Premier Kopacz - „nowa Lady-Power dla Europy?” To zależy, kto ocenia i czego oczekuje…

fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

„Pierwsze koty za płoty”, tak można skomentować kurtuazyjne wizyty premier Ewy Kopacz w Berlinie i Paryżu.

Ich kolejność, jak zwykle przy takich okazjach, była nieprzypadkowa. Oznacza, kogo uważamy za najważniejszych partnerów lub chcielibyśmy za takowych uważać. Bo, że Niemcy i Francja nimi nie byli, że wręcz - mimo istnienia figury płaskiej, tzw. Trójkata Weimarskiego - darliśmy z nimi koty, wystarczy przypomnieć próbę sklecenia antyamerykańskiej osi Berlina i Paryża z Moskwą w czasach kanclerza Gerharda Schrödera i prezydenta Jacquesa Chiraka, czy połajanki tego ostatniego, aby w międzynarodowych sprawach Polska trzymała język za zębami, że pominę np. gazową pępowinę z rosyjskiego Wyborga do Gryfii (Greifswaldu).

Teraz jest „bardzo dobrze”, a będzie jeszcze lepiej. Tak w każdym razie zapewniły zgodnie premier Kopacz i kanclerz Angela Merkel, która cieszy się z „kontynuacji polityki rządu Donalda Tuska” oraz - jak powiedziała – że między nią i szefową nowego gabinetu „gra chemia”. Na początek nie obyło się bez drobnych wpadek. Wchodząc na stopnie z czerwonym dywanem Merkel potknęła się o omal nie wylądowała na ziemi, czego idąca obok niej Kopacz nawet nie dostrzegła, a parę kroków dalej pani kanclerz musiała pociągnąć za ramię nową polską koleżankę, która sprawiała wrażenie, jakby chciała podejść do płotu, przed którym notabene ukłoniła się nie wiedzieć komu…Ale - nic to, skoro „gra chemia” to i muzyka grać musi.

Panie sprawiały wrażenie „odprężonych” i „optymistycznie” nastawionych, komentują dziś niemieckie media. Na pierwszy ogień poszła Ukraina, co do której mają podobne zdanie: że trzeba pomagać w jej europeizacji, że zawieszenie broni jest kruche itp. „oczywiste-oczywistości”. A że diabeł tkwi w szczegółach, o szczegółach panie nie rozmawiały. Bądź co bądź, było to ich inauguracyjne spotkanie, na robocze przyjdzie czas. Kopacz nie omieszkała jedynie zaznaczyć, że widzi Ukrainę jako pełnoprawnego członka UE, co kanclerz Merkel kurtuazyjnie przemilczała. Poglądy Niemiec w tej kwestii jest bowiem inne: stowarzyszenie Ukrainy z unią - „ja”, rozszerzanie wspólnoty - „nein”. Jak nie patrzeć, obie panie utrzymują, że „Europa powinna mówić „jednym głosem”, czyim? To już wyjdzie w praniu…

W katalogu polsko-niemieckich rozbieżności jest też sprawa polityki energetycznej, ochrony klimatu  i reedukacji emisji CO2. Podczas gdy Niemcy wyłączają reaktory i postawili na energię odnawialną, do czego nas zachęcają i oferują współpracę, polska energetyka opiera się na węglu, a w trosce o środowisko chcemy „kiedyś-tam” wybudować elektrownie atomowe. Przy okazji Kopacz z góry uprzedziła, że nie dopuści do podwyżek cen prądu w Polsce z powodu widzimisię UE, i nie cofnie się nawet przed postawieniem veta na brukselskim forum.

Pełna zgoda panowała natomiast co do zastąpienia złotówek eurowalutą: owszem, Polska ma taką „wolę” - zapewniła Kopacz - lecz wywiązanie się z tego de facto zobowiązania akcesyjnego sprzed naszego wstąpienia do UE będzie zależeć od sytuacji gospodarczo-finansowej w kraju i kondycji euro. Tymczasem nie spełniamy kryteriów konwergencji, więc tematu nie ma. Pojawił się za to inny, drażliwy problem: reparacji za zniszczenia wojenne z powodu napaści III Rzeszę na Polskę. Od razu wyjaśnię: na spotkaniu premier Kopacz z kanclerz Merkel nie było o tym mowy. Padło jedynie pytanie na konferencji prasowej, „czy istnieje taka wola polityczna”, aby o tym „w ogóle ponownie rozmawiać”?

Odpowiedz Merkel była krótka i jednoznaczna: „wola polityczna” do rozmowy „na każde stawiane pytanie” istnieje zawsze, jednak „aktualnie nie widzi takiej dyskusji”. Kopacz dodała, że „naturalnie takie kwestie są lub były (podkreślenie moje) omawiane na szczeblu rządowym”, oraz, że może (znów moje podkreślenie) o tym porozmawiamy, gdy będziemy mówić, o czym będziemy rozmawiać…

Co to oznacza i czy w ogóle coś oznacza? Nie jest to żadna deklaracja i – w oparciu o doświadczenie - niczego bym sobie po tych trzech zdaniach nie obiecywał.

Tak czy owak, w tytule swej relacji z pierwszej wizyty szefowej polskiego rządu rozgłośnia Deutsche Welle postawiła pytanie: „Nowa Lady-Power dla Europy?” Jakkolwiek to zabrzmi, to kanclerz Merkel ustawiła na początek polską „Lady Power” na czerwonym dywanie we… właściwym kierunku. Na pocieszenie można dodać, że potknięcia na świeczniku polityki nie należą do rzadkości. Prezydent Francji Francois Hollande, z którym Kopacz spotkała się po wizycie w Berlinie, palnął w Chinach, że bardzo sobie ceni współpracę Paryża i… Tokio w walce z terroryzmem, i zamiast o narodzie chińskim mówił o japońskim… Pałac Elizejski wystosował później przeprosiny i tłumaczył tę gafę jego „zmęczeniem”. Przepraszał też prezydenta Algierii Abd al-Aziz Buteflika za komentarz Hollande’a, który żartował po rozmowach w tym kraju swego ministra spraw wewnętrznych Manuela Vallsa, że „powrócił cały i zdrowy, a to już dużo”…

Żartów podczas krótkiego wypadu Kopacz do Paryża nie było. Były, jak sama skwitowała, „trudne rozmowy”. Podobnie jak w Berlinie, główny temat stanowiła redukcja emisji gazów cieplarnianych. W tym kontekście premier podkreśliła: „Moim interesem jest walka o to, żeby polska gospodarka nie straciła” i liczy na zrozumienie Francji oraz jej poparcie na forum Rady Europejskiej. Co w zamian? Mówić wprost, Francuzi oczekują, że zdobędą lukratywny kontrakt na budowę polskiej elektrowni atomowej.

Co z tego wyniknie w praktyce? Czy Francja i Niemcy np. w odniesieniu do Rosji zbliżą się do postawy naszego rządu, czy odwrotnie? Pożyjemy, zobaczymy. Jak mówi francuskie przysłowie, „obiecane jagody nie wypełniają koszyka”. Jest jeszcze jedno porzekadło: „czyny są rodzaju męskiego, obietnice żeńskiego”… A propos, tymczasem premier Kopacz ma o wiele więcej do roboty we własnym domu po siedmiu latach rządów jej partii. Według najnowszego raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ogłoszonego akurat w czasie podejmowania przez nią nowych obowiązków, spośród 34 państw członkowskich tej organizacji gorzej niż u nas żyje się w tylko w Meksyku i Turcji. W przyjętej skali od 0-10 punktów, np. dostępność mieszkań w naszym kraju eksperci ocenili na 0,3 pkt, poziom polskich wynagrodzeń na 1,5 pkt., służbę zdrowia - za którą minister Kopacz była odpowiedzialna przez pierwszą kadencję w gabinecie Tuska - na… 2,8 pkt., podobną notę wystawiono nam za czystość środowiska. Najwięcej, bo 9,6 pkt. zebraliśmy jedynie za edukację, ale i to ma raczej gorzki posmak, wziąwszy pod uwagę, że znakomicie szkolimy kadry specjalistów na użytek zagranicy; emigracji za chlebem młodych Polek i Polaków raport OECD akurat nie uwzględnił.

Nowa „Lady-Power” dla Europy? – że powtórzę pytanie za Deutsche Welle, na które ta rozgłośnia nie odpowiedziała. Dlaczego? Pewnie dlatego, że „wszystko jest relatywne”, a mówiąc wprost - zależy, kto ocenia, na czym się opiera i czego oczekuje…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.