Fałszywe śpiewy, spacer po metrze i klonowanie Hani - żenująca kampania w żenującym stylu dobiega końca. Uff!

PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Bardzo kiepska merytorycznie kampania wyborcza kończy się i z tego powodu naprawdę można odetchnąć. Właściwie wszystkie partie uznały, że kluczem do zwycięstwa w samorządach będzie promocja ogólnopolska. Po raz kolejny okazało się, że w zderzeniu z partyjną machiną naprawdę niezależne komitety nie maja do powiedzenia nic, albo bardzo niewiele.

A nawet ci wielcy poszli w końcówce kampanii w taki jarmark i populizm, że aż szkoda gadać. Potworną tandetą powiało z Warszawy, gdzie spacer po nieotwartym metrze urządziły sobie „przyjaciółki Ewcia i Hania”. Bez kasków. Czyli to już nie budowa, choć nie otwarte?

ZOBACZ: Ale cyrk! HGW bierze Kopacz na przejażdżkę II linią metra. Pani premier rozanielona: „Trzeba sklonować Hannę Gronkiewicz-Waltz!” ZOBACZ ZDJĘCIA

Wszystko to zostało oblane toną lukru. Wcześniej, w Radomiu, Ewa Kopacz nawet mówiła coś o tym, że ktoś jej mówił, że dobrze by było tam zbudować metro. Cała ta głupia konstrukcja lingwistyczna została zbudowana po to, żeby pani premier mogła zapewnić, iż byłoby to możliwe tylko w przypadku „sklonowania Hani”. Taki żart. Można się śmiać. Ha, ha, ha…

Na tym tle naprawdę merytorycznie wypada nieskłonny do kabarecików Jarosław Kaczyński. Na podsumowującym kampanię spotkaniu w Radomiu przestrzegł zresztą wyborców, aby nie ulegali medialno - politycznej grze, w którą próbuje wciągnąć nas władza. Wbił także wyjątkowo ostrą szpileczkę w panią premier.

Ewa Kopacz mówi, że chce być blisko ludzi. Wobec tego zadam pytanie, gdzie była przez siedem ostatnich lat?

— zapytał Kaczyński i trudno się z nim nie zgodzić.

Ostatni moment kampanii to dla niektórych kandydatów „być, albo nie być” i w ich przypadku ryzyko przeholowania z „zabawnością” jest większe. Rzut na taśmę może być skuteczny, ale można się też wywalić o własne sznurówki. **Sympatyczny skądinąd Przemysław Wipler postanowił zaśpiewać. Niestety. Że to niby taki luźny facet. Po zaśpiewaniu wyjaśnił, że konstrukcja reklamy opiera się na schemacie, że Wipler „będzie lepszym prezydentem niż piosenkarzem”. No, raczej nie będzie i tu zaczyna się horror, bo nie życzę ani sobie ani jemu, żeby musiał wrócić do śpiewania.

W tym wszystkim sukcesem może okazać się kampania PSL-u, który kompletnie zniknął na końcówce kampanii. A to ponoć takie ważne dla ludowców wybory. A może już poczuli, że „frajerzy” na nich nie zagłosują?

Wszyscy kandydaci, i to godne podkreślenia, zachęcają do udziału w wyborach. To oczywiście broń obosieczna, bo można się mocno wybić, ale tez ewentualny kop w tyłek zaboli bardzo. Moment prawdy nadchodzi.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych