Po cudzej śmierci próbujemy układać opowieść o zmarłym i formułki, jakie cisną nam się do ust, wydają się nazbyt uładzone jak na naszą wolę, aby przedłużyć choć na chwilę obecność zmarłego. Na dokładkę sami się obawiamy, że nasze najprawdziwsze obserwacje brzmią jako coś rytualnego, grzecznościowego. Mówimy „był skromny” i szukamy na twarzach innych czegoś więcej niż ugrzeczniona konwencjonalność.
Nie wiem, ile razy głosowałem na Zbigniewa Romaszewskiego jako na mojego senatora. Chyba za każdym razem i na pewno po raz pierwszy w roku 1989. On zasiadał w Senacie przez 22 lata, był wybierany siedmiokrotnie, pod różnymi szyldami, ale zawsze wierny swojej opcji, którą można by nazwać prawicowo-lewicową.
Wierzył, że uda się zmienić Senat w ważną instytucję narodowej debaty. Stało się trochę inaczej, ta druga izba zmieniła się w cień Sejmu, coraz rzadziej wsłuchiwaliśmy się w to, co tam mówiono. Ale on był dumny z tego mandatu, dumny z możliwości przemawiania zgodnie ze swoim przekonaniem. Do końca pozostał niezależny, nawet PiS-owi, partii, która pasowała do niego ogólną wrażliwością, potrafił się postawić, choćby w sprawie kształtu ustawy lustracyjnej.
Był człowiekiem, który zachował zdolność dziwienia się, w świecie, w którym coraz bardziej utrwalała się poza pod tytułem „nie dziwię się niczemu”. On ciągle czegoś nie mógł pojąć, ciągle szukał potwierdzenia, że tak naprawdę może być, choć przecież racje moralne są gdzie indziej, choć absurd sytuacji czy czyichś słów jest oczywisty. To nie była naiwność. To była niezgoda na świat nieprzyzwoity.
Obdarzałem go zaufaniem, choć niektóre jego poglądy nie były moimi. Po pierwsze ze względu na życiorys. Choć w 1989 roku na Wiejskiej zaroiło się od ludzi dzielnych, mało było tak dzielnych jak on. Z tym wiązało się przekonanie, że w trudnym momencie nie zawiedzie. Że opowie się po dobrej stronie, zada właściwie pytanie, zdystansuje się od czegoż, od czego trzeba się trzymać jak najdalej.
Senator był mi bliski z wielu innych powodów. Był tak jak ja patriotą Warszawy. To że mieszkał w kamienicy na Alei 3 Maja przy wiadukcie przed Mostem Poniatowskiego, kamienicy, która zagrała w tylu filmach, to symbol tej jego warszawskości. Każdy, kto jechał do jego mieszkania staroświecką windą z drewnianą ławeczką, wiedział bez słów o co chodzi.
Był wyrazicielem tradycji niepodległościowej, a poprzez żonę Zofię, wnuczkę sławnych polityków PPS, ale i przez własne wybory, także i pepeesowskiej. Stąd to jego niebywałe wyczulenie na tematykę praw człowieka. Stąd kult osobistej odwagi. Stąd wyprawy do Radomia w 1976 roku, aby bronić bardzo prostych ludzi.
Tak się złożyło, że żeby być uczciwym lewicowcem po roku 1989 trzeba było przejść na stronę prawą. Senator, jak napisał Piotr Skwieciński, odrzucał model transformacji jako tu przyjęto, ale też po prostu nie rozumiał, jak można czarne nazywać białym, czynić z dawnych funkcjonariuszy dyktatorskiego systemu poważanych celebrytów. Więc jak już napisałem, dziwił się nieustannie.
W roku 2011 mógł być wystawiony przez PiS w każdym okręgu, gdzie prawica wzięłaby mandat. Ale nie chciał porzucać swojej Warszawy. Padł ofiarą konsekwentnie większościowej ordynacji, ale i zmieniającej się natury własnego miasta. Zabolała go porażka z Markiem Borowskim wystawionym przez PO. Dlatego, że to zamknęło gwałtownie kawał jego życia, ale i dlatego, że znowu trzeba się było dziwić. To przecież jego odwaga w najtrudniejszych chwilach powinna być doceniona, a nie została.
Całkiem niedawno znalazł się i odnalazł na Ukrainie. Pojechał tam gdzie najtrudniej – nie do Kijowa, a do Charkowa, gdzie opozycja trwa na swoim Majdanie w dużo gorszej sytuacji niż w stolicy. Odnalazł tam dawny klimat walki za wolność naszą i waszą. On starszy pan, jak mi opowiadano ganiał się z brutalną ukraińską milicją.
Śmierć dopadła Pana nagle. Był Pan dla nas, Panie Senatorze, metrem z Sevres odwagi. Bez Pana świat, Polska, Warszawa będą gorsze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185678-zbigniew-romaszewski-moj-senator-i-czlowiek-ktory-nie-zatracil-zdolnosci-dziwienia-sie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.