Kilka wniosków po wyborach – nie warto kopać się z Korwinem

fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Za nami wybory do europarlamentu – wybory całkowicie przez Polaków olane, co świadczy o nikłym zrozumieniu dla celu istnienia PE i tego jak kreować tam skuteczną politykę.

Ale nie o tym chcę dziś Państwu opowiedzieć. Raczej pragnę zwrócić uwagę na kilka interesujących zjawisk w kwestii samych wyborów tej garstki Polaków, którzy na wybory poszli.

Sam nie wiem co jest dla mnie bardziej zaskakujące: wysoka lokata Platformy czy dość niskie zwycięstwo PiS. Obie partie przecież realnie zaliczyły w tych wyborach remis, bo kwestia jednego euro deputowanego w tę czy tamtą stronę nie ma znaczenia, zważywszy, że PiS na sto procent przejdzie do grupy EPP w Parlamencie Europejskim. Zatrzymajmy się na chwilę przy wyniku partii Jarosława Kaczyńskiego, ponieważ odnoszę wrażenie, że w ostatnich dniach wielu komentatorów starało się bardzo prezesowi utrudnić życie. Szczególnie na linii KNP – PiS.

Przede wszystkim wielokrotnie padał zarzut, że KNP jest marginalną partią, na którą głosowanie jest marnowaniem czasu. To już od dwóch miesięcy teza nieprawdziwa. Korwin-Mikke zbudował (właściwie nie on, lecz młodzi ludzie, którzy z nim współpracują) ugrupowanie, które wzorem Baracka Obamy swoją potęgę oparło na potężnej, ale obosiecznej broni – Internecie. Tak jak Barack Obama będąc w partii demokratycznej człowiekiem znikąd dzięki grupie zaufanych i oddanych jego idei grupie młodych ludzi w ciągu kilku miesięcy stał się główną postacią w swoim ugrupowaniu, tak Korwin-Mikke dzięki tym samym co Obama social mediom zbudował swoją pozycję w elektoracie 18 – 25. Owszem – Korwin-Mikke uwodzi szaleństwem i radykalizmem, ale uwodzi też czymś jeszcze – swoją niezmiennością. Przecież ten facet od 25 lat głosi to samo i tak samo. Dla ludzi młodych, zmęczonych walką dwóch gigantów polskiej polityki oddanie głosu „na Korwina” nie jest żadnym wyborem ideowym, tylko pokazaniem całej klasie politycznej środkowego palca. A może inaczej – wielu z tych młodych ludzi jest realnie ideowcami i wolnorynkowymi konserwatystami, ale „na Korwina” głosują i tak z chęci buntu. Łączność ideologiczna jest tu więc tylko dobrym zwornikiem.

Kolejny argument przeciwko Korwin-Mikkemu był taki, że przejmuje on elektorat Palikota. A ja się pytam – cóż w tym złego? Mówię o tym od dawna – Polacy nie myślą kategoriami politycznymi, nie kierują się w swoich wyborach ideami, systemami wartości, tylko emocją i to emocją bardzo bieżącą. Kto na tej emocji zagra, ten otrzymuje głos. Nie ma to nic wspólnego z dojrzałymi demokracjami zachodnimi, w których na to samo ugrupowanie głosuje się wielopokoleniowo, często poczynając od dziadków, rodziców i dzieci. Tymczasem Polska to raj dla socjologa badającego przepływy elektoratów: ten sam wyborca w ciągu 25 lat mógł głosować naprzemiennie to na postsolidarnościowców, to na zatwardziałych komunistów. Ten sam wyborca w ciągu zaledwie kilku lat był elektoratem to Platformy, to PiS, potem Palikota, SLD i znowu PiS lub Korwin-Mikkego albo Narodowców. Naprawdę – tak to wygląda, ideowe i mentalne pomieszanie z poplątaniem, miotanie się między skrajnościami z wyborów na wybory. Wystarczy zapytać socjologa – potwierdzi.

Więc ukradzenie wyborców palikociarni powinno cieszyć PiS oraz każdego, kto pragnie w Polsce wreszcie zmian, i to z prostej przyczyny: Palikot powstał i wciąż istnieje jako kolejny reprezentant sitwy, mający na jej rzecz gromadzić społeczne niezadowolenie i obracać je w niwecz. Korwin-Mikke z kolei to chaos – nie jest, wbrew temu co twierdzą niektórzy, kolejną, prawicową emanacją sitwy (tą był przecież Gowin) tylko żywiołem, całkowicie i przez nikogo, z nim samym włącznie, niekontrolowalnym. Przy czym zabrał on Palikotowi elektorat zniechęconych przedsiębiorców i miłośników marihuany, ale elektorat nihilistów przecież przy palikociarni pozostał. Jest więc szansa, że moralna degenera, przez Palikota po raz pierwszy w historii III RP zaprzęgnięta do wyborów z tego zaprzęgu wreszcie się uwolni i rozbiegnie. Mimo, iż Palikot próbuje ją przy sobie za wszelką cenę utrzymać o czym świadczy wulgarna forma jego dzisiejszych, porannych wypowiedzi, pełnych bluzgów – przecież nie emocjonalnych lecz kontrolowanych, mających pokazać „patrzcie – to wciąż ja, Janusz z kutasem w ręki! Nie odchodźcie, nie opuszczajcie mnie”.

To po pierwsze. Po drugie – Korwin-Mikke uszczknął też co nieco z elektoratu Platformy. Sam w ostatnich miesiącach rozmawiałem z wieloma przedsiębiorcami, dotychczas stanowiącymi kręgosłup elektoratu PO, którzy zgorzkniali na urzędokrację i wysokie daniny publiczne deklarowali mi:

Teraz Korwin! Nikt inny!

I widać tę zapowiedź zrealizowali. Ich odzyskać Jarosław Kaczyński może bardzo łatwo – wystarczy rozpisać rzetelny program gospodarczy (pomóc może w tym nowy europarlamentarzysta i wybitny ekonomista – Zbigniew Kuźmiuk). Korwin-Mikke dla tych ludzi bowiem szybko straci wiarygodność a zagospodarowanie tego elektoratu powinno być dla PiS priorytetem.

I podobnym priorytetem powinno być uniknięcie pokusy walki o elektorat Korwin-Mikkego. To stała taktyka PiS – gdy pojawia się na prawicy nowa siła zamiast ją do siebie wchłonąć, stworzyć frakcję, skrzydło, dać im szansę… PiS zajmuje się jej niszczeniem. Tak było z Ruchem Narodowym, którego skromne procenty mogły należeć do PiS naprawdę za darmo, gdyby rzucono hasło: „PiS odwołuje się do całej tradycji konserwatywnej, także eNDeckiej, więc zapraszamy Was! Działajmy razem!”. I ci ludzie by do PiS poszli. Tymczasem zaognienie nastrojów po obu stronach doprowadziło do powstania przepaści, nie do zasypania. Ale wracając do KNP. Naprawdę – tej walki PiS nie wygra, bowiem bicie się na radykalizm z Korwin-Mikkem to jak kopanie się z koniem. Po prostu prezesa KNP w radykalizmie się nie przebije, lepiej więc iść inną drogą – ukazać się jako spokojna, racjonalna, pro-europejska siła, która nie chce Unii „rozwalić” tylko ją wewnętrznie reformować. Tym bardziej, że KNP, jak każde ugrupowanie czynne parlamentarnie, na pewno czeka fala elektoratowych odpływów. Obecnie mówienie o głosujących na Korwin-Mikkego jako „gówniarzach” i „niedojrzałej politycznie” młodzieży, tej młodzieży do siebie nie przyciągnie.

A walka będzie naprawdę zażarta. Wybory do Sejmu naprawdę już za chwilę.

CZYTAJ TEŻ: Taki sobie eurorezultat: cynika Palikota wygryzł impertynent Korwin-Mikke, a walka o przyszłość Polski wciąż nie rozstrzygnięta

Arkady Saulski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych