Do wielomiesięcznych seriali medialnych takich jak "matka małej Madzi", czy "Trynkiewicz na wolności" dołączyło inne widowisko - Donald Tusk jest "poważnym kandydatem" na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Plotka pojawia się co jakiś czas, aby przycichnąć, a za jakiś czas znowu się pojawić w domenie publicznej.
O tym gdzie może leżeć prawda i czy Tusk będzie jednym z najwyższych urzędników unijnych rozmawiamy z Konradem Szymańskim, prawnikiem, deputowanym PiS w Parlamencie Europejskim.
wPolityce.pl: Co brukselskie wróble ćwierkają w temacie przenosin Tuska z Warszawy na stanowisko szefa Komisji Europejskiej?
Konrad Szymański: Plotka na ten temat cały czas się utrzymuje. Jednak politycy, którzy są bliżej tego procesu zgłaszają jedną poważną wątpliwość i twierdzą, że jest to jedynie pogłoska, która nie przekłada się na działania formalne.
Kto i w jakim trybie podejmie decyzję, czy Tusk będzie szefem KE?
W ramach Europejskiej Partii Ludowej, która na swoim kongresie musi podjąć decyzję o rekomendowaniu kandydata. Ta rekomendacja nie przesądza sprawy, ponieważ poniekąd Angela Merkel już zasygnalizowała, że to będzie tylko sugestia, natomiast ona nie może wiązać rąk państwom członkowskim. Jednak tak czy inaczej w związku ze złożonymi już deklaracjami przez szefów EPL cały czas formalnie, ani nieformalnie ta kandydatura w ciałach EPL nie jest prezentowana, więc wiele osób dziwi się, że ta plotka jest aż tak żywotna.
To chyba byłby pierwszy tak wysokiej rangi urzędnik unijny nie znający żadnego języka obcego i posiadający tak słabe przygotowanie merytoryczne.
Nie znam kompetencji językowych Donalda Tuska, więc trudno mi tu coś ocenić. Natomiast jest oczywiste, że Donald Tusk nie ma żadnego doświadczenia międzynarodowego, nigdy nie miał żadnych związków ze sprawami europejskimi czy szerzej – międzynarodowymi. Więc gdyby został przewodniczącym KE to z całą pewnością przez bardzo długi czas byłby w rękach personelu i biurokracji komisyjnej.
Właśnie, byłby w rękach? Ale czy tylko w rękach personelu urzędniczego Komisji? Pod koniec ubiegłego roku prasa niemiecka pisała, że Tusk nadaje się na szefa „KE” z punktu widzenia Berlina, bo jest „łatwy w hodowli” (pflegeleichter), „łatwy w utrzymaniu” i „potulny”. Czy faktycznie jest dobrym kandydatem z punktu widzenia Niemiec?
Odnoszę wrażenie, że prasa niemiecka wielokrotnie komentując polską politykę pozwala sobie na zbyt wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o dobór słów. To kolejny przykład takiego popisu i wiele mówiący o naszych wzajemnych relacjach, tych realnych, a nie tych deklaratywnych.
Natomiast wypada się zgodzić z tym, że Donald Tusk byłby wyjątkowo komfortowym szefem KE dla Angeli Merkel. Niemcy nie chcą swoimi rękoma załatwiać pewnych spraw w Unii Europejskiej, bo to dla nich niezręczne. Zaś Tusk faktycznie dawałby gwarancje, że w żadnym wypadku nie wszedłby na kurs kolizyjny z Berlinem. Z całą pewnością to jest jeden z głównych powodów, dla których ta plotka ma tak dużą żywotność.
Jak wyglądałaby sprawa uchylenia immunitetu Tuskowi – szefowi KE, jeśliby nim został, i gdyby u nas w Polsce wyszły jakieś sprawy, które musiałby on wyjaśnić przed prokuraturą lub przed sądem? Czy przewodniczący KE ma silny immunitet?
Tak, ma immunitet bardzo daleko idący. Jest podparty umową o przywilejach i immunitetach wysokich urzędników UE. I ciężko mi sobie wyobrazić łatwe przeprowadzenie takiej operacji w przypadku przewodniczącego Komisji.
Tak więc może więc w tej „europejskiej karierze Tuska” chodzi o immunitet?
Nie wiem, ale być może byłoby to kuszące dla niego. Natomiast odnoszę wrażenie, że plotka jest bardzo żywa w szczególności w Polsce tylko z powodów wizerunkowych. Tak naprawdę chyba nawet sam Tusk zdaje sobie sprawę z tego, że jego przenosiny do Brukseli oznaczają rozpad Platformy Obywatelskiej, a przynajmniej kompletny zjazd tej formacji z wiodącej roli w polskiej polityce. Platforma nie przetrzyma jego odejścia z przywództwa, więc mam wrażenie, że plotka utrzymuje się tylko dla budowy wizerunku premiera i jego partii.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185558-szymanski-tusk-zdaje-sobie-sprawe-ze-jego-przenosiny-do-brukseli-oznaczaja-rozpad-po-nasz-wywiad