Marzena Wróbel: Podpisem pod konwencją antyprzemocową Bronisław Komorowski otworzył puszkę Pandory. NASZ WYWIAD

Fot. Facebook / PAP, Obara
Fot. Facebook / PAP, Obara

Nie wiem czy my niedługo nie będziemy wzywani do sądów jeśli ośmielimy się skrytykować ten dokument

— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marzena Wróbel, poseł niezrzeszony.

CZYTAJ WIĘCEJ: Prezydent ratyfikował konwencję „antyprzemocową”. Komorowski: „Gdybym tego nie zrobił, to byłaby hańba międzynarodowa!”

wPolityce.pl: Jak Pani ocenia podpisanie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego tzw. konwencji antyprzemocowej, który składając swój podpis po tym dokumentem stwierdził, że nie niesie on za sobą żadnych negatywnych konsekwencji?

Marzena Wróbel: Nie zgadzam się z tą diagnozą pana prezydenta Komorowskiego. Uważam, że podpisanie tej konwencji jest olbrzymim błędem, który będzie ciążył na całym naszym życiu politycznym i społecznym. Proszę pamiętać o tym, że w tej konwencji są zapisy niezwykle groźne, które de facto zmieniają definicję płci. Po raz pierwszy w naszym systemie prawnym pojawiło się pojęcie „płci społeczno-kulturowej”. Oznacza to, że kryterium biologiczne, które jest dla wszystkich oczywiste i zrozumiałe, a to że jesteśmy kobieta i mężczyzną zależy od tego jakie mamy geny, nie będzie w tym momencie kryterium najistotniejszym. Właściwie więc każdy kto będzie chciał uchodzić za kobietę nawet jeśli biologicznie będzie mężczyzną, po podpisaniu tej konwencji będzie mógł się domagać tego od państwa polskiego. Jestem przekonana, że za tą konwencja pójdą kolejne zmiany w prawie polskim. Procedowany jest już przecież projekt ustawy o zmianie płci, i myślę, że możemy dojść do takiej absurdalnej sytuacji, iż będzie „moda” na bycie osobą o takiej czy inne płci. Będzie można tę płeć zmieniać w sposób dowolny. To jest w mojej ocenie uderzenie w tożsamość każdego człowieka. Jest mu odebraniem tego co go w sposób najpełniejszy określa. Swoją tożsamość w dużym stopniu budujemy bowiem w oparciu o przekonanie kim jesteśmy w sensie płci.

Próby wprowadzania pojęcia płci społeczno-kulturowej to nie jedyny aspekt, który musi budzić sprzeciw…

W tej konwencji pojawiają się inne skandaliczne zapisy. Pojawia się tam m.in. sugestia, że to tradycja, religia i kultura są źródłem przemocy wobec kobiet. To są stwierdzenia, które w przeniesieniu do naszych warunków kulturowych po prostu nam uwłaczają. Akurat tradycja polska, kultura polska i tradycja chrześcijańska zawsze były tymi czynnikami, które ratowały kobietę przed przemocą. W tej chwili nawet sam domysł, że mogą być one źródłem przemocy jest obraźliwy.

Słyszymy ostrzeżenia, że także rodzina jest przedstawiana w tym dokumencie w bardzo negatywnym świetle. Skąd się to bierze?

Twórcy tej konwencji chcą walczyć z jakimiś stereotypami, które rzekomo są źródłem przemocy wobec kobiet. Powstaje pytanie czy za taki „stereotyp” nie zostanie uznana rodzina. Jeżeli tak będzie, a takie ryzyko jest spore, ponieważ nigdzie w konwencji ten „stereotyp” nie jest zdefiniowany, wówczas GREVIO, czyli przez ciało międzynarodowe powoływane przez strony konwencji, będzie miało prawo do narzucania demokratycznym państwom, swojej interpretacji tej konwencji. GREVIO będzie więc mogło narzucić wszystko, włącznie z tym, że rodzina, w której są tradycyjne role społeczne, jest źródłem przemocy wobec kobiet. Ja się na coś takiego nie godzę. To jest wyraźne uderzenie w rodzinę.

Czy słuszne są obawy wysuwane przez przedstawicieli szkolnictwa, że rozwiązania zawarte w tej konwencji wpłyną na wolność edukacji w naszym kraju?

Nieszczęsny artykuł 14. konwencji stwierdza, że wszyscy, którzy ją podpiszą, w programach nauczania będą musieli propagować „niestereotypowe role społeczno-kulturowe”. Należy jeszcze raz zapytać co się wiąże z tym zapisem. Ponieważ w trakcie dyskusji parlamentarnej nie uzyskaliśmy w tej materii żadnej odpowiedzi. Grozi nam bowiem, że tzw. edukacja seksualna typu „B”, czyli biologiczna zostanie włączona obowiązkowo do programów nauczania.

Czy te nieostre zapisy nie stwarzają również zagrożenia, że od tego momentu każdy będzie mógł zostać oskarżony o łamanie konwencji? Np. osoby ją krytykujące?

Oczywiście, że tak może być. Moim zdaniem tym podpisem Bronisław Komorowski otworzył puszkę Pandory. Będziemy mieć do czynienia z roszczeniami, których obecnie nie jesteśmy w stanie nawet do końca zdefiniować. A dla mnie jest nie do pomyślenia, żeby jakieś międzynarodowe ciało tzw. ekspertów, mogło narzucać swoją wizję demokratycznym państwom. To może się przerodzić w uderzenie w system prawny w Polsce. Jestem o tym przekonana i nie wiem jak coś takiego mógł podpisać prezydent RP.

Być może prezydent chce przyciągnąć do siebie większą ilość wyborców lewicowych. Ale czy warto dla tych kilku procent głosów ryzykować w tak dużym stopniu przyszłość Polski?

Proszę zwrócić uwagę na to jaki ton i jaką narrację narzuca obóz Bronisława Komorowskiego. Twierdzą oni, że to jest konwencja, która przeciwdziała przemocy wobec kobiet. A przecież nikt rozsądny nie jest za przemocą wobec kobiet. Jest przecież wręcz przeciwnie. Sejm bowiem zawsze, niemal jednogłośnie przyjmuje przepisy chroniące kobietę przed przemocą. Tak więc tak sugestia otoczenia głowy państwa, jakoby ta konwencja kogokolwiek chroniła jest sugestią niewłaściwą i ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Obawiam się, że wręcz przeciwnie ten dokument może stać się źródłem przemocy wobec osób, które np. myślą tak jak ja, kierując się racjonalnymi kryteriami. Nie wiem czy my niedługo nie będziemy wzywani do sądów jeśli ośmielimy się skrytykować konwencję  lub osoby, które w oparciu o ten dokument będą chciały zmieniać płeć.

Rozmawiał Łukasz Sianożęcki

CZYTAJ TAKŻE: Komorowski podpisał wyrok ostateczny. Feministki i homolobby mogą legalnie toczyć propagandę. Co nas czeka po ratyfikacji?


Gender - groźna kulturowa inwazja!

Polecamy wSklepiku.pl książkę naszej publicystki Marzeny Nykiel „Pułapka Gender. Karły kontra orły. Wojna cywilizacji”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych