W Polsce zostało wykreowane nowe pojęcie: ideologia gender. W praktyce nic takiego nie istnieje - za tym pojęciem nic nie stoi, to puste słowa. Ksiądz Dariusz Oko, który od miesięcy objeżdża Polskę z wykładami o "ideologii gender", pytany u Moniki Olejnik nie potrafił wskazać żadnej osoby ani instytucji, która stałaby za tą straszną, antyrodzinną krucjatą
- przekonuje Agnieszka Kozłowska-Rajewicz w rozmowie z Głosem Wielkopolskim.
Ja też nie znam ani jednej osoby, ani instytucji w Polsce, która jest przeciwko rodzinie, chce seksualizować dzieci, uczyć je masturbacji, zmieniać im płeć itp. Nie ma takich rzeczy w żadnym programie partii, instytucji czy szkoły, podobnie jak nie ma żadnej "ideologii gender"
- twierdzi minister ds. równego traktowania. Ciekawe, czy formułując tak jednoznaczne stanowisko naprawdę nie pamięta o nieustannej aktywności środowisk feministycznych i LGBT, które bez przerwy piszą do niej listy i petycje, zobowiązując do zaostrzenia kursu na katolickich homofobów.
Zdaniem Rajewicz jednak, "ideologia gender" to termin "pojawiający się wśród osób związanych z oficjalnym nurtem Kościoła katolickiego w Polsce", najwyraźniej ukuty przez hierarchów do zastraszania ciemnego ludu.
Zwykli proboszczowie nie mają problemu z tym pojęciem, dominikanie nie mają problemu, środowisko "Tygodnika Powszechnego" też nie ma problemu. Piewcy "ideologii gender" przyklejają do tych dwóch słów wszystko, co im się źle kojarzy: niszczenie rodziny, seksualizację dzieci, promocję homoseksualizmu, feminizm, kwestionowanie płci i ról płciowych, pedofilię. Mieszają zjawiska patologiczne z normalnymi przejawami życia i polityką równości, naznaczając je negatywnie
- przekonuje, tłumacząc ten fakt słabością samego Kościoła i mającym w Europie miejsce kryzysem wiary.
Minister od równości, ogłasza też jaki jest prawdziwy powód odejścia wiernych z Kościoła. Przyczyną tą jest - ni mniej, ni więcej - jak właśnie nauczanie ks. Oko o gender.
Im więcej wykładów księdza Oko, tym więcej niedorzecznych słów i tym więcej ludzi się od Kościoła odwraca. Dotyczy to nawet tych, którzy uważają się za przyjaciół Kościoła, a szczególnie tych, którzy są na granicy - jedną nogą w Kościele, drugą poza nim. Ci po wystąpieniach ks. Oko i jemu podobnych natychmiast tę pierwszą nogę z Kościoła zabierają. To bardzo niebezpieczne, bo naród bez religii, to słaby naród
- mówi niczym ks. Piotr Skarga zatroskana o Kościół Rajewicz, dodając że przestrzeń jej troski rozciąga się znacznie dalej.
Jestem zatroskana o Polskę. I martwi mnie to, że niektórzy hierarchowie pozwalają sobie na stwierdzenia, iż równouprawnienie jest gorsze od Holocaustu. To nie służy ani Kościołowi, ani Polsce.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz kolejny raz podejmuje wysiłek wyjaśnienia czym tak naprawdę jest gender:
To polityka równościowa. I to jest jedyne sensowne rozumienie. Niestety, gender pojmowane w ten sposób nie przebija się do świadomości Polaków. Nie rozmawiamy o tym, jak wprowadzać w życie konstytucyjną zasadę równości kobiet i mężczyzn - rozmawiamy o tym, co kto powiedział i dlaczego skłamał. Bez sensu!
Czyżby nikt pani Rajewicz nie powiedział, że tak rozumianą równość Polska wpisaną w konstytucję? Po co więc dodatkowe regulacje, szkolenia, warsztaty, zobowiązania i dekrety? To jednak nie wystarcza. Zdaniem Rajewicz myślenie genderowe musi przeniknąć - jak chce tego Unia Europejska - wszystkie struktury społeczno-polityczne, a zadaniem Polaków jest podjęcie rozmów o wdrażaniu równości w życie. Nad czym powinniśmy się więc zastanawiać zamiast krytykować?
Na przykład o tym, jak zlikwidować lukę płacową (gender pay gap) - różnicę między zarobkami kobiet i mężczyzn. (...) Albo o tym, jak włączyć zasadę równości kobiet i mężczyzn do głównego nurtu polityki (gender mainstreaming). Cokolwiek robimy w ministerstwach pracy, sportu, gospodarki itd., to powinniśmy pamiętać o zasadzie równości. Nie możemy tworzyć ustaw, uchwał, czy zarządzeń, w których doszłoby do złamania tej zasady. To byłoby sprzeczne z Konstytucją i Traktatem Europejskim. W końcu, powinniśmy rozmawiać o tym, jak przeciwdziałać przemocy ze względu na płeć (gender based violen-ce). To ogromny problem w skali całego świata
- tłumaczy z zapałem Rajewicz, pytając dziennikarza czy czytał "ostatnie relacje z Indii?" o kobiecie której nie było stać na zapłacenie grzywny.
Ponieważ nie miała pieniędzy, rada wsi zamieniła jej tę karę na inną - na zbiorowy gwałt. I radni wyrok wykonali - zgwałcili ją. Gender dotyczy też przemocy wobec kobiet.
- relacjonuje Rajewicz. Pozostaje tylko spytać kto się tutaj oddala od rzeczywistości i czym zajmuje się pani Rajewicz w Polsce? Jakoś nie odnosi się do pojawiających się co rusz doniesień o biedzie polskich rodzin, dzieci, które wychowują się na granicy ubóstwa, a prawie pół miliona z nich nie ma szkolnych podręczników, ponieważ ich rodzice nie mogą sobie na taki wydatek pozwolić. Czy minister od równości nie powinna wreszcie zająć się realnymi problemami Polaków?
Kozłowska-Rajewicz woli jednak pozostać na fali ponadnarodowej i bronić mglistych idei, których najwyraźniej sama do końca nie rozumie.
Tylko w Polsce ze słowem gender kojarzą się takie rzeczy, jak przebieranie chłopców w sukienki. A co do Platformy - nie słyszałam nigdy od koleżanek i kolegów, że kogoś od partii odstraszam. Słyszałam jedynie, że niektórzy uważają, iż to ja jestem odpowiedzialna za konflikty wokół in vitro czy związków partnerskich, że ja te polityczne problemy tworzę
- przyznaje, choć nie kryje zdziwienia zasłyszanymi opiniami. Jest przecież porządną obywatelką i zdrową "postkatoliczką", która - jak ujawnia - chodzi co jakiś czas do dominikanów w Poznaniu i w Warszawie.
Są oczywiście okresy, kiedy jestem w kościele bardzo często - na mszach za ojczyznę, towarzyszących uroczystościom państwowym i regionalnym
- wyznaje. Zbita z tropu ripostą dziennikarza, że na takie chodził nawet Aleksander Kwaśniewski, odpowiada:
Dlatego tych mszy nie zaliczam do swojego prywatnego chodzenia do kościoła, chociaż bardzo je lubię, bo mają piękną, uroczystą oprawę.
Rajewicz przyznaje, że "nawet jeśli kiedyś uchodziła za konserwatystkę, nigdy nią nie była". Tego akurat tłumaczyć nie musi. Widać po działaniach. W ciągu ostatnich tygodni minister Rajewicz co najmniej kilkanaście razy tłumaczyła jak powinniśmy rozumieć gender. Tyle tylko, że z tego urzędniczego bełkotu kompletnie nic nie wynika.
mall / gloswielkopolski.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184662-kozlowska-rajewicz-uparcie-zaklina-rzeczywistosc-i-atakuje-katolickich-ekspertow-ideologia-gender-nie-istnieje-im-wiecej-wykladow-ks-oko-tym-wiecej-ludzi-odwraca-sie-od-kosciola
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.