Dla mnie chrześcijaństwo jest synonimem miłości i tak pozostanie
— powiedział w Rzymie premier Donald Tusk. W ten sposób odniósł się do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że Tusk jest „wrogiem chrześcijaństwa”.
Premier płynnie przeszedł do kolejnych personalnych przytyków w stosunku do prezesa PiS:
Gdyby chrześcijaństwo polegało na tego typu emocjach, jakie zaprezentował Jarosław Kaczyński, to w starożytnym Rzymie nie trzeba by było lwów. Wystarczyliby sami tacy chrześcijanie.
Szef rządu znów zdaje się postanowił grać polityka chrześcijańskiego i po swojemu interpretował nauki dwóch papieży.
Chcę powiedzieć, że dla mnie chrześcijaństwo jest synonimem miłości i tak pozostanie. Tak osobiście jest mi przykro, jak słyszę tego typu słowa, bo bardzo bym chciał, żeby ludzie więcej rozumieli z tego, co miał nam do powiedzenia nasz papież i co ma nam do powiedzenia papież Franciszek
— tłumaczył Tusk.
Papież Franciszek przed południem przyjął w Watykanie na prywatnej audiencji premiera z żoną Małgorzatą.
Prezes PiS w wywiadzie dla „wSieci” — pytany o spotkanie Tuska z papieżem — nazwał premiera „wrogiem chrześcijaństwa”.
Jak widać zdolności zaklinania rzeczywistości przez premiera Tuska są wciąż silne. Wystarczy ważny PRowski cel, by nagle przypomniał sobie o swoich chrześcijańskich korzeniach. Sam je wyrwie, gdy tylko zaczną mu przeszkadzać…
wrp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/196332-milosc-a-la-tusk-gdyby-chrzescijanstwo-polegalo-na-tego-typu-emocjach-jakie-zaprezentowal-kaczynski-w-starozytnym-rzymie-nie-trzeba-by-bylo-lwow