Plan Dudy na zmianę w polityce zagranicznej jest ciekawy, choć wymaga przedstawienia szczegółów. Nerwowa reakcja sztabu Komorowskiego mówi jednak wiele... NASZA RELACJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil PiS na FB
Fot. Profil PiS na FB

To nie może być polityka płynięcia w głównym nurcie, nie możemy zapaść w sen, przekonani, że wszystko dookoła samo się załatwi - to główny przekaz, z jakim Andrzej Duda przedstawiał swoje założenia dotyczące polityki zagranicznej, jaką chce realizować w roli prezydenta Polski. Byłem na sobotnim spotkaniu zorganizowanym przez Instytut Wolności i trzeba przyznać, że przemówienie Dudy - jak i jego debata z Igorem Jankem - wpisały się w strategię „aktywnego” odróżnienia na tle biernej i sennej polityki Bronisława Komorowskiego.

Pełne przemówienie Dudy znajdą państwo tutaj: Polityka obronna, diamentowe ambasady i G-20. Andrzej Duda o pięciu priorytetach polityki zagranicznej. Przeczytaj całe przemówienie!

Kandydat PiS na prezydenta przedstawił swoją wizję, w której Głowa Państwa jest aktywnym graczem na płaszczyźnie polskiej dyplomacji, a wysiłki podejmowane przez państwo - celem wzmocnienia pozycji Polski na arenie międzynarodowej - są zwiększone i zintensyfikowane. Siłą rzeczy w takim przemówieniu zabrakło jednak kilku wątków i kilku konkretów, które - w moim przekonaniu - paść powinny.

Ale po kolei. Po przedstawieniu planu - zawartego w pięciu kluczowych punktach - na swoją politykę zagraniczną jako prezydenta Polski Andrzej Duda był dopytywany o szczegóły tych zagadnień, które w wystąpieniu nie padły. Warto przy tym zwrócić uwagę na jego podsumowanie 25 lat polskiej dyplomacji, bo zawarta jest w nim istota tego, co Duda chce przeciwstawić dotychczasowej polityce.

Przesunęliśmy się na Zachód, wydobyliśmy się z rosyjskiej strefy wpływów - poprzez wejście do UE i przynależność do NATO. Jeśli mówimy o zysku 25-lat, to te dwa elementy są absolutnym plusem. Ale to nie oznacza, że powinniśmy się rozsiąść i cieszyć - sytuacja jest dynamiczna i zaczyna się to zmieniać na naszą niekorzyść

— mówił Duda.

Owe „rozsiadanie się” i „cieszenie” to jasny pstryczek w kierunku otoczenia rządu Platformy Obywatelskiej, ale przede wszystkim prezydenta Komorowskiego i jego otoczenia. Duda zaznaczył to zresztą pod koniec debaty, bezpośrednio zwracając się do gen. Stanisława Kozieja:

Otoczenie pana prezydenta - mówię tu o gen. Kozieju - zamiast mówić, że grozi nam wojna z Polską, zamiast straszyć Polaków, powinno zabrać się do pracy i aktywności na forum NATO, by domagać się zabezpieczenia dla Polski. To nie straszenie Polaków jest zadaniem dla polityków, ale tworzenie ram bezpieczeństwa

— przekonywał Duda.

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości wypunktował - nie odbiegając od dotychczasowej krytyki w wykonaniu innych przedstawicieli tej partii - błędy polskiej dyplomacji w sprawie zaangażowania na wschodzie Europy, zwłaszcza w kontekście Ukrainy.

Nasza rola jest podrzędna, może bardziej wykonawcza - sami skazujemy się na to, że sami skazujemy się na rolę, że zostawia się nas za drzwiami. Widać to ostatnio bardzo dobrze ws. Ukrainy

— mówił Duda.

Przypominał przy tym politykę i słowa śp. Lecha Kaczyńskiego, zaznaczył, że Polska powinna prowadzić bardziej aktywną politykę i występować w ostatnich kilku latach z konkretnymi inicjatywami w tym zakresie.

Mówienie o byciu przy stole proszę traktować jako stwierdzenie metaforyczne - chodzi także o to, w jaki sposób my kreujemy politykę całej Unii Europejskiej. W zeszłym tygodniu zadałem konkretne pytania - „szefowej unijnej dyplomacji” Mogherini, bo Donalda Tuska nie było. Te pytania dotyczyły tego, dlaczego Mogherini czy Tusk nie jadą do Mińska.To istotne pytania o mandat, jaki ma Francois Hollande czy Angela Merkel od instytucji Unii Europejskiej. (…) Oni w moim przekonaniu reprezentują interesy swoich krajów, a nie nasze

— mówił Duda.

W krytyce działań polskiej dyplomacji - w tym prezydenta - kandydat PiS powinien jednak nakreślić szerzej sprawę sojuszów regionalnych. Przy formowaniu planu polityki zagranicznej pomagał mu między innymi Krzysztof Szczerski - stąd moje zdziwienie, że zabrakło w nim jasno wyłożonego planu powrotu do idei, którą próbował realizować śp. Lech Kaczyński. Szczerski - kandydat PiS na ministra ds. europejskich - mówi o tym w niemal każdej rozmowie, w której podnoszone są sprawy polityki zagranicznej. Rozmawiałem z nim o tym również w czwartek - szkoda, że Duda poza odwołaniem się do słów nieżyjącego prezydenta, nie rozwinął jego wizji i nie nakreślił konkretnych inicjatyw, które pomogłyby wrócić do tamtych pomysłów.

To nie tylko Litwa, Łotwa i Estonia, ale i kraje nordyckie. Musimy szukać tu nici porozumienia i kreować naszą politykę. (…) Takie poszerzanie i tworzenie takich zrębów instytucjonalnych może pomagać krajom, które nie są w UE, a do tego dążą

— te słowa Dudy to za mało. A to przecież wątek, który jest niemal strategicznym i fundamentalnym w polityce zagranicznej, jaką proponuje PiS.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szczerski: Tusk w Brukseli jest traktowany jako Mr Nobody. „Trzeba Niemcom i Francuzom jasno mówić o roli Polski ws. Ukrainy!” NASZ WYWIAD

Tak w swoim przemówieniu, jak i podczas późniejszej dyskusji, Andrzej Duda sporą część czasu poświęcił na sprawy obronności. To bardzo dobrze - słusznie wytykano mu, że podczas pamiętnej konwencji rozpoczynającej na poważnie kampanię prezydencką, zabrakło tych wątków. Z tej perspektywy ciekawie wyglądał pomysł na „Newport+” (znów odsyłam do całości wystąpienia) i chęci wykorzystania zaplanowanego na 2016 rok w Warszawie szczytu NATO - tak, by wsparcie wojskowe NATO w Polsce i krajach Europy Środkowo-Wschodniej było o wiele większe. Zabrakło mi jednak zejścia niżej, na poziom konkretów - i wyjaśnienia, ile procent PKB powinniśmy przeznaczyć na obronność, jak liczna powinna być polska armia, czy powinniśmy wrócić do kwestii poboru do wojska.

Bardzo sensownie Duda wybrnął z problemu (nie)wspierania polityki prowadzonej przez Viktora Orbana. Kandydat PiS przyznał, że o ile podoba mu się polityka wewnętrzna premiera Węgier, z której warto korzystać na gruncie polskim (na przykład w kwestii walki z międzynarodowymi korporacjami), to nie możemy zgodzić się na jego politykę zagraniczną. Wybrzmiał w tym głos i sens, który nakreślił w piątek na naszym portalu Piotr Zaremba - nie ma sensu obrażać się na dany kraj. Trzeba patrzeć bardzo realistycznie i wyciągać wnioski. Inna rzecz, że nie warto też zapatrywać się ze ślepą fascynacją, co niekiedy miało w miejsce na polskiej prawicy i to niekoniecznie w samym PiS, co w jego otoczeniu.

CZYTAJ WIĘCEJ: Piotr Zaremba: Orban nie wierzy w Europę. My jesteśmy na nią skazani

CZYTAJ TAKŻE: Szymański: Popisem hipokryzji jest wyżywanie się na Orbanie. On nie robi niczego innego niż Francja czy Niemcy. NASZ WYWIAD

Ciekawie brzmiały postulaty zintensyfikowania działalności polskich instytutów, budowania polskich szkół dyplomacji i prawa - tak, by w przyszłości sensownie je wykorzystać. Duda wspomniał na przykład o planach powołania polskiego odpowiednika Instytutu Goethego, który miałby przygotowywać swoisty grunt dla polskiej dyplomacji.

Jeżeli tam będą silne polskie instytuty, które będą na bieżąco budowały pozycję Polski, to wszystko to składa się na kreowanie obrazu naszego partnera jako partnera, a nie aktora klasy B

— ocenił.

Co cieszy, nie zabrakło wątku polityki energetycznej. Duda - choć znów unikając konkretów, a pozostając na nakreślonych szkicach - mówił o konieczności odrzucenia pakietu klimastycznego.

Węgiel jest naszym wielkim skarbem i nie jest zgodna z polską racją stanu jakakolwiek dekarbonizacja. Powinniśmy z gruntu odrzucać takie pomysły. (…) Mamy potencjał do reorganizacji polskiego górnictwa, mamy świetne maszyny i mamy doskonałe kadry naukowe, które od dziesiątków lat zajmują się sprawami energetyki, chemią i węglem. (…) Bądźmy realistami - jeżeli pakiet klimatyczny będzie realizowany, to pętla będzie się na nas zaciskała coraz bardziej. (…) To cyniczna polityka Zachodu

— mówił Duda.

I znów - wiarygodnie zabrzmiało odwołanie się do dziedzictwa i wiedzy rodziców pracujących na AGH i unowocześnienia sposobu wydobywania polskiego węgla, ale zabrakło sprecyzowania, jak miałoby wyglądać w szczegółach zablokowanie zaakceptowanego już przez Polskę pakietu klimatycznego.

Andrzej Duda w swoim wystąpieniu i późniejszej rozmowie przedstawił się jako polityk, który celnie i szeroko nakreśla problemy, z jakimi zmaga się polska dyplomacja. Dobrze wypadło hasło Dudy o ograniczeniu prawa unijnego w Polsce, ciekawie wyglądał pomysł powołania Ośrodka Studiów Wschodnich - tym razem skierowanego na Zachód i Stany Zjednoczone. Z drugiej strony zabrakło choćby zasygnalizowania szerszej zmiany geopolitycznej: nakreślenia szkicu wspòłpracy z Chinami czy innymi państwami azjatyckimi. Duda popisał się wiedzą, ale miałem wrażenie, że jego pozytywny postulaty pozytywne były często zbyt ogólne. Inna rzecz, że formuła debaty skróconej do dwóch godzin nie pozwala na szczegółowe rozwinięcie każdego wątku.

Zabrakło mi również pytania - tu moja pretensja do Igora Jankego, ale i samego Dudy - o to, w jaki sposób jako prezydent wróci do sprawy katastrofy smoleńskiej, wyjaśnienia jej przyczyn i próby ściągnięcia do Polski wraku i czarnych skrzynek. Wbrew pozorom to nie żadne historyczne wydarzenie, ale problem, który wciąż pozostaje nierozwiązany. Do jakich instytucji międzynarodowych Duda zwróciłby się jako prezydent? Czy podjąłby tę kwestię w bilateralnych rozmowach z Rosją, czy z pomocą UE? Tego się nie dowiedzieliśmy. Znam reguły kampanii i wiem, że kamery TVN tylko czekają na wątek smoleński, a większość społeczeństwa jest tym tematem zmęczona. Niemniej jednak nie wszystkie słowa i pomysły muszą odpowiadać wszystkim obywatelom i wyborcom. Czasem będzie trzeba iść pod prąd. Również w kampanii.

Podsumowując - Andrzej Duda przedstawił się jako polityk o sporej wiedzy, z ogromnymi aspiracjami i oczekiwaniami wobec polskiej dyplomacji i polityki zagranicznej. To bardzo dobrze. Kandydat PiS potwierdził swoje przygotowanie, choć pozostawił też niedosyt - powtórzę, nie wiem, na ile to „wina” krótkiego czasu debaty, a na ile przygotowania samego Dudy. Wiem na pewno, że trzeba będzie wszystkie te kwestie omówić i dopracować w szczegółach. A jak wiadomo - diabeł często tkwi właśnie w nich.

Znamienna - i niestety ośmieszająca sztab prezydenta - była reakcja Bronisława Komorowskiego, którego ludzie próbowali na bieżąco reagować (na Twitterze) na słowa Andrzeja Dudy . Zabawa w debatę, którą zaproponował sztab Komorowskiego byłaby może i wesoła, gdyby nie to, że prezydent permanentnie odmawia dyskusji w cztery oczy, w świetle kamer i przy dużej widowni. Sztab Komorowskiego próbował twittować na przykład w ten sposób:

I przyznają państwo, że nie wygląda to poważnie. Nerwową reakcją sztab pana prezydenta potwierdził jednak, że prawdziwym i realnym kontrkandydatem jest tylko Andrzej Duda. Nacisk opinii publicznej, by obaj politycy zmierzyli się w debacie, w której wzajemnie będą mogli dopytać się o konkrety, szczegóły i wykazać wiedzą jest bardzo potrzebny.

Na dziś wiemy jedno - Duda chce zmiany, na którą ma pomysł i plan, do którego trzeba będzie dobudować konkrety. Na tle bezbarwnego Komorowskiego wygląda to całkiem nieźle.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych