Prof. Piotr Gliński we "wSieci": Sterowalność mediów uderza. Badania pokazują, że struktura programów informacyjnych głównych telewizji jest identyczna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wchodząc do polityki, zderzyłem się z tą ścianą medialną. I to ciekawe doświadczenie. Bo w ciągu pierwszego półrocza starannie pilnowano, by nie wejść ze mną w jakąkolwiek merytoryczną debatę, wyciszano, trochę już formatowano językowo, a w ciągu ostatnich miesięcy z kolei, gdy zagroziliśmy realnie temu nieszczęściu, które panuje w Warszawie, sięgnięto po brutalną, prymitywną nagonkę medialną. W obu sytuacjach człowiek jest prawie bezbronny, bo siła rażenia tych mediów jest ogromna. Oni jak ostatnie zakapiory w ciemnym zaułku walą w kilku w faceta, który ma związane ręce - mówi tygodnikowi "wSieci" prof. Piotr Gliński, socjolog, kandydat PiS na premiera rządu eksperckiego.

Prezentujemy fragment rozmowy:

 

Zawsze można protestować.

I zacząłem protestować. Np. na wizji zwróciłem uwagę Piotrowi Kraśce, że sondaż „Wiadomości” tuż przed finiszem kampanii, sugerujący rzekome ponowne zwycięstwo wyborcze Hanny Gronkiewicz-Waltz po referendum, to manipulacja służąca ewidentnie interesom PO. Bo przecież nie pyta się ludzi, co zrobią w kolejnym ruchu, gdy wynik referendum może bardzo silnie wpłynąć na takie postawy. To była próba zmniejszenia frekwencji. Z kolei w TVN powiedziałem im w twarz, że kłamią i manipulują, bo wycinali fragmenty moich wypowiedzi i tendencyjnie interpretowali. Zresztą do pewnych programów, w których na wizji można podyskutować dłużej, w ogóle nie byłem zapraszany.

 

Na jakiś rozkaz wycina się ludzi z mediów?

Tak. Znam przykład. Jeden ze znanych ekonomistów powiedział w TVN coś krytycznego o którymś z oligarchów. I jak nożem uciął – trzy lata już go nie zapraszają.

 

To system sterowany centralnie?

Sterowalność uderza. Są badania, które pokazują, że struktura programów informacyjnych głównych telewizji jest identyczna. Także treść bywa identyczna. Pewne osoby nie wychodzą z pewnych programów. Nie byłoby w polskiej polityce Palikota, Niesiołowskiego czy Kalisza, gdyby nie pewni redaktorzy. Nie byłoby lepszych wyników sondażowych SLD, gdyby Miller był traktowany w mediach tak jak Kaczyński czy Błaszczak. Według badań do najbardziej popularnych programów medialnych zapraszani są najczęściej politycy PO, następnie SLD, a dopiero na trzecim miejscu przedstawiciele najsilniejszej obecnie w Polsce partii politycznej – PiS. Powstaje wrażenie, jakby gdzieś siedział jakiś krasnoludek i tym wszystkim kierował. Czysta propaganda.

Cała rozmowa - także o tym, co boli przeciwników PiS - w najnowszym wydaniu tygodnika "wSieci". Polecamy!

Zobacz "wSieci" na Facebooku!

CZYTAJ TAKŻE: Rodzinnie uprzywilejowani: "wSieci" o karierach medialnych gwiazd III RP. "To środowisko skupione wokół komunistycznych służb specjalnych"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych