Czy Ewie Kopacz można przypominać o kłamstwach ws. ziemi przekopanej "na metr w głąb"?

PAP/Radek Pietruszka
PAP/Radek Pietruszka

W ostatnich dniach z hukiem wrócił temat działania Ewy Kopacz po katastrofie smoleńskiej, kiedy to występowała jako minister zdrowia i obecna była w Moskwie podczas gdy identyfikowano ciał. Punktowanie przez Prawo i Sprawiedliwość faktu, że po tamtym zachowaniu oraz słowach, które na mównicy sejmowej padły z ust obecnej pani premier, a okazały się zwykłym kłamstwem, niezwykle oburza tzw. mainstreamowych dziennikarzy. Przecież wówczas Ewa Kopacz wykazała się niezwykłą odwagą, a PiS bezczelnie szkaluje dobre imię szefowej rządu - słyszymy w medialnych przekazach.

Tylko że temat moralnej legitymacji Ewy Kopacz do pełnienia funkcji prezesa Rady Ministrów wcale nie został podniesiony przez PiS. Owszem, zarówno Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla wPolityce.pl, jak i Anna Zalewska podczas sejmowej debaty po expose wspomnieli o tym skandalicznym epizodzie z politycznego życia Ewy Kopacz. Jednak prezes PiS w tej samej wypowiedzi wskazał, że nie chciał uczynić z tego przekazu dnia, dlatego nie wszedł na mównicę. Czy taktyka nieepatowania tamtymi wydarzeniami była słuszna? Może jednak trzeba społeczeństwu przypominać cytaty o „kopaniu ziemi na metr w głąb” i „pracy polskich patomorfologów ramię w ramie z rosyjskimi”. A także jak ochoczo dziękowała Władimirowi Putinowi i Tatianie Anodinie Ewa Kopacz w Moskwie za współpracę.

Tym bardziej, że i tak koniec końców Prawu i Sprawiedliwości przypisano łatkę tych, którzy okrutnie znęcają się nad nową premier, która przecież jest taka swojska i konkretna. Retorykę, której partia chciała zresztą uniknąć, powstrzymując się od dłuższych komentarzy ws. zachowania Kopacz po 10/04. Świetnie w tę wpisał się materiałem we wczorajszych „Faktach” Jakub Sobieniowski. Mijając się z prawdą za wszelką cenę chciał udowodnić, że w kwietniu 2010 r. Ewa Kopacz perfekcyjnie wywiązała się z tego trudnego zadania. Warto ten materiał zobaczyć, aby uświadomić sobie do jakiego stopnia można manipulować społeczeństwo.

Jednak w tym przypadku fakty mówią przecież same za siebie. Jak się mają do zapewnienia o przekopywaniu smoleńskiej ziemi na metr w głąb fakt, że jeszcze kilka miesięcy, a nawet rok później w miejscu tragedii odnajdowane były szczątki ofiar? Albo słowa, w których słyszeliśmy - i wtedy naiwnie w nie jeszcze wierzyliśmy - o pracy polskich i rosyjskich lekarzy ramię w ramię, do tego, że potem okazało się, że nie byli oni dopuszczeni do czynności procesowych? Przecież koronnym przykładem tego, jak bardzo Ewa Kopacz nie wywiązała się wówczas ze swoich obowiązków są pozamieniane ciała. Dużo o jej „zaangażowaniu” po 10/04 mówi też ten film: Jak Kopacz Rosjanom dziękowała za „zaangażowanie” i „dobrą pracę” przy sekcjach zwłok

O tym wszystkim trzeba przypominać. Bo to pokazuje, że Ewa Kopacz naprawdę nie ma moralnego prawa piastowania wysokich stanowisk w państwie, a co więcej - może nawet powinna za te czyny i słowa odpowiedzieć.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.