Goście Salonu Dziennikarskiego Floriańska 3 analizowali kontrowersje i zastrzeżenia związane z wyborami do Parlamentu Europejskiego oraz sposobem liczenia głosów. Wcześniej publicyści komentowali uroczysty pogrzeb Wojciecha Jaruzelska na Powązkach Wojskowych.

CZYTAJ WIĘCEJ: Salon Dziennikarski Floriańska 3. Anita Gargas: „Uroczysty pogrzeb Jaruzelskiego to okropna klamra, która spina te 25 lat III RP…”

Łukasz Warzecha:

Dyskusja jest zacięta, przy czym ja we wszystkich tego typu przypadkach staram się stosować brzytwę Ockhama i ścinać najbardziej ostre hipotezy. (…) Od tych incydentów do stwierdzenia, że wybory zostały sfałszowane, jest jednak daleka droga. Szermowanie taką tezą, że wybory zostały sfałszowane, jest grą do własnej bramki. Żeby taką tezę postawić, trzeba mieć wystarczająco dużo dowodów, że tyle i tyle głosów było źle zaznaczonych

— mówił publicysta tygodnika „wSieci”.

Podkreślał też, że niemal ćwierćmilionowa liczba nieważnych głosów w wyborach nie jest dużym zaskoczeniem.

Jest jakaś część osób, które planowo oddają głos nieważnych. Poza tym – nie przeceniałbym ludzkiej inteligencji… Jeśli jest książeczka z 11 czy 12 listami, to jestem w stanie sobie wyobrazić, że kilka procent głosujących: tego znam, to zaznaczę, o, tego też znam, to zaznaczę… Nie dopatrywałbym się wielkiej kombinacji

— ocenił Warzecha, dodając, że bez odpowiedniego materiału dowodowego: szeregu filmów, zdjęć i zeznań mężów zaufania ciężko będzie na poważnie stawiać

Z kolei Anita Gargas zwracała uwagę na niezwykłą opieszałość Państwowej Komisji Wyborczej:

Na parę dni przed wyborami zakazano mężom zaufania fotografowania dokumentacji wyborczej, czyli protokołów liczenia głosów. (…) Warto sobie przypomnieć, co robiła PKW kilka lat wcześniej. Jechali na szkolenia do Moskwy, gdzie spotykali się z facetem, który nazywany jest „cudotwórcy Kremla”, bo uchodzi za największego specjalistę od fałszerstw wyborczych. Nie mamy protokołów z tych spotkań, nie wiemy, czego się tam nauczyli, po co był ten wyjazd?

— wyliczała dziennikarka „GPC”.

I dodawała:

Poprzednie sygnały mieliśmy takie, że jest możliwość fałszerstw związanych z serwerami. A jeszcze wcześniej mieliśmy poprzednie wybory, w czasie których odnotowywane były sytuacje, gdy w bagażniku komendanta policji znajdywano setki głosów… W jakiejś komisji wyborczej źle policzono głosy, w innej nie pozwolono komuś oddać głos… To, że nie stało się uzyskać nic, by zmienić tę sytuację, to słabość opozycji. Wybory mogły być sfałszowane, zwłaszcza, że są komisje, gdzie procent nieprawidłowo oddanych głosów jest bardzo wysoki

— oceniła.

Piotr Zaremba zwrócił uwagę na konieczność udowodnienia wszelkich zastrzeżeń i wątpliwości.

Albo się ma dowody, albo się milknie. Sytuacja, gdy mruczy się pod nosem, że może sfałszowano, ale nie prowadzi żadnej kampanii, jest zła. Opozycja wychodzi na taką, która nie może się pogodzić z przegraną

— podkreślił.

I podawał analogiczny przykład ze Stanów Zjednoczonych:

W 2000 roku były wybory w USA i jest oczywiste, że na Florydzie nie przeliczono wszystkich głosów, a wygrać tam mógł Al Gore. W końcu zdecydował się nie prowadzić kampanii w tym kierunku, by nie ośmieszać demokratów. Tam decyzją polityczną na nieprawidłowości przymknięto oczy. Decyzją Sądu Najwyższego przerwano ręczne liczenie głosów (bo normalnie tam liczą automaty)

— przekonywał.

Ks. Henryk Zieliński zwrócił uwagę na jeszcze inny wymiar problemu:

Opozycja, jeśli chce przejąć władzę, musi wiedzieć, jak chce to zrobić. Natomiast mówienie o fałszowaniu wyborów odbije się na frekwencji w kolejnych wyborach. Cieszy mnie natomiast, że zaczyna się świadome głosowanie ze strony wyborców. Cieszę się, że wszedł Marek Jurek z pozycji piątej – wyborcy zaczynają głosować nie na listę, ale na konkretnych kandydatów

— tłumaczył redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”.

A Anita Gargas zwracała uwagę na niezwykle długie liczenie głosów przez PKW:

PKW powinna być krystalicznie czysta. Bez najmniejszych

— zakończyła.

svl, Radio Warszawa