Antoni Mężydło: Prezydent ma coraz większą rolę w Platformie. (...) Mam zagłosować przeciwko konwencji i okazać się zwolennikiem przemocy? NASZ WYWIAD

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

wPolityce.pl: Będzie miał pan miejsce na listach Platformy Obywatelskiej?

Antoni Mężydło, poseł PO: Nie wiem, a dlaczego pan pyta?

Ewa Kopacz miała zapowiedzieć, że ten, kto nie poprze konwencji (tzw. antyprzemocowej), miejsca na listach nie dostanie.

Ale pan wie, że ja z tym problemu nie mam – to już nawet Piotr Zaremba pisał u państwa na wPolityce.pl na mój temat. Miałem odpowiedzieć na jego list, ale nie zbliżały się te wybory, problem wydawał się być już nieaktualny…

CZYTAJ WIĘCEJ: List Piotra Zaremby do posła Antoniego Mężydły. „Niech Pan otworzy przyłbicę”

Zapraszamy na łamy portalu.

Dziękuję. Ale ja naprawdę mam poważne argumenty za tą konwencją.

Jakie?

Czytam wszystkie artykuły i opinie na temat tej konwencji – także te krytyczne – i nie znajduję poważnych argumentów przeciw. Płeć społeczno-kulturowa, o której pisze się w konwencji, to pojęcie prawne, niemające nic wspólnego z płcią biologiczną. Wszystkie pozostałe tezy: na przykład o niekonstytucyjności konwencji są naciągane.

Ale konwencja jest w kilku miejscach ideologicznie zabarwiona i otwiera furtkę dla środowisk skrajnie lewicowych i feministycznych. Granty i dofinansowania mogą popłynąć do nich strumieniem. Nie obawia się pan, że pana dobra wola zostanie wykorzystana w złym celu?

Nie, ponieważ nie zgadzam się z tym, co pan powiedział o ideologicznym zabarwieniu. Uważam, że podstawowym problemem, jaką podejmuje konwencja jest kłopot przemocy wobec kobiet i problem w rodzinie. Mimo że Polska nieźle stoi pod względem standardów w tej kwestii, to jeszcze więcej regulacji w tym kierunku nie zaszkodzi.

Ale tych nowych regulacji prawie nie ma.

I dobrze, że nie ma! Jak nie ma, to tym bardziej się nie powinniśmy się bać. Mamy to uregulowane w naszym prawie. Jedyny argument sensowny, który w rozmowie ze mną użył Antoni Szymański - działacz katolicki z Gdańska – jest taki, że konwencja może zmienić zwyczaje i obyczaje tradycyjne. Ale jeżeli zmieni, to tylko w tym kierunku – by nie było przemocy w rodzinie. Akurat te zmiany są korzystne, a wszystkie inne argumenty mnie nie przekonują.

Podsumujmy fakty. Polska nie ma problemu z przemocą wobec kobiet, a konwencja nic nie zmieni w prawie.

Tak. Niewiele.

Skoro nie wprowadza, to po co się dublować?

Ale nawet jeżeli trochę zmienią się zwyczaje i upowszechni się problem przemocy w rodzinie i wobec kobiet, to dobrze, bo skutki społeczne mogą być lepsze.

Nacisk tej konwencji jest taki, że rodzina jest źródłem tej przemocy.

Nie, przesadza pan. To nie ma charakteru propagandowego. A przynajmniej nie tylko – nikt z Kościoła ani organizacji katolickich, ani minister Królikowski nie podnosili tego argumentu.

Podnosili. Ale niech pan spojrzy na przykład na Szwecję, gdzie wprowadzona konwencja wcale nie pomogła. Statystyki dotyczące przemocy wobec kobiet są jeszcze gorsze.

To jak z moralnością i prawem – jeżeli społeczeństwo jest bardzo etyczne i moralne, to każdy stara się przestrzegać prawa ze względu na nakaz moralny. Także lepiej mieć postawę moralną, a nie prawną – i ten efekt może nastąpić.

I konwencja nie stanie się panaceum na te problemy. Więc po co ją przyjmować?

To nie jest panaceum na wszystkie problemy. Trzeba działać pod wieloma względami: akcją uświadamiającą, etc., ale trudno jest zagłosować przeciw konwencji antyprzemocowej. Jak przeciwko temu głosować? Bo jestem zwolennikiem przemocy?

To nieuczciwe postawienie sprawy, bo nazwa może być różna.

Ale ona ma taki charakter. Prawica demonstruje trochę na przekór.

A ja mam wrażenie, że skoro konwencja niczego nie zmienia w prawie, a daje furtki lewicy, to staje się demonstracją dla polityków, czy jest się po lewej czy po prawej stronie. I tutaj zgadzam się z Piotrem Zarembą.

Szkoda, że prawica dała się wepchnąć w te pozycje przy okazji tej konwencji. Piotr Zaremba zakwalifikował mnie do szufladki, twierdząc, że jeżeli ktoś zagłosuje za konwencją, to nie będzie już prawicą. A mnie osobiście zepchnął w pozycje bardzo lewicowe – że rzekomo tym sposobem głosowania zdefiniuję się jako lewica. Może jeszcze lewica postkomunistyczna?

Przesadza pan.

Ale uważam, że racjonalnie pojmuję tę konwencję .Powtórzę - niepotrzebnie prawica dała się w to wepchnąć. Zagłosuję zgodnie z własnym rozumem. Nie widzę możliwości zagłosowania przeciw – niby dlaczego? Dlatego, że jeden z arcybiskupów mówił, że po konwencji chłopcy zaczną zmywać naczynia? Jestem za tym! (śmiech)

Trywializuje pan problem.

Ale on też to strywializował. Czytając tylko prawnie definicje tam zawarte, właśnie o to chodzi! To jedyny przykład.

Powtórzę się - chodzi o furtkę dla lewicy.

Niepotrzebnie boicie się tej konwencji. Nie ma się co bać lewicy – ani w Polsce, ani w Europie. Dopiero w Grecji ostatnio odnieśli sukces. A dla przykładu - we Francji lewicowy projekt Hollande’a właśnie dogorywa.

A pani premier Ewa Kopacz mruga do polskiej lewicy i jej elektoratu.

Nie ma po co tam mrugać, oni sami się rozkładają. Elektoratu jest mało. Jeden procent Palikota i siedem procent SLD. Nie ma o co walczyć.

I chce mi pan powiedzieć, że to mrugnięcie okiem na przykład w sprawie związków partnerskich to nie jest skręt w lewo?

Nie wiem, czy związki partnerskie zostaną uchwalone w tej kadencji. Myśli pan?

Ależ skoro pani premier obiecała, to na pewno się wywiąże z obietnicy.

Związki partnerskie to poważniejszy problem niż konwencja, także społecznie. Tutaj jestem przeciwny i może mnie pan trzymać za słowo.

Zostawmy to. Obawiacie się w Platformie Andrzeja Dudy?

Na razie niech uzbiera elektorat pisowski. To by było dużo, ale on nawet tego pewnie nie uzyska. Brakuje mu czegoś, może charyzmy? Nie dość, że jest zastępcą swojego lidera w tych wyborach…

Oj, niech pan uważa z tym zastępcą. Pamięta pan, że Bronisław Komorowski był zastępcą Donalda Tuska w wyborach w 2010 roku.

Faktycznie. (śmiech) Ale w PiS chyba nie ma takiej mocnej postaci jak Bronisław Komorowski wówczas. A dzisiaj Komorowski to najistotniejsza postać polityczna związana z Platformą. Niech pan zobaczy, jaką rolę odgrywał przy formowaniu rządu!

A podobno to bezpartyjny prezydent…

I co z tego? (śmiech) Jeśli chodzi o politykę Platformy, to Bronisław Komorowski się bardzo liczy.

I będzie liczył coraz bardziej?

Tak. I dobrze.

A tzw. przewrót pałacowy to fantasmagorie?

Tak. Na razie tak.

I premier Ewa Kopacz jako silny lider poprowadzi silną Platformę do zwycięstwa w wyborach i trzeciej kadencji.

Oczywiście.

Uśmiecha się pan.

Tak, wie pan, skończmy… (śmiech)

Rozmawiał Marcin Fijołek

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych