Pięć ciosów w smoleńskie kłamstwa rządu. A to dopiero rozgrzewka przed kolejną konferencją naukowców. Co zrobią zachwyceni sobą eksperci władzy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Leszek Szymański
PAP/Leszek Szymański

Środowe posiedzenie zespołu smoleńskiego było potężną dawką wiedzy o dokonaniach niezależnych od rządu ekspertów, badających przyczyny tragedii smoleńskiej. Dawka to niezwykle gorzka dla oficjalnej strony, której butni i przekonani o własnej genialności przedstawiciele raczą nas swoimi opiniami i tezami niemal co dzień.

W ramach podsumowania smoleńskiego zespołu warto zwrócić uwagę na kilka ważnych wątków.

1. Bogdan Gajewski, pracujący w kanadzie ekspert ds. badania katastrof lotniczych, wskazał - w oparciu o podręcznik dot. badania katastrof lotniczych - elementy typowe dla zniszczenia samolotu w wyniku eksplozji. Wymienił wśród nich: - rozpad maszyny na wiele drobnych części; - rozkawałkowanie ciał ofiar; - występowanie drobnych odłamków w ciałach ofiar; - śmierć wszystkich pasażerów, śmierć przy znacznych obciążeniach - rzędu 100 G; - wywinięcie poszycia samolotu na zewnątrz.

To wszystko zgodnie z podręcznikiem, na który powoływał się Gajewski, wskazuje ekspertom, że powinni brać pod uwagę, że przyczyną katastrofy był wybuch.

To oczywiście nie jest dowód rozstrzygający, ale silna przesłanka - z jednej strony, że w Smoleńsku doszło do wybuchu - wszystkie elementy pasują do opisu, a z drugiej jasny sygnał, że komisja i prokuratura badająca przyczyny tragedii powinny się skupić na badaniu wątku zamachowego i sprawdzać, czy 10/04 doszło do eksplozji na pokładzie Tu-154M.

Jednak do dziś żadna z publicznych instytucji w Polsce nie przykłada się do tego wątku zupełnie.

Gajewski wskazywał również na znaczenie profesjonalnego i dokładnego udokumentowania miejsca tragedii oraz skrupulatnej inwentaryzacji szczątków i rekonstrukcja wraku. Na znaczenie pracy na miejscu katastrofy lotniczej wskazywała również dr Grażyna Przybylska-Wendt, która opisywała, jak wiele informacji medyk sądowy może wywnioskować z miejsca zdarzenia.

Referat Bogdana Gajewskiego oraz słowa Grażyny Przybylskiej-Wendt były niezwykle interesujące i pokazywały zaniedbania polskich śledztw. Wykazywały jasno, że standardy międzynarodowe dot. badania katastrof zostały w tym postępowaniu pogwałcone.

W prezentacji Gajewskiego była i inna niezwykle ważna wiadomość. Ekspert mówił bowiem o fali Macha, czyli powtórnej fali uderzeniowej, która jest następstwem eksplozji w samolocie. Fala Macha jest znacznie silniejsza i gwałtowniejsza niż siła wybuchu. Koncentruje się ona na górnych częściach maszyny. Występowanie tej siły tłumaczy z jednej strony zrywanie ubrań z ciał ofiar tragedii smoleńskiej, a z drugiej strony brak śladów spalenia na elementach samolotu i odzieży.

2. Kazimierz Nowaczyk poddał analizie zapisy z rejestratora ATM. Z jego analiz wynika, że zapisy urywają się w miejscu, w którym samolot - zgodnie z rządową wersją wydarzeń - miał zacząć obracać się i robić beczkę. Kluczowy moment katastrofy, którym epatuje rządowa komisja, nie ma potwierdzenia w najbardziej wiarygodnym zapisie polskiego rejestratora. Skąd zatem Maciej Lasek wziął te tezy? Wydaje się, że kluczowymi materiałami były... zdjęcia rosyjskiego blogera Amielina, którym posługiwał się MAK. Te zostały z kolei tak zmanipulowane, by pasowały do teorii.

Kazimierz Nowaczyk mówił również, że dane używane przez raport Millera prowadzą do paradoksów. Jednym z nich jest sprawa beczki. Okazuje się, że w jednym z miejsc, oznaczonych w systemie TAWS, tupolew miał - zgodnie z danymi komisji rządowej - znajdować się w takim przechyleni oraz na tak niskiej wysokości, że jedno ze skrzydeł miałoby ryć w ziemi, na głębokość 8 metrów. Jak by się to skończyło zdaje się każdy wie. Praca Nowaczyka pokazuje jasno, że taka sytuacja nie mogła mieć miejsca, a rządowa wersja wydarzeń jest niespójna.

Kazimierz Nowaczyk informował również, że lewe skrzydło tupolewa zostało uszkodzone przez brzozą - o jakieś 50 m, a także, że samolot rozpadł się ostatecznie za ulicą Kutuzowa. W wyniku eksplozji.

3. Wiesław Binienda powtórzył wyniki swoich badań i eksperymentów, o których portal wPolityce.pl informuje od jakiegoś czasu. Jednak mówił również o obserwacji, dot. lewego skrzydła. Na to samo wskazywał Marek Dąbrowski.

Bowiem na zdjęciach obrazujących lewe skrzydło widać wyraźnie, że w miejscu cięcia skrzydła przedni slot wystaje dalej niż miejsce cięcia. Na pewnym odcinku skrzydła występuje jego przód, za którym widać dziurę. W sposób oczywisty wyklucza to możliwość urwania skrzydła przez brzozę, ponieważ musiałaby ona przeniknąć przez przedni slot. Nawet brzoza z tez zespołu Laska nie byłaby w stanie tego zrobić.

4. Z przywoływanych podczas posiedzenia obserwacji wynika, że widać korelację między skalą zniszczenia poszczególnych szczątków maszyny, stopniem zniszczenia ciał ofiar, a także - choć tu próba była niska - z wynikami badań dotyczących tlenku węgla we krwi. Jest to silną sugestią, że w miejscach, w których zniszczenia samolotu i ciał była największa doszło do punktowych eksplozji, które odzwierciedliły się w wynikach badań krwi i dały silne obrażenia ciał i wysoki stopień zniszczeni samolotu.

5. Bardzo ważną częścią prezentacji była wizualizacja zniszczeń, jakim uległ samolot w Smoleńsku. Na specjalnym materiale zespół zaprezentował wirtualny model maszyny przed i po tragedii, a także pokazał rozkład szczątków i ich wygląd po tragedii. To niezwykle ważny materiał, pokazujący, że górna część maszyny przestała właściwie istnieć, zniknęła.

To należy łączyć z wiadomością, o czym wspominał Antoni Macierewicz, że przednia i tylna część samolotu uderzyły w odwrotnej względem siebie pozycji w ziemię. Przednia brzuchem, tylna plecami. Podobny wygląd szczątków sugeruje, że to nie uderzenie ziemie zniszczyło samolot - gdyby tak było wygląd zniszczeń byłby przecież inny. To kolejny dowód na to, że kluczowe dla tej tragedii było nie uderzenie o ziemię, ale wydarzenia, które miały miejsce wcześniej.

Kolejne posiedzenie zespołu smoleńskiego okazało się silnym ciosem w oficjalne tezy rządowego przekazu. Maciej Lasek próbował te ciosy amortyzować epatując kolejną rewelacją, która ma ponoć uwiarygadniać rządową wersję wydarzeń. Jednak chyba nawet on już rozumie, że jego wysiłki nie mają przyszłości, a kolejne ciosy nie do odparcia są kwestią czasu. I to nie długiego, co Maciejowi Laskowi powinno spędzać sen z powiek.

Środowe posiedzenie to jedynie przedsmak tego, co będzie się działo w czasie II Konferencji Naukowej na temat tragedii smoleńskiej. Wtedy Maciej Lasek może się spodziewać masakry rządowego przekazu. I zapewne rządowi utrwalacze kłamstw trzęsąc się jak osika opracowują już jakąś marną odpowiedź na kolejną dawkę smoleńskich wątpliwości.

Wątpliwości, które trafiają w pustkę. Pustkę Macieja Laska...

 

 

--------------------------------------------------------

--------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich"

autor:Łukasz Wiater

Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych