Rak: Polska bez strategii. „Polityka bezpieczeństwa rządu jest chaotyczna, niekonsekwentna i pozbawiona logiki”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. mon.gov.pl
Fot. mon.gov.pl

Strategia bezpieczeństwa narodowego winna zawierać coś więcej niż sugestię powrotu do aktywnej polityki regionalnej. Polska powinna dążyć do tego, by mieć lepsze stosunki z Czechami, Słowacją, Ukrainą, Białorusią, Litwą, Łotwą i Estonią niż Niemcy i Rosja – ocenia historyk i publicysta Krzysztof Rak na łamach „Rzeczpospolitej”.

Jak twierdzi „strategia bezpieczeństwa narodowego”, którą w listopadzie podpisał Bronisław Komorowski, zastępuje „Strategię” zatwierdzoną w 2007 roku przez Lecha Kaczyńskiego.

Wbrew zapowiedziom doktryna Komorowskiego nie zdaje sprawy z dramatycznych zmian w naszym międzynarodowym otoczeniu, jakie się dokonały w ostatnich latach. W szczególności nie definiuje zagrożeń ze strony Rosji oraz nie formułuje sposobów osiągania długofalowych celów polityki zagranicznej i bezpieczeństwa

—utrzymuje Rak. Według niego nowa „Strategia” w odróżnieniu od tej z 2007 roku nie zawiera rozdziału definiującego poszczególne zagrożenia bezpieczeństwa narodowego i przedstawiającego ich hierarchię.

Nie znaczy to, że ta kwestia została pominięta. Jednak takie opisy zagrożeń jak poniższy trudno uznać za adekwatny do rzeczywistości: „W sąsiedztwie Polski istnieje ryzyko konfliktów o charakterze regionalnym i lokalnym, mogących angażować ją pośrednio lub bezpośrednio. Polska nie jest też wolna od form nacisku politycznego wykorzystującego argumentację wojskową”

—podkreśla publicysta. Jego zdaniem autorzy „Strategii” nie zauważają, że opisywane przez nich ryzyko dawno się zmaterializowało, a w naszym sąsiedztwie, na Ukrainie, od co najmniej pół roku trwa w najlepsze regularna i nieregularna wojna. „Strategia”, kontynuuje Rak, także zupełnie oględnie traktuje zagrożenia ze strony Rosji.

Diagnoza polityki Kremla została tak sformułowana, aby pozbawić ją realnego znaczenia. [..] Uwaga o negatywnym wpływie polityki Moskwy na bezpieczeństwo regionu to eufemizm służący ukryciu faktu, że Rosja stanowi zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa

—dodaje Rak. Według niego nie ma żadnego powodu, aby fakt ten skrywać za mniej kub bardziej wyszukanymi konstrukcjami frazeologicznymi.

Doktryna bezpieczeństwa winna wyjaśniać naturę zagrożeń ze strony Rosji. Po pierwsze, tych natury geopolitycznej. Wskazać, że pierwszoplanowym celem Moskwy jest zniszczenie politycznej wspólnoty Zachodu. Najpierw przez wbicie klina w więzi transatlantyckie, co będzie skutkowało wycofaniem się Stanów Zjednoczonych z Europy i likwidacją NATO lub jego przekształceniem z sojuszu obronnego w organizację współpracy politycznej

—twierdzi publicysta. W jego opinii w miejsce wspólnoty transatlantyckiej Moskwa chciałaby stworzyć sojusz eurazjatycki wraz z kontynentalnymi mocarstwami zachodnioeuropejskimi (Niemcami, Francją i Włochami).

Sukces tych zamierzeń oznaczałby dla Polski marginalizację polityczną i geopolityczne osamotnienie (brak realnych gwarancji bezpieczeństwa)

—podkreśla. Po drugie, jak twierdzi Rak, doktryna winna analizować realne zagrożenia militarne.

Rosjanie wielokrotnie otwarcie grozili Polsce: atakiem rakietowym, jądrowym, a nawet zupełnym zniszczeniem państwa. Bagatelizowanie tego rodzaju ostrzeżeń jest nieodpowiedzialne. Tym bardziej że takie scenariusze są ciągle ćwiczone przez wojska rosyjskie podczas corocznych manewrów „Zapad”

—przekonuje. I dodaje:

Wreszcie po trzecie, trzeba zwrócić uwagę na cały kompleks zagrożeń związanych z dostawami surowców energetycznych. Strategia pomija fakt, że Polska jest nadal w pełni uzależniona od dostaw rosyjskiego gazu i ropy naftowej

Jego zdaniem strategia nie dotyka też zagrożeń związanych z polityką naszych zachodnich partnerów. Nie zauważa niekorzystnej ewolucji procesu integracji europejskiej polegającej na marginalizacji państw małych i średnich (a zatem i Polski) i dyktacie mocarstw.

Najjaskrawszym przykładem „koncertu mocarstw” jest zgubna dla polskich konsumentów i gospodarki polityka klimatyczna. W jej efekcie będziemy musieli zlikwidować górnictwo i elektrownie węglowe. Grozi nam, że stracimy samowystarczalność w produkcji energii i będziemy zmuszeni kupować drogi prąd z Niemiec i Rosji

—tłumaczy publicysta. Ten siłą rzeczy krótki i powierzchowny przegląd pozwala według niego wysnuć wniosek, że „Strategia” pomija najważniejsze zagrożenia i wyzwania dla bezpieczeństwa narodowego Rzeczypospolitej.

Nieadekwatny opis zagrożeń skutkuje brakiem strategicznych wytycznych polskiej polityki bezpieczeństwa. A przecież jesteśmy obecnie świadkami końca epoki pozimnowojennej. Tworzy się nowy układ równowagi, który ma wpływ na międzynarodową pozycję Polski

—wyjaśnia. Jego zdaniem nie ulega wątpliwości, że zwrot w polskiej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa dokonany na początku 2008 r. przez tandem Tusk–Sikorski się nie powiódł.

Polegał on na rezygnacji z budowania przywództwa regionalnego Polski. Miało je zastąpić zbliżenie z Berlinem i Moskwą, którego przesłanką było uznanie niemieckiego przywództwa w Europie i budowa partnerskich stosunków z Rosjanami

—przypomina Rak. Jednakże Berlin, jak zaznacza, w zamian za zgodę na swoje przywództwo, nie zaoferował nam niczego.

Nie próbował nawet łagodzić sprzeczności interesów w stosunkach dwustronnych (niechęć do obrony flanki wschodniej NATO, forsowanie niekorzystnej dla polskiej gospodarki polityki klimatycznej). Rosjanie natomiast nawet nie próbowali udawać, że traktują nas jak partnera, o czym boleśnie się przekonał Donald Tusk, w momencie gdy Moskwa w styczniu 2011 roku zaskoczyła go publikacją raportu na temat katastrofy w Smoleńsku. Pełne fiasko tej polityki wyszło na jaw, gdy się okazało, że nie ma dla nas miejsca przy stole dyplomatycznym decydującym o przyszłości Ukrainy

—podsumowuje. Nowa strategia winna więc zawierać coś więcej aniżeli sugestię powrotu do aktywnej polityki regionalnej.

Osiągnięcie bowiem status quo ante to tylko pierwszy krok. Powinniśmy postawić sobie bardziej ambitne zadania. Dążyć do tego, aby Polska miała lepsze stosunki z Czechami, Słowacją, Ukrainą, Białorusią, Litwą, Łotwą i Estonią niż Niemcy i Rosja. Wstępem do tego byłoby realizowanie polityki „zero problemów” z sąsiadami, a w pierwszej kolejności przezwyciężenie antagonizmów z Litwą. Taka strategia musiałaby być obliczona na co najmniej dekadę, a zatem zakładałaby szeroki konsensus klasy politycznej

—przekonuje. Dopiero na takim trwałym fundamencie polityki regionalnej moglibyśmy budować partnerskie stosunki z mocarstwami (przede wszystkim Niemcami) i pozycję w Unii Europejskiej.

Silne środkowoeuropejskie ugrupowanie regionalne na pewno zostałoby zauważone przez Waszyngton, który mógłby je uznać za atrakcyjnego partnera w grach w przestrzeni eurazjatyckiej. W takiej konstelacji Polska winna wystąpić z inicjatywą zawarcia dwustronnej umowy wojskowej z USA, która dawałaby nam zapasową gwarancję bezpieczeństwa na wypadek dalszej erozji NATO

—twierdzi publicysta. Tak jednak, jak podkreśla, w Polsce nie ma w ogóle kultury strategicznej.

Najwyraźniej polskim politykom dokumenty strategiczne nie są potrzebne. Prowadzi to do tego, że działania państwa polskiego są niekonsekwentne, chaotyczne i często pozbawione logiki

—zaznacza.

Ryb, Rz

Przeczytaj także: Jednak ktoś na nas czyha. Nasza analiza strategii bezpieczeństwa BBN

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych