Szczyt bezczelności Kluzik-Rostkowskiej - list "o usprawnieniach w nowym roku szkolnym"

Niczym biskupi na niedzielę, słowo do dyrektorów szkół i przedszkoli skierowała Joanna Kluzik-Rostkowska. Żeby było zabawniej list szefowej MEN nosi jakże mylący tytuł: „Usprawnienia w nowym roku szkolnym”.

Kto posłał do szkoły pierwszoklasistę, ten wie, że to co dzieje się w szkołach za sprawą MEN z usprawnieniem ma niewiele wspólnego. W wielu szkołach do tej pory panuje chaos, dzieci uczą się na zmiany, a te maluchy, które miały mniej szczęścia - w kontenerach. Darmowe podręczniki, pozostawiające wiele do życzenia pod względem merytorycznym zostały aresztowane przez dyrektorów szkół, obawiających się, by rodzice nie musieli płacić kar za zniszczenia. Przecież „Nasz elementarz” ma służyć kolejnym rocznikom maluchów. Czy to się komuś podoba czy też nie.

Co ma do powiedzenia szefowa MEN dyrektorom?

Nie wszystko można i nie wszystko trzeba robić z dnia na dzień. Polska szkoła nie potrzebuje rewolucji, ale ewolucji

— oznajmia Kluzik-Rostkowska dwa tygodnie po przeprowadzeniu rewolucji właśnie.

A to niespodzianka! Po co więc było wypychać na siłę do szkół sześciolatki? Nie można było pozostawić rodzicom prawa wyboru?

Tym bardziej, że i tak w nadchodzącym nowym roku szkolnym wprowadzamy wiele znaczących zmian. Dajemy darmowy podręcznik pierwszoklasistom, zapraszamy do szkół sześciolatki

— czytamy dalej w liście szefowej MEN do dyrektorów szkół i przedszkoli.

Zapraszacie? Tu już minister Kluzik-Rostkowska niebezpiecznie zaczęła sięgać szczytów bezczelności. MEN przyłożył rodzicom pistolet do skroni, zmuszając ich, wbrew ich woli do wysłania maluchów do szkół. Koalicja rządząca spuściła w klozecie 1 200 000 podpisów pod wnioskiem wstrzymującym reformę, tym samym pokazując rodzicom wypięty, błyszczący peowsko-peeselowski zadek i dając im do zrozumienia, że nie mają nic do powiedzenia. I to ma być zaproszenie? Wolałabym nigdy nie być nigdzie zapraszaną przez szefową MEN.

Jestem otwarta na wszelkie Państwa uwagi i postulaty. Jeśli macie pomysł, jak można dalej usprawnić życie w szkole, prześlijcie proszę do MEN swoje propozycje. Obiecuję, że wszystkie zostaną przedyskutowane

– kończy szefowa MEN.

Jeśli pani minister jest otwarta na uwagi tak samo szeroko, jak przez ostatnie 10 miesięcy, to wszelkie uwagi i postulaty można słać prosto na Berdyczów.

Pocieszające jest w całym liście tylko jedno. Jego ton. Jakby łagodniejszy i mniej stanowczy. A w punkcie ósmym załącznika do owego listu czytamy:

Możliwe będzie odroczenie nauki w pierwszej klasie szkoły podstawowej tylko na wniosek rodzica, poparty opinią poradni psychologiczno-pedagogicznej; dyrektor nie może odmówić odroczenia.

Jakże to inna postawa od tej, którą podczas grudniowego spotkania z rodzicami prezentował były już premier Donald Tusk.

Premier obawia się, że rodzice będą odraczali posłanie swoich dzieci do szkoły, dlatego zrobi wszystko, żeby nie było możliwości zbyt dużego manewru, aby były sztywne przepisy, które to uniemożliwią. W praktyce będzie to oznaczało odebranie rodzicom możliwości decydowania o edukacji swoich dzieci

– relacjonowała wówczas spotkanie z szefem rządu Karolina Elbanowska.

Czyżby pani minister przestraszyła się chaosu, jaki zapanował w szkołach i postanowiła nieco złagodzić kurs? Czyżby to było zachęcanie rodziców do odroczeń, z którymi jeszcze kilka miesięcy temu ministerstwo walczyło? Szkoda tylko, że mleko się rozlało. A trzeba było słuchać rodziców i ekspertów, którzy mówili, że szkoły nie są na tę „ewolucję” gotowe, a eksperyment MEN zaszkodzi dzieciom. Mądra szefowa MEN po szkodzie. Całe szczęście, że odchodzi. Choćby na chwilę.

Czytaj także:

Prawnuk pisarza miał rację. Ch…, d… i kamieni kupa. Nie inaczej jest z reformą edukacji

———————————————————————————————————

„Moi Rodzice” to najbardziej wyczekiwana książka ostatnich lat. O Lechu i Marii Kaczyńskich w rozmowie z Dorotą Łosiewicz opowiada ich córka Marta Kaczyńska: „Moi Rodzice” Książka do nabycia wSklepiku.pl. Polecamy!