Salon Dziennikarski. Warzecha: "Gdyby PISF przyznał dotację na 'Smoleńsk', to film pojawiłby się w bardzo niekorzystnym, przedwyborczym okresie..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
rys. Andrzej Krauze
rys. Andrzej Krauze

Goście Salonu Dziennikarskiego "Floriańska 3" poza najpilniejszym tematem Ukrainy i możliwości inwazji Rosji, poruszyli również kilka spraw związanych z polską polityką.

CZYTAJ WIĘCEJ: Skwieciński w Salonie Dziennikarskim: "Rosjanie nie mogą się pogodzić, że nie są już supermocarstwem. Inwazji nie można wykluczyć

Jedną z nich była kwestia awantury, jaką na niemieckim lotnisku wywołał Jacek Protasiewicz, europoseł PO i wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Ryszard Makowski podkreślał, że zachowanie pod wpływem alkoholu można było jakoś wytłumaczyć, ale najbardziej zdziwiła go postawa Protasiewicza na konferencji prasowej.

Dla mnie to, że ktoś sobie popije i na rozrabia, może się zdarzyć, ale nie może to być na poziomie wiceprzewodniczącego PE. Ale ta działalność już na trzeźwo było żenująca: wyciąganie nagrań, na których miał być słyszany „jęk”... To nawet nie kabaret, bo kabaret to poważna sprawa. (…) Trudno tłumaczyć to zachowanie i wyciąganie rzeczy z wojny do jakiegoś Niemca, który sprawdzał mu dokumenty... Pan Protasiewicz pewnie usłyszy „raus” z polityki

- ocenił satyryk.

Piotr Skwieciński z tygodnika "wSieci" mówił o swoistej przemianie, jaką przeszedł Protasiewicz:

Jacka Protasiewicza poznałem u schyłku lat 80. we wrocławskim NZS – to był bardzo inteligentny człowiek. Niezależnie od dróg politycznych, które nas rozdzieliły, to muszę powiedzieć, że on tę klasę stracił. To bardzo przykre. A refleksja polityczna: Donald Tusk musi zostać w Polsce, bo ktokolwiek zaczyna być wymieniany jako jego potencjalny następca, to albo mówi „sorry, taki mamy klimat”, albo awanturuje się z niemiecką policją. Wszyscy ci, którzy mogliby być wylansowani na następcę Tuska, gdy ten będzie robił karierę na skalę galaktyki, kompromitują się

- tłumaczył Skwieciński.

Z kolei Łukasz Warzecha mówił, że zapewne wyjdzie na obrońcę Jacka Protasiewicza, ale doświadczenie każe mu ostrożnie oceniać takie sprawy jak ta opisana przez niemiecki "Bild".

Dopóki nie zobaczę dowodów, to nie wiem, jak było. Podobną sytuację mamy z Wiplerem. Co do cech Protasiewicza i tego, że po alkoholu człowiek może się zachowywać różnie, to nie ma wątpliwości. Ale nie mam też wątpliwości, że niemieckie służby traktują obcokrajowców w sposób obcesowy. Miałem takie skojarzenie z akcją, gdy kilka lat temu niemiecka policja w sposób brutalny rewidowała i kontrolowała niewinnych Polaków, bo miała sygnały o kradzieży aut. (…) Jestem w stanie uwierzyć, że niemiecki celnik mógł być wyjątkowo nieprzyjemny. Druga moja refleksja jest taka, że nawet jeśli ta konferencja Protasiewicza, faktycznie żenująca, była próbą usprawiedliwienia się, to on podawał argumenty, które kontrastują z narracją Platformy. Politycy PO mówią, że trzeba odłożyć przeszłość i germanofobię, a tu nagle wychodzi, że jeden z jej prominentnych polityków mówi, że obudziła się polska dusza, że zareagował na „raus”

- stwierdził publicysta "Faktu".

I dodawał, że sprawę Protasiewicza można było rozegrać inaczej:

To co pokazuje brak klasy i o to mam największe pretensje – on w ogóle nie spróbował wykorzystać tego wydarzenia dla dobra wspólnego. Bo gdyby o tym pomyślał, to powiedziałby, że ta jego nieprzyjemna przygoda przekonuje, że prawdziwe są relacje Polaków skarżących się na straż graniczną czy Jugendamty. Platforma zawsze te problemy lekceważyła. (...) Zwolennicy spiskowych teorii twierdzą, że to było ukartowane, bo Protasiewicz nie chciał brać odpowiedzialności za klęskę w wyborach do PE. I że dogadał się z celnikiem...

- żartował Warzecha.

Ks. Henryk Zieliński zwrócił uwagę na szerszy problem, jaki został naświetlony przy okazji awantury z Protasiewiczem:

Dla mnie to źle świadczy o eurodeputowanym, że przez tyle czasu milczał, a gdy został wyciągnięty do odpowiedzialności, zaczął się bronić. Jest problem – to znaczy, że on jest odpowiedzialny za sposób funkcjonowania rozmaitych instytucji w zjednoczonej Europie. Tu nie chodzi o jego prywatną krzywdę. Dla mnie jest też taka smutna konstatacja: rozdzielamy życie prywatne od publicznego. Przymykamy na to oczy i nie wyobrażam sobie czegoś takiego: bliżej mi do amerykańskiego systemu, gdzie jeśli działacz jest niespójny w życiu prywatnym, to nie ma szans na karierę. A u nas politycy stali się pewnymi celebrytami i roszczą sobie większe prawa

- ocenił redaktor naczelny tygodnika "Idziemy".

Ostatnim tematem, jaki poruszyli goście Jacka Karnowskiego była kwestia nieprzyznania dotacji filmowi "Smoleńsk", o czym poinformował Polski Instytut Sztuki Filmowej.

CZYTAJ WIĘCEJ: Koteria Stuhra i Machulskiego, PISF na sznurku ITI?! Kilka spiskowych pytań o działalność Instytutu. Decyzja ws. "Smoleńska" wskazuje, że nie jesteśmy do końca u siebie

Piotr Skwieciński podkreślał, że decyzję należy odbierać politycznie:

Odpowiedź jest prosta: moim zdaniem ci, którzy decydowali o tym i powiedzieli w pewnym momencie pani Odorowicz, że Smoleńsk ma nie dostać pieniędzy, przeprowadzili analizę: a co, jeśli dostanie? Jaki będzie tego efekt? Doszli do słusznego wniosku, że taki komunikat przyniósłby nieszczęśliwe skutki: w bardzo wielu miejscach machiny życia państwowego zostałby odebrany jako przejaw słabości. Że instytucje nie grają już na Platformę

- mówił publicysta "wSieci".

Ryszard Makowski przyznał, że zaskoczyłaby go inna decyzja PISF. A Łukasz Warzecha tłumaczył:

Gdybym chciał rozpatrywać to w oderwaniu od kontekstu, to być może faktycznie scenariusz jest niedoskonały. Ale skoro w tym komitecie siedzą osoby, które wyrażały uwagi motywowane politycznie, to ja tak to motywuję. Oni stracili prawo do roszczenia sobie prawa do nazywania swojej postawy rzetelną i obiektywną. Po drugie – są projekty, które mają znaczenie innego rodzaju. To jest coś, co powinno dostać dotację: bo takiego filmu nie było, reżyser i ekipa mają swoją markę i powinny być dotacje. No i ostatnia sprawa: gdyby dotacja została przyznana, to film pojawiłby się w bardzo niekorzystnym okresie. A tak to jest szansa, że to się nie uda, albo się uda w mniejszej skali, z opóźnieniem

- ocenił Warzecha.

A ks. Zieliński dodawał:

Dla mnie nie jest to zaskoczeniem. Minister Zdrojewski, że za wcześnie, aktorzy, że nie zagrają.... W obecnej sytuacji tak być musiało.

lw, Radio Warszawa

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych