"Kłamca powinien mieć dobrą pamięć". Kamaryla z TVP idzie w śmieszność. Jeszcze słowo po skandalu z zakazem na nazwisko „Karnowski”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Na ważnych stanowiskach w Telewizji Publicznej usadowiło się nieciekawe towarzystwo. Mało kto kupiłby od tych ludzi samochód, a nawet powierzył psa do wyprowadzenia na spacer. Można by im co najwyżej stawiać ciepłą wódkę, jak postulował ongiś duet Mazurek-Zalewski względem pracownika TVP o mentalności zbliżonej do dzisiejszych kadr w tym zakładzie.

Zabronienie Janowi Pospieszalskiemu zaproszenia Jacka Karnowskiego do swojej autorskiej audycji jest oczywistym skandalem, o czym na portalu wPolityce.pl napisano już sporo. Z reguły słychać głosy oburzenia. Nawet niechętni nam komentatorzy (Lisicki, Węglarczyk) przyznają, że dopuszczono się cenzury. Ja tu jednak widzę też powód do pewnej satysfakcji, zwłaszcza wobec postawy rzecznika telewizji. Histeryczne zachowanie tej ekipy względem nas jest znamienne - tym nieudacznikom po prostu puszczają nerwy i ocierają się o śmieszność.

Pan Jacek Rakowiecki – nie znam osobiście, co bardzo sobie chwalę – łaskaw był wyrazić prywatne opinie o Jacku Karnowskim (kimże niby jest chwilowy rzecznik TVP, by zawracać głowę opinii publicznej swoimi przemyśleniami?), a wcześniej wydał oświadczenie, które ze względu na bardzo luźny związek z faktami może świadczyć o jakiejś niedyspozycji w chwili pisania.

Pragnę mu uprzejmie przypomnieć, że to moje nazwisko znajduje się w miałkim pozwie, jaki jego pryncypał przysłał do naszego wydawcy. Tak chętnie i buńczucznie rozprawiał na branżowych stronkach o tym piśmie, a tak szybko zapomniał, co w nim jest?

„Kłamca powinien mieć dobrą pamięć”. Ze specjalną dedykacją dla pana rzecznika:

 

Rakowiecki kłamie na nasz temat od początku "sprawy Andrzeja Turskiego". Tylko tyle w tej kwestii. Reszta w czasie sądowego starcia, którego nie mogę się doczekać. Choć mam wrażenie, że jednak do niego nie dojdzie, bo w TVP pewnie pójdą po rozum do głowy.

Jeśli jednak się zaprą, będziemy mieli ciekawy spór. Chcą bowiem iść ze mną do sądu ludzie, którzy kiedyś bez mrugnięcia okiem i bez jakichkolwiek przesłanek merytorycznych wyrzucili mnie z pracy. W październiku 2010 r. za materiały o katastrofie smoleńskiej. Gdy ówczesna szefowa (przynajmniej formalnie nią była) „Wiadomości” (czy ktoś jeszcze pamięta nazwisko tej skutecznie wykonującej zlecenia pogodynki?) żegnała się ze mną w pierwszym dniu swojego funkcjonowania jako rezydentki gabinetu wyrwanego Jackowi, za powód podała przygotowywanie nierzetelnych materiałów. Nie potrafiła jednak podać przykładów moich win. Bardzo chciałem usłyszeć choć jeden. Nie dała sobie z tym rady. Współczuję jej. Długo nie popracowała, zniknęła. Ja i moi zwolnieni koledzy mamy się nie najgorzej.

Tego samego dnia wyrzucono też właśnie Jacka i parę innych osób. Efekt? Już nigdy więcej „Wiadomości” nie osiągnęły takich wyników oglądalności, coraz mniej chętnie zajmowały się realnymi problemami, a coraz częściej robiły głupkowatą taniochę zamiast poważnych newsów. Do tego oczywiście padły na kolana przed politycznym panem. Cel został osiągnięty. Liczyli, że złamią nam zawodowe życie? Że niektórych zmuszą do złożeniu hołdu ich kochanej władzuni? Mocno się przeliczyli.

A co do standardów, o których tak chętnie rozwodzi się pan Rakowiecki, przyjrzyjmy się tylko tym ze szczytów TVP. Z ministerstwa kultury do telewizji w czasie rządów PO przyszli m.in.: Juliusz Braun – z fotela dyrektora Departamentu Strategii i Analiz w resorcie przesiadł się za biurko prezesa kombinatu przy Woronicza; Jacek Weksler – był wiceministrem, został szefem Biura Programowego TVP; Iwona Radziszewska – z rzecznika ministerstwa stała się prowadzącą programy i programiki w publicznej telewizji (w której jej mąż zajmował etat wiceszefa Agencji Filmowej TVP). Przed tygodniem nawet sam konstytucyjny minister został prowadzącym w szklanym okienku. Bogdan Zdrojewski, w roli przepytującego, wystąpił w rozmowie z Januszem Gajosem. Niemalże jak w BBC, nieprawdaż?

Dla kamaryli w TVP Jacek Karnowski i nasze środowisko to duża niewygoda. Najwyraźniej nie mogą się pogodzić z tym, że nieźle funkcjonujemy, że nasze projekty medialne odnoszą coraz większe sukcesy. Że ludzie chcą nas czytać, a od nich uciekają - spada oglądalność i udział w rynku Telewizji Polskiej. Boli ich, że jest silne środowisko dziennikarzy niezależnych. Nie wahają się więc sięgać po cenzurę, kłamstwa i najtańszą propagandę, czynioną również nad trumną człowieka, którego podobno tak szanowali.

Najgorsze, że zostawią po sobie zgliszcza telewizji, która powinna być dobrem narodowym.

CZYTAJ TAKŻE:

Michał Karnowski: Nawet za SLD rzecznik TVP zdobyłby się na odrobinę hipokryzji, szukał uzasadnień, coś tam kręcił. A ten bez żenady peroruje o swoich "odruchach"

Stanisław Janecki: TVP nie może działać tak jak w czasach PRL, gdy jakiemuś towarzyszowi czy generałowi nie spodobał się ktoś na ekranie, więc ten ktoś dostawał wilczy bilet

Krzysztof Feusette: Uderz w TVP, nożyce się odezwą. Smutnych panów w peerelowskich prochowcach wciąż boli wolność słowa

Andrzej Rafał Potocki: Prywatna ferma zwana telewizją publiczną. "Nie wycierajcie sobie gęby zmarłym red. Turskim i powiedźcie wprost. My was szykanujemy!"

Pospieszalski odsłania kulisy decyzji TVP. "We władzach telewizji reaktywował się pewien nurt myślenia. Nie możemy tego zaakceptować!"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych