Miłość à la Tusk: gdyby chrześcijaństwo polegało na tego typu emocjach, jakie zaprezentował Kaczyński, w starożytnym Rzymie nie trzeba by było lwów...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Dla mnie chrześcijaństwo jest synonimem miłości i tak pozostanie

— powiedział w Rzymie premier Donald Tusk. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że Tusk jest „wrogiem chrześcijaństwa”.

Premier płynnie przeszedł do kolejnych personalnych przytyków w stosunku do prezesa PiS:

Gdyby chrześcijaństwo polegało na tego typu emocjach, jakie zaprezentował Jarosław Kaczyński, to w starożytnym Rzymie nie trzeba by było lwów. Wystarczyliby sami tacy chrześcijanie.

Szef rządu znów zdaje się postanowił grać polityka chrześcijańskiego i po swojemu interpretował nauki dwóch papieży.

Chcę powiedzieć, że dla mnie chrześcijaństwo jest synonimem miłości i tak pozostanie. Tak osobiście jest mi przykro, jak słyszę tego typu słowa, bo bardzo bym chciał, żeby ludzie więcej rozumieli z tego, co miał nam do powiedzenia nasz papież i co ma nam do powiedzenia papież Franciszek

— tłumaczył Tusk.

Papież Franciszek przed południem przyjął w Watykanie na prywatnej audiencji premiera z żoną Małgorzatą.

Prezes PiS w wywiadzie dla „wSieci” — pytany o spotkanie Tuska z papieżem — nazwał premiera „wrogiem chrześcijaństwa”.

Jak widać zdolności zaklinania rzeczywistości przez premiera Tuska są wciąż silne. Wystarczy ważny PRowski cel, by nagle przypomniał sobie o swoich chrześcijańskich korzeniach. Sam je wyrwie, gdy tylko zaczną mu przeszkadzać…

wrp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych