Podzielam opinię prezesa NBP – niezależnie od tego, w jak paskudny sposób mówili, to nie rozmawiali o przestępczych dealach, ale o wspólnych działaniach NBP i rządu
— mówił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej zorganizowanej po wybuchu afery taśmowej.
Premier stwierdził, że nic się nie stało - nie będzie żadnych dymisji, a szef rządu w zasadzie uznał, że jest zadowolony z zachowania podsłuchanych. Jedyne uwagi kierował wobec Sławomira Nowaka:
Chodzi o ujawnione zachowania o charakterze nielegalnym. Dzisiaj prokurator generalny – i taka jest też moja ocena tego zdarzenia – podjął działania dotyczące rozmowy byłych ministrów: pana Sławomira Nowaka i pana Parafianowicza. Jeśli sformułowania i słowa, które zostały zacytowane padły w rozmowie między oboma ministrami, to prokuratura ma tutaj co robić. Dlatego nie może być w żadnym wypadku akceptacji i tolerancji dla takich zachowań…
— mówił Tusk.
Premier podkreślił, że zachowanie Nowaka rozczarowało go, ale nie ma w tej sprawie nic do zarzucenia swojemu otoczeniu:
Nie mam w tej sprawie nic do dodania, jeśli chodzi o działania wobec byłych ministrów. Wyjaśnieniem tej sprawy zajęła się prokuratura. Osobiście dla mnie to duże rozczarowanie i nie zmienia tego fakt, że dzisiaj Sławomir Nowak wycofał się z życia publicznego i Platformy. To rozczarowanie jest głębsze i nie dotyczy tylko kwestii współpracy…
— urwał szef rządu.
Samą rozmowę Nowaka z Parafianowiczem nazwał „dyskwalifikującą”.
Najbardziej groteskowo Tusk odniósł się do rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem:
W tym aspekcie podzielam opinię prokuratora – że ta pierwsza analiza tych wypowiedzi nie wskazuje na przekroczenie prawa. Jest dość bulwersujący styl – źle jest, że kuchnia wygląda w taki sposób i ludzie ze sobą rozmawiający, niewiedzący, że są słuchani, używają języka nie do zaakceptowania. Ale nie naszą rolą jest ocena kultury zachowań, tylko decyzje, działania i ocena tych działań pod względem prawnym…
— mówił.
Premier podkreślił, że charakter rozmów obu panów był „propaństwowy”.
Jeśli chodzi o czysto merytoryczną ocenę tego, co usłyszeliśmy, to nie znajduję tam spraw, które kazałyby mi podejmować jakieś decyzje wobec ministra Sienkiewicza. Podzielam opinię prezesa NBP – niezależnie od tego, w jak paskudny sposób mówili, to nie rozmawiali o przestępczych dealach, ale o wspólnych działaniach NBP i rządu
— ocenił.
Szef rządu irytował się z powodu interpretacji, które sugerowałyby winę obu polityków.
Niektóre interpretacje i to, co mówili obaj politycy, nie zawsze miało się do rzeczywistości. Gdy obaj politycy wyrażali krytyczne opinie wobec ministra Rostowskiego, ja byłem w akcji namawiania go, by pozostał na stanowisku… (…) Nie wysyłałem pana ministra Sienkiewicza - to spotkanie odbyło się z inicjatywy prezesa NBP. Po tym spotkaniu pan minister poinformował mnie, na jaki temat rozmawiano
— podkreślił premier.
Tusk złościł się też na sugestie kłamstw w sprawie wiedzy dot. Amber Gold.
Pojawia się też wątek dotyczący mnie - odnośnie do Amber Gold. Prezes Belka przy okazji innej sprawy wspomniał mi, że ocenia tę kwestię jako niepokojącą - było to w czasie, w którym zajmowała się tą sprawą prokuratura. Śledczy dwukrotnie się tym zajmowali…. (…) Zaprzeczałem sugestiom, bym upominał mojego syna, dysponując tajnymi informacjami ze służb, gdy rozpoczął współpracę z OLT
— mówił Tusk, dodając, że teza o jego wcześniejszej wiedzy w temacie jest „absurdalna:.
Mocno podkreślał wątek nielegalnych podsłuchów.
Nie chcę w żaden sposób umniejszać negatywnego znaczenia informacji, jakie przedostały się do opinii publicznej poprzez nielegalne nagrywanie. Chcę jednak podkreślić, że po raz pierwszy w historii po 1989 roku mamy do czynienia z sytuacją z zorganizowanym z zewnątrz podsłuchem. Krążą informacje, by sądzić, że ten proceder był dobrze zorganizowany, trwał dłuższy czas. To przestępstwo miało nie dobro publiczne, ale permanentne podsłuchiwanie polityków partii rządzącej
— mówił.
I dodawał:
Destabilizuje się państwo polskie przez zorganizowany proceder zakładania podsłuchów!
— grzmiał Tusk.
Apelował też do opozycji.
Proponuję, by panowie się zastanowili, czy chcą stanąć ramię w ramię z tymi, którzy dali im narzędzia do sformułowania takich postulatów
— mówił premier.
Tusk powiedział też, że spodziewa się publikacji kolejnych nagrań i taśm:
Warszawa aż huczy od pogłosek, że będą następne materiały - będę starał się oddzielać to, co jest interpretacją, nadużyciem lub atakiem politycznym od tego, co jest brzydką sprawą, która wymaga działań o charakterze prawnym
— tłumaczył.
Dopytywany przez dziennikarzy o rozmowę Parafianowicz-Nowak, odpowiedział:
Ta rozmowa dyskwalifikuje tych polityków. Czy doszło do działań przestępczych? To rozstrzygnie prokuratura. Ocena polityczna jest miażdżąca - czy do tego dojdzie negatywna ocena pod względem karnym? To decyzja prokuratury
— mówił Tusk.
Zaznaczył, że kariera Nowaka zakończyła się definitywnie. Zapewnił, że dopóki będzie rządził Platformą, nie będzie szans na powrót byłego ministra transportu.
Premier był też zapytany o ocenę służb specjalnych.
Każdy wątek jest badany w tej sprawie. Nie mam zastrzeżeń co do działania dzisiejszych szefów służb specjalnych. Szczególnie będzie to dotyczyło BOR, ale także wszystkich innych służb, czy ludzi dawnych funkcjonariuszy w służbach
— deklarował, sugerując, że za sprawą mogą stać służby specjalne Polski, jak i zagraniczne.
Nie muszę chyba tłumaczyć, jak niebezpieczne mogą być tego typu praktyki…
— urwał.
Zaznaczył, że nie będzie ani przedterminowych wyborów, ani dymisji.
Rozumiem namiętności, które targają prezesem Kaczyńskim. Ale nie będę uczestniczył w tym planie, bo ten plan napisał ktoś inny…
— tajemniczo zasugerował Tusk, mówiąc o „wspólnikach” nagrywających.
Odniósł się też do szans odwołania jego rządu poprzez propozycję konstruktywnego wotum nieufności:
Rząd obejmuje ten, kto wygrywa wybory. Ale możliwa jest też druga reguła - następuje zmiana kadencji, gdy ci, którzy wygrali, tracą większość. Jeśli się okaże, że Jarosław Kaczyński będzie przekonujący dla liderów innych partii, w tym tej koalicyjnej, i powstanie nowa większość, to ja znam reguły gry… (…) Natomiast jeśli pytacie mnie o ocenę - to nie chciałbym być na miejscu polityka, który organizuje zmianę ekipy rządowej na podstawie przestępczych podsłuchów
— irytował się szef rządu.
Pytany o „dziwną sekwencję zdarzeń” związaną z dyskusją nad przyszłością Jacka Rostowskiego, projektem ustawy o NBP i nagranymi rozmowami, Tusk odparł:
Projekt ustawy jest obecny w ministerstwie finansów na długo przed tą rozmową. Projekt ustawy nie jest owocem tej rozmowy. (…) Jeśli państwo nie chcecie mi wierzyć, to zajrzyjcie do swoich archiwów, zobaczycie, jak trwało odwołanie ministra Rostowskiego. On zgłaszał intencje odejścia na długo przed tą inkryminowaną rozmową ministra Belki i ministra Sienkiewicza
— mówił Tusk.
Zapewnił, że „uczciwe zbadanie wszystkich zdarzeń” wykazuje, że zarówno premier Tusk, jak i Platforma, są czyści w tej sprawie.
To, że w kuchni politycznej ludzie mówią o sobie nie najlepiej - jestem do tego przyzwyczajony. Ale to daleka droga do działań o charakterze dwuznacznym
— ocenił.
Premier został zapytany o projekcie inwestycyjnym, który Sienkiewicz ocenił jako „ch…, d… i kamieni kupę”.
Opinia ministra Sienkiewicza, którą pan połowicznie zacytował w sprawie Polskich Inwestycji Rozwojowych, jest sprzed roku. To opinia na wyrost, bo PIR wtedy zaczynał swoją działalność. Dziś nie sformułowałbym tak drastycznym językiem skuteczności działania PIR. Ta opinia wynikała z małej kompetencji ministra w tej sprawie
— żartował szef rządu.
Dziennikarze dopytywali, dlaczego miałaby to być „przykra sprawa” - jak napisał na Twitterze.
Napisałem informując o godzinie i dniu konferencji, że to przykra sprawa. Widać gołym okiem, że to przykra sprawa. Po pierwsze - ktoś nielegalnie podsłuchiwał ministrów. Chcę powiedzieć, że mam wystarczająco dużo wyobraźni, że każde z was byłoby w dość przykrym nastroju, że było nagrywane w ostatnich dwóch latach. Nie będę robił tego testu, bo znam jego wynik - kto z państwa poczułby się wtedy radośnie? Czy w związku z tym nie określiłby takiej sytuacji jako przykrej?
— prowokował Tusk.
Jedno jest pewne - minister Sienkiewicz Nobla za poezję czy prozę by nie dostał
— żartował premier.
W sprawie gazoportu Tusk oświadczył, że wykonawca gazoportu narzekał na kontrolę w sprawie jego budowy.
Wracając do sprawy negocjacji między Belką a Sienkiewiczem, w trakcie których padały słowa o ochronie Polski przed PiS w sprawie sfinansowania deficytu przez NBP.
Obaj panowie zastanawiali się, na ile możliwe jest w Polsce finansowanie deficytu. To debata, którą prowadził świat nieustannie w czasach kryzysu. (…) Największa presja, by powiększać deficyt pochodziła od polityków opozycji
— zrzucał odpowiedzialność Tusk.
Pouczył przy tym dziennikarkę „Gazety Polskiej” o dobrym wychowaniu i tym, jak należy zadawać pytania, by nie były insynuacją. Dodał, że w jego opinii nagrywały „osoby trzecie”.
W tej ostatniej sprawie wydaje mi się, że pogląd, by to Sienkiewicz lub Belka nagrywali, byłby tak karkołomny, że można go wykluczyć. Wydaje mi się też mało prawdopodobne, że to Nowak nagrał Parafianowicza lub Parafianowicz Nowaka… (…) Tylko na podstawie logicznych argumentów możemy pogląd, że to nagrywający nagrywał rozmowę, wykluczyć… Tych materiałów jest więcej - więc to, że zostały nagrane w sposób nielegalny, jest jakby poza dyskusją
— ocenił.
Dodał, że „poważnym zadaniem” jest to, kto w ten sposób chciał uzyskać swoje cele.
Nie ma mowy o tym, by przedstawiciel rządu wpływał na postępowanie NBP. Dlatego wydaje mi się, że zarzut, że mogła być presja rządu na NBP, nie znajduje potwierdzenia.
Pytany o sprawę „dealu” Belki z Sienkiewiczem w sprawie odsunięcia szans na powrót PiS do władzy przez dodrukowanie pieniądza, Tusk odpowiadał:
Ta rozmowa ma aspekty, które łatwo wywołują szyderczą opinię na temat ich rozmówców. (…) To, że minister Sienkiewicz się tak troszczy o Platformę, jest wzruszające… Natomiast każdy, kto zna choćby elementarnie konstytucję, uprawnienia NBP, rządu i Sejmu - dobrze wie, że tego typu pogaduszki nie mogły mieć żadnego praktycznego znaczenia
— odparł.
Odnosząc się do sprawy „dotowania pod stołem” prywatnych, zagranicznych linii lotniczych, odpowiedział:
Jest taki wyścig między lotniskami regionalnymi, by zwabić… (…) O słowa trzeba pytać autora tych słów. Nie ma stołu, nie ma dotacji… To jest problem, że charakter i styl przeprowadzonej rozmowy pozwala dżentelmenom używać brutalnych skrótów, które są paskudne, ale nie są adekwatne do rzeczywistości. (…) Znam wiele osób, które podzielają opinię, że zwycięstwo PiS oznacza katastrofę. To pogląd wysoce kontrowersyjny, ale niedaleki od prawdy
— tłumaczył się Tusk.
Pytany o to, czy pozostali nagrani nie mogą być teraz szantażowani nagraniami, premier mówił, że jest spokojny w tej sprawie.
Mamy taki kłopot logiczny i ustrojowy - jeśli miałbym zakładać, że w Polsce wszyscy rządzący politycy byli podsłuchiwani i nagrywani - to wszyscy podlegają groźbie szantażu. Wolę skupić się na wyjaśnieniu tej kwestii. Chcę dowiedzieć się, kto może być zainteresowany szantażem ministrów
— mówił Tusk.
Na koniec premier rzucił „nie lękajcie się” do dziennikarzy w sprawie kolejnych konferencji prasowych.
svl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/200895-niebywale-premier-znow-mowi-ze-nic-sie-nie-stalo-nie-bedzie-zadnych-dymisji-tusk-zadowolony-z-podsluchanych