W czasie ostatniej konferencji prasowej premier Donald Tusk tłumaczył dlaczego kolejna afera w kręgach rządowych to, jak się wyraził, „przykra sprawa”.
Pytany przez dziennikarza o swój komentarz premier wyjaśnił:
Widać gołym okiem, że to przykra sprawa. Po pierwsze — ktoś nielegalnie podsłuchiwał ministrów. Chcę powiedzieć, że mam wystarczająco dużo wyobraźni, że każde z was byłoby w dość przykrym nastroju, że było nagrywane w ostatnich dwóch latach. Nie będę robił tego testu, bo znam jego wynik — kto z państwa poczułby się wtedy radośnie? Czy w związku z tym nie określiłby takiej sytuacji jako przykrej?
Jak widać świadomość, że ktoś nagrywał rozmowy premiera i jego ministrów powoduje nie lada ból głowy szefa rządu. Widząc skalę zdziczenia, degrengolady i poziom kompromitujących dealów, jakie omawiał Belka z Sienkiewiczem, to nie może dziwić. Można sądzić, że premier ma świadomość, że pod jego rządem już zaczęła tykać bomba, której zapewne zatrzymać nie sposób.
Premier Tusk rzeczywiście ma powody do zmartwień, podobnie jak jego ministrowie. Z doniesieniami dotyczącymi afery taśmowej oraz słowami Tuska świetnie koresponduje bowiem materiał Marka Pyzy z „wSieci”. Tygodnik opisał analizę, przygotowaną przez polskich chemików, którzy przyjrzeli się procedurze badania próbek smoleńskich pod kątem obecności materiałów wybuchowych.
Okazuje się, że w tej sprawie skala rażących błędów jest dramatyczna. Zapewne są one wynikiem celowego działania. Inaczej trudno tłumaczyć niespotykaną nieudolność. Sprawia to wrażenie celowości, a nie przypadku.
Jak wiele rozmów w sprawie materiałów wybuchowych odbyli najważniejsi politycy w kraju? Z iloma ludźmi rozmawiał Donald Tusk lub jego wysłannicy? Jak często ta sprawa była przedmiotem tajnych, czy wręcz nielegalnych spotkań na linii politycy-prokuratorzy? W ilu knajpach o tym rozmawiano licząc na dyskrecję? Ile taśm ze smoleńskimi spotkaniami jest dziś do ujawnienia?
Widząc rozmowy Belki z Sienkiewiczem nie można mieć żadnych wątpliwości: w imię utrzymania się przy władzy obecna ekipa rządowa na pewno byłaby w stanie brutalnie sterować śledztwem i prowadzić je tak, by nic groźnego dla władzy z niego nie wynikło.
Czy tak było? Trudno tę tezę odrzucić, skoro okazuje się, że biegli wykryli w próbkach substancje, których wykryć nie byli w stanie, a procedurę interpretowania wyników zaplanowano tak, by nie przyznać oczywistych wyników: materiały wybuchowe mogą być w próbkach ze Smoleńska.
Donald Tusk ma zdaje się świadomość, że to nie on w tej chwili jest rozgrywającym. A uderzenie może przyjść w każdej chwili i z każdej strony.
Publikacja Marka Pyzy wskazuje jednoznacznie, że również Smoleńsk, który władze zdaje się traktowały jako temat zabezpieczony, jest źródłem potencjalnego ciosu. A będzie to cios nokautujący.
Przytaczając słowa ministra Sienkiewicza po tym ciosie z Tuska i jego ekipy zostanie jedynie „ch.j, dupa i kamieni kupa”…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/201085-panie-premierze-bomba-juz-tyka-ile-tasm-ze-smolenskimi-spotkaniami-jest-do-ujawnienia