Dzisiaj nie umiałbym powiedzieć, że jestem człowiekiem lewicy – wtedy robiłem to bez zahamowań
— mówi Adam Michnik, tłumacząc dlaczego niedawno uznał swoją książkę z 1977 roku „Kościół, lewica dialog” za anachroniczną. W publikacji Michnik zarysował perspektywę spotkania między lewicą a Kościołem. Zdaniem naczelnego „Wyborczej” dzisiejsza lewica przybrała zupełnie inny charakter, dlatego trudno mu się z nią utożsamić.
Słowem tym określa się formację postkomunistyczną, której nie odmawiam zalet, ale nie widzę w niej wiele wspólnego z tą lewicowością, o której myślałem podczas pisania.
W opublikowanym na łamach Tygodnika Powszechnego zapisie spotkania otwartego, w którym wspólnie z ks. Adamem Bonieckim i dziennikarką TOK FM szukają „równowagi między Palikotam a Rydzykiem”, Michnik wyraża swój wielki zawód kształtem obecnego Kościoła, co jest dla niego „najbardziej bolesne”.
Wtedy miałem wrażenie, że Kościół zapraszał mnie do rozmowy i nie odczuwałem żadnej wrogości. Nieufność może tak, ale nie wrogość. Dzisiaj mam poczucie, że w wystąpieniach prominentnych przedstawicieli Kościoła (niedawno np. u ks. Dariusza Oko w telewizji) moje nazwisko funkcjonuje jak przezwisko
— ubolewa naczelny Wyborczej. Nie towarzyszy temu jednak refleksja nad własnymi działaniami, konsekwentnie zwalczającymi Kościół. Dostrzega za to, że działania czołowych antyklerykałów właściwe nie są, ponieważ negują Kościół w całości. To zdaniem Michnika błąd.
Rzecz w tym, że to, co najistotniejsze i najbardziej wartościowe w kościele nie przestało istnieć. Dziś jest to formacja mniejszościowa, marginalizowana, kneblowana. Dla mnie to źródło goryczy, bo pokochałem chrześcijaństwo w stylu ks. prof. Tischnera, abp. Życińskiego czy Jana Pawła II.
Ks. Adam Boniecki przyznaje, że Kościół wygląda dziś inaczej i jest mniej otwarty na dialog. Oczywiście są pewne oazy dialogu, jak choćby „Tygodnik Powszechny”, który „usiłuje pełnić rolę takiego miejsca, gdzie spotykają się ludzie, których łączą wspólne wartości, niezależnie od tego, czy są wierzący, czy niewierzący”.
Nie zabrakło ciosów wymierzonych w o. Tadeusza Rydzyka.
Nie będę cytował ks. Oko, tylko innego księdza. „W Polsce rząd dokonuje biologicznej eksterminacji narodu” – to cytat z o. Rydzyka. Jeśli coś takiego mówi kapłan, jednocześnie szef radiostacji, która o sobie mówi: „Katolicki głos w twoim domu”, i coś takiego nie przeszkadza biskupom, mam prawo przypuszczać, że to element nowej tożsamości – w moim przekonaniu głęboko antychrześcijańskiej”.
— stwierdził Michnik, wyrażając swój niepokój i rzekomą troskę o Kościół, który dla większości ludzi jest źródłem informacji o tym, co jest dobre a co złe.
Tylko co ma myśleć człowiek, kiedy nagle drzwi tego kościoła zostają zatrzaśnięte mu przed nosem, jak to miało miejsce w Jasienicy?
Z kolei ks. Adam Boniecki stwierdził, że współczesny Kościół instytucjonalny coraz bardziej rozmija się z rzeczywistością. Jego zdaniem przyczyny leżą w tym, że większość księży czerpie wiedzę z Radia Maryja i „Naszego Dziennika”, co kształtuje wizję świata jako oblężonej twierdzy.
Adam Michnik ubolewa, że „w dokumentach Episkopatu nie ma tego ducha, który jest w wypowiedziach papieża Franciszka”. Naczelny „Wyborczej” twierdzi też, że robienie ze św. Jana Pawła II człowieka nieomylnego jest konstruowaniem karykatury.
Michnik dzieli się też swoim doświadczeniem w obszarze skutecznej krytyki Kościoła, podkreślając że jawny „antyklerykalizm to coś szalonego”.
Wciąż powtarzam Palikotowi, że to, co robi, jest piekielnie niebezpieczne. Zgadzam się, że nie byłoby fenomemu Palikota, gdyby nie było fenomenu Rydzyka, to jest jasne. Ale jeden i drugi mają paradoksalnie wspólny cel: żeby konflikt polityczny przeobrazić w wojnę religijną.
Adam Michnik z powagą mędrca przestrzega Kościół przed kryzysem aksjologicznym, bez przerwy podkreślając swoją troskę o chrześcijańskie społeczeństwo polskie.
Sądzę, że nasz Kościół źle definiuje zagrożenia. Zagrożeniem może być nihilizm a nie gender. Zagrożeniem może być kompletna banalizacja aborcji, a nie in vitro.
— poucza naczelny GW i dodaje:
Ciągle słyszę z ust wielu biskupów, że papież Franciszek powiedział coś innego, niż powiedział. Nie wiem, czy tego rodzaju osobliwa teologia służy pogłębianiu wiary.
Nie wspomina, że jego gazeta wiedzie prym w przekłamywaniu i nadinterpretacjach wypowiedzi papieża Franciszka.
Przekłamań i nadinterpretacji nie brakuje też w omawianych wypowiedziach Michnika. Krytykując kapłanów za odcinanie się od Jurka Owsiaka, mówi:
To, co on robi jest absolutnie w duchu najlepiej rozumianego chrześcijaństwa. Różni duszpasterze twierdzą, że wzywa do nihilizmu, kiedy mówi: „Róbta, co cheta”, a przecież to jest parafraza słów św. Augustyna. Jak kapłan katolicki może tego nie wiedzieć? To mnie martwi i niepokoi
Zdaniem Michnika, „w szeregach katolików radiomaryjnych zwycięża to, co ks. Józef Tischner nazywał homo sovieticus, czyli mentalność sowiecka”, która eliminuje z dyskusji myślących inaczej. Twierdzi, że to po części skutek struktury ustawionej przez Prymasa Wyszyńskiego, opartej na relacji pasterz-owce.
Naczelny „Wyborczej” wygłosił też swoją teologiczno-polityczną mowę na rozesłanie:
Dziesięcioro przykazań jest, jakie jest, i nikt rozsądny nie próbuje ich redagować czy modernizować. Metafizyczny korzeń Starego i Nowego Testamentu jest nieśmiertelny i nigdy nie uschnie. W tym sensie myślę, że skoro przetrzymaliśmy już tyle nieszczęść, to przetrzymamy i księdza rydzyka i ojca Macierewicza”.
Rzeczywiście. Polacy przetrwali niejeden najazd ateistów, przetrzymał zabory i totalitaryzmy. Przetrwają też palikotowych antyklerykałów i inne wilki w owczych skórach. Skoro przetrzymaliśmy tyle nieszczęść, przetrzymamy i Michnika.
mall / Tygodnik Powszechny
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/199115-michnik-z-ks-bonieckim-szukaja-rownowagi-w-kosciele-naczelny-wyborczej-radzi-biskupom-sadze-ze-nasz-kosciol-zle-definiuje-zagrozenia