających się konwulsjom i drgawkom „silnej i zmobilizowanej” PO. Jak optymistyczne nastroje panują w PO, najlepiej świadczą wpisy europosła Adama Szejnfelda na portalach społecznościowych. Osoby o konserwatywnych poglądach obecne na Twitterze z wrodzoną kulturą i taktem nazwał Szejnfeld „płatnymi sku…nami”, natomiast porażka Bronisława Komorowskiego w Internecie ma być wynikiem jakiejś „zabójczej zarazy”, „raka” czy „nowotworu”.
Równie optymistyczne nastroje jako w partii rządzącej panują w gazetce zakładowej PO, czyli „Gazecie Wyborczej” i jej zakładowym radiowęźle (określenie Jacka Kurskiego), czyli radiu Tok FM. W „GW” jej czołowy, zakładowy agitator, Waldemar Kumór, uronił krokodyle łzy i utoczył własnej krwi, bo młode głupki, czyli młodzi wyborcy na złość mamie, czyli Adamowi Michnikowi, odmrozili sobie uszy, to znaczy oślepli na osiągnięcia złotego wieku. I wbrew dobrobytowi, a wręcz rozbuchanemu sybarytyzmowi, w jakim żyją dzięki PO, uwierzyli w czarną wizję wsączaną im przez PiS, który - jak w gazecie Michnika wiadomo - opanował 90 proc. mainstreamowych mediów i właśnie przez nie sączy truciznę i niszczy dorobek na miarę Kazimierza Wielkiego i Jagiellonów. I dlaczego nam, rozpieszczone i rozbestwione dobrobytem głupki, to robicie? - pyta Kumór. Oczywiście pyta innymi słowy, ale sens jest właśnie taki.
Narada w Jachrance dowiodła, że Platforma jest w rozsypce, wszyscy wszystkich podejrzewają o niecne zamiary, a różne frakcje traktują rywali jak „bandytów”, „dywersantów” i „szkodników”. Dla uczestników narady było jasne, że Ewa Kopacz jako premier i szef PO to katastrofa, ale przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi nie ma możliwości jej wymiany, bo byłoby to przyznanie się do totalnej porażki oraz uruchomiło wyniszczające wojny o sukcesję. Z drugiej strony, nikt się nie wyrywa do zastępowania Ewy Kopacz przed jesiennymi wyborami, bo nikt nie chce brać odpowiedzialność za spodziewaną klęskę. Ewa Kopacz, chcąc nie chcąc, musi pozostać, stąd opowieści dziwnej treści o jej sile, przywództwie, mobilizacji i innych tego typu humorystycznych wymysłach.
Jedynym poważnym zmiennikiem dla Ewy Kopacz jest szef MSZ Grzegorz Schetyna, ale on ani myśli brać masę upadłościową przed wyborami. Schetyna liczy, że Platformie uda się przeczołgać przez wybory z około 20-proc. poparciem i dopiero wtedy pójdzie on po przywództwo w partii jak po swoje. Gorszy wynik będzie dla niego wielkim kłopotem, bo przejmowanie partii w takim stanie, ma wszelkie cechy publicznego samobójstwa. Ale Schetyna czeka na rozwój wypadków i upowszechnienie się przekonania, że to jego śmiertelny wróg Donald Tusk doprowadził do zagłady PO, bo nie wiedział kiedy odejść, żeby partii nie zniszczyć. Uczynienie Tuska winnym to wprawdzie marna satysfakcja, jeśli partia pójdzie w rozsypkę, ale lepsze to niż nic, szczególnie po latach upokorzeń, jakich Schetyna od Tuska doznawał oraz po trwających do dziś naciskach „prezydenta” Europy na Ewę Kopacz, by Schetynę z rządu wyrzuciła. Premierowskie ambicje oraz chęć zostanie przewodniczącym partii ma szef tzw. spółdzielni Cezary Grabarczyk, ale ciągnie się za nim paskudny zapach afery z pozwoleniem na broń. A gdyby ona nie wystarczyła, to ludzie Schetyny mają na Grabarczyka haki z czasów, gdy był on ministrem infrastruktury i gdy rozstrzygały się wielkie przetargi na budowę obiektów na Euro 2012 oraz na budowę autostrad. I tylko czekają, żeby kompromitującymi materiałami przekazanymi mediom Grabarczyka ostatecznie politycznie „odstrzelić”.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/254862-po-sie-sypie-kopacz-nie-traktuje-sie-w-niej-serio-a-wina-obarcza-platnych-skuow-z-internetu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.