Miesiąc do wyborów. Oto kilka powodów, dlaczego ich wyniki niewiele nam powiedzą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Tomasz Waszczuk/Radek Pietruszka
PAP/Tomasz Waszczuk/Radek Pietruszka

Dokładnie za 30 dni, 16 listopada 2014 roku wybierzemy władze samorządowe. Na miesiąc przed wyborami zupełnie nie czuć gorączki kampanii wyborczej, ale po rozlosowaniu numerów komitetów wyborczych przez niezastąpioną PKW, można pokusić się o pierwsze podsumowania.

CZYTAJ WIĘCEJ: PO za PiS-em, Korwin-Mikke z siódemką. Rozlosowano numery komitetów wyborczych

Wyniki listopadowych wyborów - poza kilkoma wyjątkami - są raczej łatwe do przewidzenia. Mniej więcej wiadomo bowiem, że w większych miastach (jeśli chodzi o nazwiska prezydentów) niewiele się zmieni. Dla przykładu - w Warszawie walka trwa o to, by Hanna Gronkiewicz-Waltz nie wygrała w pierwszej turze, a w Krakowie ciekawie będzie dopiero w drugiej, gdy zacznie się pojedynek Majchrowski-Lasota. 16 listopada może co najwyżej przynieść odpowiedź co do skali klęski Platformy w stolicy Małopolski.

Zagadką pozostaje wynik wyborów na przykład w Katowicach, gdzie dość niespodziewanie z kandydowania zrezygnował dotychczasowy prezydent i murowany faworyt Piotr Uszok. Ciekawie może być w Opolu czy Częstochowie, gdzie równe szanse ma trzech kandydatów, a urzędujący prezydent wcale nie jest pewny swego. Ale to raczej wyjątkowe sytuacje, bo karty - z grubsza - są rozdane.

Skoro ciekawe pojedynki odbywają się tylko lokalnie, to można zapytać o ogólnopolski wynik wyborów w sejmikach wojewódzkich. Dość przytomnie przyjęto, że to właśnie te rezultaty są wiarygodną miarą poparcia dla partii, a nie konkretnych kandydatów.

Ale i tu nie można wysnuć żadnych stuprocentowych wniosków, niezależnie od tego, jakim wynikiem zakończą się wybory. Platforma zrobiła bowiem spory unik, podpinając się pod popularnych lokalnie prezydentów. Efektem takiej współpracy są (gdzieniegdzie) wspólne komitety wyborcze, czego najlepszym przykładem jest Wrocław, gdzie ciężko będzie ocenić, czy mieszkańcy popierają bardziej Platformę czy po prostu wierzą Rafałowi Dutkiewiczowi (komitet nazywa się „Dutkiewicz z Platformą”).

W taki czy inny sposób Platforma przykleiła się do kandydatów w kilku miastach na Śląsku, w Białymstoku czy Rzeszowie. Wszystko po to, by ogłosić zwycięstwa, które tak do końca zwycięstwami Platformy nie są. Sprytnie i zapewne w wielu miejscach skutecznie.

W listopadzie będziemy mieć do czynienia z kolejnym „remisem ze wskazaniem” na którąś ze stron (jak podczas eurowyborów), przejęciem kilku sejmików wojewódzkich przez PiS i pewnie wyraźnym spadkiem poparcia PO w porównaniu z poprzednimi wyborami samorządowymi. Niewiele wskazuje na to, że odchylenie wyborczego wahadła będzie większe niż wskazują na to sondaże (dziś remisowe). Choć, rzecz jasna, w ciągu miesiąca wiele się może jeszcze zdarzyć.

Ze specyfiki samorządowych zmagań zdaje sobie też sprawę Jarosław Kaczyński. Gdy zapytałem go o oczekiwania dotyczące listopada, podzielił się dygresją, która dobrze obrazuje myślenie w PiS o samorządowych wyborach.

Nasi działacze naprawdę chcą, byśmy przejęli władzę. Oczywiście, na niższych szczeblach chcą rządzić, co nie zawsze oznacza, że to muszą być rządy PiS. Staramy się z tym walczyć, to pewna choroba w polskich samorządach. Żeby zobrazować to, o czym mówię, przytoczę pewną anegdotę sprzed kilku lat. Przyjechałem do pewnego miasta i ucieszyłem się, że czeka na mnie tak wielu działaczy, a okazało się, że byli to wszyscy lokalni politycy, nie tylko PiS. W Polsce się to zdarza – ale nie jest to niechęć do władzy, a chęć zdobywania jej w sposób indywidualny

— mówił Kaczyński.

CZYTAJ WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński dla wPolityce.pl: Nie spodziewamy się po rządzie Kopacz niczego dobrego. NASZ WYWIAD

Również dlatego, poza lokalnymi kampaniami prowadzonymi w poszczególnych miastach, kampania i tak dotyczy spraw ogólnokrajowych. I wyborcy, przynajmniej jeśli chodzi o sejmiki wojewódzkie, będą kierować się właśnie nimi. Stąd dobrym ruchem wydaje się próba wykorzystania „ludzkiego” oblicza Ewy Kopacz przez PiS, które domaga się potwierdzenia tej narracji konkretami. Inna rzecz, czy zostanie odpowiednio „pociągnięta” i wykorzystana.

CZYTAJ WIĘCEJ: PiS mówi „sprawdzam!” Ewie Kopacz i składa projekt ws. obniżenia wieku emerytalnego. Czy pani premier jest naprawdę „bliżej ludzi”?

Wszystko wskazuje jednak na to, że zbliżające się wybory samorządowe zbyt wiele nam nie powiedzą. Będą dla obu głównych stron jedynie grą na przeczekanie, rozgrzewką i przystawką przed daniem głównym - wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. A sukces ogłoszą wszyscy. Na prawdziwe wyniki poczekamy jeszcze rok.

Ale i przystawki bywają smaczne.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych