Zawracanie gitary przez ministra Arłukowicza i duch Ewy Kopacz – paranoja w opiece medycznej trwa

fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Pani premier dała znak życia! A właściwie nie dała, tylko ujawnił się jej duch. A z duchem, jak to z duchem, są tacy, którzy ponoć go widzieli, i tacy, którzy w niego nie wierzą. Do widzących zjawę premier Ewy Kopacz należeli „reporterzy” paru stacji telewizyjnych, relacjonujący owo zdarzenie w ciemnościach zza płotu jej kancelarii. Czyli, po prawdzie, osobiście jej ducha też nie widzieli, ale w niego wierzą…

Z duchem szefowej rządu niby spotkał się minister Bartosz Arłukowicz. Nie wiem, czy się spotkał, może tylko wpadł do jej biura, pograł sobie trochę na gitarze dla odprężenia, bo pogrywać lubi, może i wypalił skręta dla dodania sobie odwagi, po czym wyszedł do dziennikarzy na uliczny „briefing”? W każdym razie wierzący w ducha pani premier wiele się o ich spotkaniu nie dowiedzieli. Minister stwierdził jedynie, co następuje:

Uruchomiliśmy procedury…

— koniec cytatu, co ważne, gdyż ma świadczyć, iż on, Arłukowicz i duch Kopacz coś wspólnie przedsiębiorą.

Czyli jest dobrze. Stanowczy są oboje, dla dobra pacjentów oczywiście. Jak oznajmił, rozmów w realu z „grupą związkowców szantażujących pacjentów” nie będzie dopóty, dopóki lekarze rodzinni, skumani w Porozumieniu Zielonogórskim nie otworzą przychodni. Arłukowicz „chciałby przeprosić pacjentów za niedogodności i prosić o cierpliwość”, jednak najlepiej by było, gdyby „zmienili lekarza rodzinnego, po prostu”, lub w ogóle nie chorowali. Tego ostatniego nie powiedział, bo taki głupi to on nie jest, ale wiadomo, że naród polski jest wredny, zawsze robił władzom wbrew i choruje.

Sytuacja jak z programów „Prosimy nie regulować odbiorników” i „Mamy sposoby, by was rozśmieszyć” Latającego cyrku Monty Pythona. Jednakże dla nas, Polaków, śmieszna akurat nie jest. Nasza służba zdrowia jest jedną z najgorszych w Europie, i to nie w ocenie jeszcze bardziej wrednej opozycji, lecz samej Brukseli. Kiedyś miało być lepiej. Mieliśmy mieć taką opiekę medyczną, jaką chwalą się Niemcy, którzy twierdzą, że mają najwspanialszą opiekę medyczną na świecie. Za rządów Jerzego Buzka wdrażano gruntowną przebudowę naszego systemu właśnie na wzór niemiecki. Nawiasem mówiąc, córka premiera leczyła się ze swej ciężkiej choroby w bawarskim szpitalu w Erlangen i w nadreńskiej Kolonii, więc premier Buzek coś o ichniejszym systemie wiedział. Aliści, gdy władzę odzyskała postkomuna, minister zdrowia Mariusz Łapiński na powrót zastąpił raczkujące (z sukcesami) kasy chorych Narodowym Funduszem Zdrowia.

Chciałoby się powiedzieć za doktorem Štrosmajerem z czeskiego „Szpitala na peryferiach”: gdyby głupota miała skrzydła, Łapiński byłby orłem. W 2004 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, iż przepisy ustawy o powszechnym ubezpieczeniu w NFZ są sprzeczne z Konstytucją RP, co zaś dotyczy Łapińskiego – minister wyleciał z hukiem z rządu i partii, potem przykleił się do kanapowej Partii Emerytów, a bodaj dwa lata temu ojcowski Sojusz wybaczył mu dawne grzechy i ponownie przyjął w szeregi lewicy…

Niestety, od politycznego zgonu orła Łapińskiego do tej pory nie znalazł się odważny w żadnym z kolejnych rządów, który by powiedział: musimy pozamiatać! Byli natomiast kolejni nieudacznicy, z pozorantką przebudowy służby zdrowia, szefową tego resortu, obecnie premier Ewą Kopacz na czele, oraz partyjną przechrztą Bartoszem Arłukowiczem, który dla ratowania własnej kariery wypiął się na SLD w kryzysie i przyssał do Platformy. Koniec z końcem, w nagrodę były już premier Donald Tusk uczynił zeń nadzorcę służby zdrowia, a właściwie chłopca do bicia, któremu miał się „przyglądać”. Tusk wyjechał do Brukseli, a Arłukowiczowi przygląda mu się nadal premier Kopacz, która - w razie czego - może go wykopać, żeby naród widział, że i ona coś robi dla „odzyskania społecznego zaufania” (to z jej expose).

I jak tu nie wierzyć w duchy? Spektakl trwa.

Arłukowicz pokazuje tylko arogancki śmiech i wzruszenie ramion

— stwierdziła w „Gościu Poranka” w TVP Info, Anna Zalewska z PiS. I dodała:

Zachowuje się jeszcze gorzej niż Ludwik Dorn, który w 2005 roku chciał brać lekarzy w kamasze. Zachowuje się jak w ciężkim PZPR – ta jego narracja, straszenie od kilku dni, grożenie palcem i manipulacja…

Wszystko dla dobra pacjentów, ma się rozumieć. W prorządowej telewizorni pojawił się też duch Kazimierza Marcinkiewicz, byłego premiera PiS, który zamierza wrócić na salony polityki w innym przebraniu, w jakimś nowym szyku.

Minister zdrowia pracuje bardzo chaotycznie

— zrecenzował Marcinkiewicz. Między Kopacz a Arłukowiczem „nie ma chemii”, jednak, choć nie ma on

jakichś wielkich dokonań - każdy z nas to widzi (…), sytuacja go ochrania (…) nie można dymisjonować swojego ministra w momencie, kiedy jest atakowany przez lekarzy, którzy grożą zamknięciem gabinetów i nie podpisują kontraktów…

— ciągnął pan Kazimierz w gościnie w TVN24. Sam mistrz Machiavelli lepiej by tego nie ujął.

W całej tej zadymie z naszą najgorszą w cywilizowanej Europie opieką zdrowotną umyka uwadze to, co najważniejsze: że cały system musi ulec fundamentalnej przebudowie. Jak dotychczas kończy się na raz po raz pojawiających się zapowiedziach o konieczności likwidacji NFZ. Mówił o tym również sam Arłukowicz, dla przypomnienia:

Centrala NFZ będzie zlikwidowana. Zastąpi ją Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych, który będzie wyceniał świadczenia zdrowotne

— to cytat z wypowiedzi ministra z marca 2013 r. Jak wtedy oświadczył, w systemie opieki zdrowotnej miały nastąpić „rewolucyjne zmiany”. Wycen procedur medycznych miał dokonywać niezależny Urząd Ubezpieczeń Zdrowotnych, aby płatnik nie miał na nie wpływu, miała też być dokonana „weryfikacja jakości leczenia i premiowanie tych świadczeniodawców, którzy leczą najefektywniej, najszybciej i najbezpieczniej”, a ponadto miały powstać „regionalne mapy zapotrzebowania zdrowotnego”, aby skończyć z „planowaniem usług z poziomu centrali”, oraz „spójny system planowania inwestycji medycznych w regionie”.

Co jest? - tu ma rację Marcinkiewicz - „każdy widzi”. Na początku wczorajszej, telewizyjnej „Panoramy” znalazła się relacja ze spotkania ministra z duchem premier, na końcu zaś… - apel do narodu, by dofinansował hospicja dla ciężko upośledzonych dzieci, gdzie stoją puste łóżka, ponieważ brakuje pieniędzy na świadczenia. TVP1 wsparła akcję zbierania datków na leczenie małej Natalki, kluby sportowe szukają funduszy na leczenie kilkuletniego Oskara, jeden z uniwersytetów prosi ludzi dobrej woli o pieniądze na leczenie pracownicy, sparaliżowanej matki dwojga dzieci, która poślizgnęła się podczas pracy na posadzce i doznała poważnego urazu głowy… - podobnymi przykładami można rzucać jak z rękawa. Tylko, gdzie w tym wszystkim jest państwo?

Systemowa paranoja w naszej tzw. opiece medycznej trwa. 65-letnią mieszkankę Sosnowca zapisano na operację wszczepienia endoprotezy stawu kolanowego - termin: za… 17 lat. Ordynator Oddziału Ortopedii z Górnośląskiego Centrum Medycznego bił się w piersi, że mu wstyd, ale nie od niego to zależy, w kolejce czeka obecnie ok. 5 tys. pacjentów.

Jest na tę patologię w naszym systemie służby zdrowia i nie tylko jedno lekarstwo: trawestując powiedzenie hetmana Jana Zamoyskiego sprzed ponad czterystu lat, „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich polityków wybieranie”. Kto chce, niech nadal wierzy w duchy. Pani premier dała znak życia…

CZYTAJ TAKŻE: Para nieudolnych pediatrów pogrzebała służbę zdrowia. Gdzie jest dziś Kopacz, która w 2005 groziła premierowi?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych