Bronisław Komorowski ramię w ramię z Dukaczewskim. Obrona WSI pcha prezydenta w odmęty zakłamania i manipulacji

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski;PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski;PAP/Paweł Supernak

Bronisław Komorowski kolejny raz stanął w obronie WSI. Prezydent gra w otwarte karty, stając się obrońcą interesów środowiska zlikwidowanych paramafijnych struktur. Trudno o inną interpretację słów, w których przyznał, że kontynuowanie śledztwa ws. raportu dotyczącego WSI to „ważna decyzja”. W rozmowie z tokfm prezydent dodał, że cała sprawa „bardzo go interesuje”.

CZYTAJ TAKŻE: „To mnie bardzo interesuje…” Prezydent przyznaje się do wielkiej ciekawości w sprawie Macierewicza i likwidacji WSI

O zaskakującym procesie ws. likwidacji WSI powiedziano już wiele. Sprawa jest oczywista w świetle przepisów, jednak prokuratura przez lata badała, czy można pociągnąć do odpowiedzialności Antoniego Macierewicza, a gdy okazało się, że nie można tego zrobić, sądy nie chcą poprzeć tej oczywistej w świetle przepisów decyzji.

CZYTAJ TAKŻE: Prokuratura umarzając śledztwo dot. raportu o WSI powtarza tezy z odrzucanych wcześniej skarg. Kto odpowie za lata bezpodstawnych działań prokuratury?

Działanie wbrew oczywistościom i prawu sugeruje od dawna, jak wielkie interesy polityczne stoją za próbami ukarania Macierewicza za rzekome „zbrodnie”. Sam wiceprezes PiS sugerował, że bazą dla środowiska WSI jest dziś Bronisław Komorowski. Czy to on stoi za problemami Macierewicza? Zdaje się, że prezydent sam to właśnie sugeruje.

Komorowski odnosząc się do śledztwa dot. WSI przekonywał, że oczekuje w tej sprawie obrony standardów prawa i demokracji. Jednak dopuszczając się manipulacji i fałszowania rzeczywistości, udowodnił, że nie ma dobrych intencji, że gra w swoją polityczną grę.

To jest ważna decyzja, bo potwierdzająca to, że złamanie prawa nie może liczyć w prosty sposób na schowanie tego pod dywan. (…) Fakt jest faktem - o wiele lat zostało opóźnione wyjaśnienie sprawy i na wiele lat niektórym się upiekło coś, co nie powinno się upiec, tylko powinno być jednak obnażone i ukarane

— powiedział Komorowski we wtorek w radiu Tok FM.

Pusty śmiech jednak ogarnia, gdy prezydent Komorowski stawia się w gronie obrońców prawa i rzecznika odpowiedzialności za działania niezgodne z przepisami.

Gdzie był prezydent, gdy rząd PO-PSL i zaprzyjaźnione media zamiatały pod dywan kolejne afery? Gdzie słowa o odpowiedzialności za aferę Amber Gold? Za aferę hazardową? Gdzie apelowanie o odpowiedzialność za słowa nagrane ws. afery taśmowej? Gdzie walka o ukaranie posłanki Sawickiej i wyjaśnienie kwestii prywatyzacji służby zdrowia? Dlaczego prezydent milczy ws. odpowiedzialności urzędników KPRM za oczywiste błędy i łamanie prawa przy organizacji lotu do Smoleńska? Dlaczego nie dba o praworządność przy okazji infoafery, okrzykniętej „największą aferą korupcyjną III RP”?

Prezydent Komorowski wiele razy przełknął unikanie przez rządzących odpowiedzialności za błędy, zaniedbania i działania wbrew przepisom. Jednak raport dot. WSI poruszył go na tyle, by apelować o ukaranie posła Macierewicza. Bronisławowi Komorowskiemu, przymykającemu oczy na każdą nieuczciwość rządu jego byłej partii, brak wiarygodności, gdy wzywa do wyciągania odpowiedzialności za działania niezgodne z prawem.

Co ciekawe, nie precyzuje on, jakie przestępstwo miałby popełnić Macierewicz. Krytykuje jedynie orzeczenie prokuratury, która uznała, że nie ma podstaw, by byłego szefa komisji weryfikacyjnej ścigać. Wprost fałszuje przy tym rzeczywistość.

Ciekawi mnie jednak, jakie były motywacje takiej próby udowadniania, że wiceminister obrony narodowej nie jest funkcjonariuszem publicznym. To mnie bardzo interesuje

— krytykował decyzję o umorzeniu śledztwa Komorowski. Manipulował w ten sposób opinią publiczną.

Prezydent Komorowski musi bowiem wiedzieć, że śledztwo i działania prokuratury dotyczą decyzji i misji Antoniego Macierewicza, jako przewodniczącego komisji weryfikacyjnej WSI. Twierdzenie, że Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym, ponieważ był w tym czasie wiceministrem, jest zwykłą manipulacją i fałszerstwem. To mydlenie opinii publicznej oczu. Macierewicz jako przewodniczący komisji nie był funkcjonariuszem publicznym. Fakt, że pełnił inne funkcje jednocześnie, nie ma żadnego znaczenia. I prezydent Komorowski musi o tym wiedzieć. Mówiąc swoje słowa dot. Macierewicza musiał więc mieć świadomość, że kręci w tej sprawie.

Kolejny raz okazuje się, że sprawa WSI i działalność tej formacji jest piętą Achillesową Bronisława Komorowskiego, którego powiązania z tymi służbami od lat budzą uzasadnione wątpliwości i pytania. Prezydent chętnie zasłania się w tej sprawie niepamięcią, jak było przy okazji zeznań w procesie dotyczącym afery marszałkowej. Przy tej okazji prezydent przyznał nawet, że nie pamięta, czy czytał aneks do raportu z likwidacji WSI. Komorowski o WSI i swoich związkach z tą formacją nie pamięta zresztą od dawna, nie wyjaśniając de facto nigdy Polakom skąd bierze się jego przywiązanie do tych służb, jaką rolę pełnią one w jego karierze politycznej, jakie powiązania miał z Fundacją Pro Civili, co stało za jego skandaliczną postawą ws. afery marszałkowej, czy dlaczego woli nie zauważać oczywistych działań mafijnych i przestępczych, jakie toczyły WSI przez lata. Zdaje się, że Bronisław Komorowski ws. WSI pamięta głównie działania Macierewicza i autorów raportu z likwidacji tych paramafijnych służb.

Dziś Komorowski gra już jawnie na rzecz WSI, idąc ramię w ramię z takimi osobami, jak gen. Dukaczewski, czy płk. płk. Makowski i Polkowski. Obrona interesów WSI dla prezydenta musi być ważna, skoro pcha go w odmęty zakłamania i manipulacji Polakami…

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.