„Miał w sobie jakąś hardość. Nawet gdy był bardzo chory, starał się siedzieć przy stoliku, ubrany w normalną koszulę. Nie chciał, by go widzieć w chwili słabości” - tak prof. Zbigniewa Religę wspomina Bolesław Piecha w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”. Europoseł PiS i były wiceminister zdrowia opowiada również o tym, jak wybitny kardiochirurg odnajdował się w świecie polityki.
Przeprowadzenie pierwszego w Polsce przeszczepu serca wymagało odwagi, wizji, charyzmy. Do tego konieczny był upór i fantazja do łamania stereotypów. To jest część pomnikowa Religii, bo był też normalnym człowiekiem, ze słabościami, kontrowersyjnymi wypowiedziami. Pracowałem z nim i wiem, bo sam miewałem z nim trudne relacje
— twierdzi Bolesław Piecha.
Podkreśla jednak, że „profesor Religa pokazał, że potrafi wznieść się ponad osobiste ambicje, że są dla niego rzeczy dużo ważniejsze.
Spora część wywiadu poświęcona jest atakom Ewy Kopacz na profesora, o czym pisał niedawno tygodnik „wSieci”.
Czytaj więcej: Maja Narbutt we „wSieci”: Niechęć Kopacz do Religi wykraczała poza poetykę walki politycznej
Piecha przyznaje, że był zdziwiony karierą ówczesnej przewodniczącej komisji zdrowia.
Gdy Religa został ministrem, ich relacje były z początku dobre. Potem ona zaostrzyła ton, moim zdaniem z powodów koniunkturalnych. Najbardziej profesora dotknęło oskarżenie, że nic nie robi. Potraktował to jako obrazę
— wspomina były wiceminister zdrowia.
Przypomina, że dokonania prof. Religii były nieporównywalnie większe od osiągnięć Kopacz, którą wspomina jako „niewyróżniającą się posłankę”. Według niego jej zachowanie wobec kardiochirurga „wykraczało poza granice normalnej opozycyjności”.
Ewa Kopacz nie odnosiła sie do meritum, tylko atakowała personalnie. Miałem wrażenie, że Religa jest solą w oku.
— mówi b. wiceminister zdrowia.
Bolesław Piecha przywołuje również w pamięci moment, gdy prof. Religa zwierzył mu się, że jest ciężko chory.
Samochód ruszył, a on: „Mam raka”. „Jak to?”. „Płuca”. Nie zacytuję, co dokładnie powiedział, bo lekarze mają dość specyficzny sposób mówienia o swoich chorobach. (…) Nie będę powtarzał, bo to było dość brutalne, ale sens był taki, że on się nie da
— wspomina poseł PiS.
Religa nadal bardzo ciężko pracował i zbyt mało czasu poświęcał na wypoczynek. To potęgowało jego cierpienie, szczególnie w późniejszym stadium choroby. Dzień po operacji Piecha odwiedził go w szpitalu.
Był w ciężkim stanie. Trudno się z nim rozmawiało, gdy był w pozycji horyzontalnej. (…) Nie lubił tego. Miał w sobie jakąś hardość. Nawet gdy był bardzo chory, starał się siedzieć przy stoliku, ubrany w normalną koszulę. Nie chciał, by go widzieć w chwili słabości
— opowiada.
Piecha odnosi się również do twierdzeń, że prof. Religa dużo palił i walczył z chorobą alkoholową.
Lekarze, zwłaszcza „zabiegowcy”, pracują w ogromnym stresie. Drugi czynnik to krótki czas, w którym można stres odreagować
— tłumaczy.
Zastrzega jednak, że nigdy nie widział prof. Religii z kieliszkiem.
Ale z papierochami sobie nie poradził. Wie pan, kiedy byliśmy młodzi, to ponad połowa lekarzy paliła. Dopiero potem zaczęło dochodzić do nas, że to szkodliwe
— przyznaje.
Podziwiam takich ludzi jak Religa. Nie robił wokół swojej choroby zadęcia, nie szukał cudu, nie oskarżał wszystkich naokoło. To miara odpowiedzialności za swoje życie. A on był odpowiedzialny
— dodaje Piecha.
Religę zapamiętał jako „zwierzę polityczne”.
Gdyby żył dalej, byłby w polityce. Zresztą należał do dawnego pokolenia lekarzy, którzy mieli ogromne poczucie misji. Dopiero w ostatnich latach ważna stała się kasa, a nie misja. Religa to był propaństwowiec. Dobro wspólne to było hasło jego życia, także w polityce
— podsumowuje Bolesław Piecha.
bzm/”Tygodnik Powszechny”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/219223-boleslaw-piecha-o-prof-relidze-nie-chcial-by-go-widziec-w-chwili-slabosci