Z ust Kopacz i Komorowskiego usłyszeliśmy na konwencji: „Nie mamy rozumu i co nam zrobicie?”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Władza obnosząca się ze swoim nieuctwem i tępotą wcale nie jest nieskuteczna. Bywa zabójczo skuteczna, bo odbiera ludziom krytycznym nadzieję na zmianę, wpędza ich w apatię.

Prezydent nie musi być wybitnym intelektualistą. Premier nie musi się znać na wszystkim i nie musi być nawet porywającym mówcą. A jednak dwóch najważniejszych funkcji w sferze władzy wykonawczej nie powinny sprawować osoby, o których w kategoriach wiedzy i intelektu nie da się powiedzieć kompletnie nic dobrego. W takich kategoriach można powiedzieć, że władza na najwyższych szczeblach w Polsce sięgnęła bruku, a nawet na metr w głąb tego bruku czy tego, co się pod nim znajduje. Ewentualnie da się powiedzieć rzeczy wyłącznie głęboko zawstydzające i budzące skrajne zażenowanie.

Mamy właśnie za sobą konwencję PO, na której wskazano kandydata tej partii w wyborach prezydenckich. I to, co powiedziała prezentująca kandydata Ewa Kopacz oraz sam nominat Bronisław Komorowski, wprawia w stupor przechodzący w fugę dysocjacyjną (impulsywną chęć ucieczki gdziekolwiek).

Wydukane z kartki przez Kopacz i Komorowskiego potwornie banalne, intelektualnie płaskie jak skute lodem jezioro myślątka każą po raz kolejny zadać pytanie: kto nami rządzi? Jakie kwalifikacje intelektualne mają osoby decydujące o warunkach życia i bezpieczeństwie 38 mln Polaków? Oczywiście przemówienia rzadko piszą ci, którzy je wygłaszają (choć są wyjątki), natomiast to zamawiający odpowiada za ich jakość. Odpowiada za to, co się za przemówieniami kryje. Podobnie jak odpowiada za zaplecze, które mu takie, a nie inne przemówienia tworzy, które wyznacza intelektualny horyzont konkretnego sposobu sprawowania władzy. Zwykle otoczenie prezydenta czy premiera jest dokładnym odwzorowaniem jego intelektualnych możliwości, horyzontów, sposobu rozumienia polityki i wizji oraz środków sprawowania władzy.

Wszyscy mają obecnie usta pełne wezwań, szczególnie do młodych ludzi, aby podnosili swoje intelektualne i profesjonalne kwalifikacje. Wszyscy trąbią o wiedzy jako podstawie dobrego funkcjonowania współczesnych społeczeństw, gospodarek i państw. Mamy się nieustannie uczyć i doskonalić. Tylko to wszystko można psu o budę potłuc, jeśli najwyżsi przedstawiciele elity władzy są żywym i jaskrawym przeciwieństwem owych wezwań i postulatów. Można nawet odnieść wrażenie, że jest to absolutnie bezwstydne i robione z premedytacją przekonywanie społeczeństwa, że władza może być totalnie głupia, niesprawna intelektualnie i pod każdym innym względem, a ludzie mogą jej co najwyżej skoczyć. Parafrazując kultowe powiedzenie z „Misia” Stanisława Barei, można uznać, że obecna władza w osobach jej najwyższych przedstawicieli mówi nam: „Nie mamy rozumu i co nam zrobicie?”.

To komunikat absolutnie obezwładniający, totalnie demobilizujący i prowokacyjny. Mówi się Polakom, szczególnie tym młodym, że powinni się starć ze wszystkich sił, ale tzw. elita władzy i tak uważa ich za idiotów, jeleni i naiwniaków. Oni (władza) chcą się obnosić ze swoim nieuctwem, tępotą i absolutną niewydolnością, bo mogą. Mogą pokazywać przeciętnym Polakom, że nauka, wysiłek, ciężka praca są dla kretynów. Prawdziwy cwaniak ma to wszystko gdzieś. I kompletnie tego nie potrzebuje, bo byłby nieszczęśliwy. Z tego powodu, że miałby wątpliwości, pokusy, żeby coś zrobić, czegoś się nauczyć, rozwiązać jakieś problemy. Nieuctwo i tępota zapewniają szczęście w zasadzie na poziomie czysto biologicznym, żeby nie powiedzieć wegetatywnym. I tyle wystarczy. Trzeba tylko znaleźć się w awangardzie aparatu partyjnego, który zapewni przejęcie i utrzymanie władzy. A do tego wystarczają zwykłe zwierzęce instynkty, czyli zagryzienie silnych rywali, regularne sprawianie łomotu słabszym i obsikanie jak największego terytorium.

Władza obnosząca się ze swoim nieuctwem i tępotą, na co przeciętny człowiek nie może nic poradzić, wcale nie jest nieskuteczna. Ona bywa zabójczo skuteczna, bo odbiera ludziom krytycznym nadzieję na zmianę. Ona wpędza ludzi w apatię, gdyż wydaje się tak nieunikniona jak trzęsienia ziemi czy inne naturalne kataklizmy. Im bardziej bezczelnie władza demonstruje swoją bezrozumność, tym trudniej coś z nią zrobić w kategoriach racjonalności, wiedzy czy technologii. Rządy głupców są często najtrwalszą formą sprawowania władzy. Ale w wypadku obecnie rządzących raczej trudno mówić o władzy głupców jako planie. To tak samo po prostu wyszło w wyniku działania negatywnej selekcji oraz strategii absolutnego minimalizmu, bo ona chroni przed popełnianiem większej liczby błędów oraz przed ryzykiem. Można powiedzieć, że jest to rezultat ewolucji obozu władzy. W sensie jak najbardziej darwinowskim, ale regresywnie.

Obecna władza rozpoczęła rządzenie w klasycznym sensie darwinowskim, czyli z udziałem rozumu, a po kilku latach wygrywać zaczęły cechy z rozumem mające coraz mniej wspólnego. Stąd na przykład zastąpienie strategii PR i marketingiem, czyli swego rodzaju polityczną fizjologią. To wszystko nie oznacza, że aby z obecnym układem wygrać, trzeba się sprowadzić do tego samego, fizjologicznego poziomu. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, jak to wszystko funkcjonuje. Bo nieadekwatna diagnoza skazuje na porażkę, a przynajmniej bardzo utrudnia zwycięstwo. Receptą na zwycięstwo nie jest pożegnanie się z rozumem, tylko przywrócenie mu odpowiedniej rangi. Co oznacza, że starych głupców nie odsuną od koryta nowi głupcy, lecz ludzie, którzy pokonają ich rozumem. Ostrym jak brzytwa.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych