Posiedzenie smoleńskiego zespołu pod znakiem prowokacji. Eksperci przedstawili wyniki badań. Prezentacje były zakłócane

Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

Niezwykle ciekawy był przebieg posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. badania tragedii smoleńskiej. Przewodniczący ZP Antoni Macierewicz wskazał, że zespół oddał czas na debatę naukowców, którzy chcą zabrać głos w sprawie hipotez formułowanych przez zespół parlamentarny.

Poseł przywitał rodziny, prezesa Jarosława Kaczyńskiego oraz naukowców polskich i międzynarodowych, współpracujących z zespołem smoleńskim.

Jako pierwszy zabrał jednak głos Jarosław Kaczyński, który w imieniu rodzin podziękował naukowcom, angażującym się w wyjaśnianie przyczyn tragedii smoleńskiej.

Sądzę, że spełnię zasadniczy obowiązek, jeśli podziękuję profesorom, którzy podjęli się trudnej misji, jaką jest współpraca z zespołem. (...) Ta współpraca skupia się na zadaniu pytania, co stało się w samolocie Tu154? (...) Zaangażowanie Panów jest niezwykle ważne, nie tylko ze względu merytorycznego, ale również ma ogromną wartość z punktu widzenia moralnego. Mechanizmy społeczne powodują, że to zaangażowanie, za które się sporo płaci. Stąd moje szczególne podziękowanie

- tłumaczył Kaczyński.

Zaznaczył, że ostatni atak na naukowców przypomina najgorsze czasy Rzeczpospolitej.

W dziejach polskiej nauki były momenty dobre i złe. Zawsze jednak pozostawali ci, którzy potrafili się zachować dobrze. Zawsze byli ci, którzy zachowywali misję uniwersytetu, jako miejsca poszukiwania prawdy. Panowie to zadanie wykonują, w niełatwych okolicznościach. Jeszcze raz z całego serca dziękuję. Liczę, że przyjdzie taki moment, że Rzeczpospolita, jako państwo polskie podziękuje Panom

- wskazuje prezes PiS.

Przypominał, że ostatnio mieliśmy do czynienia z "atakiem niegodnym, przypominający najgorsze momenty z historii".

Ten atak będziemy odpierać. Mam nadzieję, że ta konferencja będzie elementem tego, co czynimy, by atak został odparty. Opinia publiczna musi mieć świadomość, że mamy do czynienia z czymś niegodnym, szkodliwym. Musi mieć świadomość, jak bardzo naginane są reguły i zasady

- dodał prezes PiS, zaznaczając, że w czasie zespołu zaprezentowana zostanie "synteza tego, co się udało dotąd osiągnąć", "prezentowane będą hipotezy, których na podstawie badań nie da się podważyć".

Pierwszym ekspertem, który zabrał głos w dyskusji był Bogdan Gajewski, związany z kanadyjską instytucją, badająca katastrofy lotnicze, członek międzynarodowego towarzystwa badania katastrof lotniczych.

Zaprezentował on podręcznik ICAO, który opisuje sposoby badania katastrof lotniczych.

Nasze badania prowadzone są w oparciu o instrukcje międzynarodowe. Dzięki temu nasza praca może być porównywalna z metodologią raportów MAK i Millera

- tłumaczył.

Zaznaczył, że w czasie badania katastrofy smoleńskiej nie znaleziono śladu winy załogi.

Co więcej, działała on zgodnie ze standardami i starała się uratować pasażerów i samolot

- wskazał Gajewski.

Omówił potem w szczegółach wskazówki ICAO (Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego), dotyczące badania katastrof lotniczych, również dotyczących wybuchów.

Ekspert zaznaczył, że zgodnie z nauką jest kilka priorytetów dotyczących pracy na miejscu katastrofy. Wśród nich wymienił przede wszystkim zebranie odpowiedniej dokumentacji.

Pierwszą podstawową sprawą jest dokumentacja, szczególnie fotograficzna na miejscu tragedii. To bardzo ważne, by było wiadomo, jak wyglądało miejsce wypadku. To sprawa fundamentalna

- wskazywał Gajewski.

Wymieniał, że drugą niezwykle ważną kwestią jest zabezpieczenie danych, w tym nagrań rejestratorów.

Ekspert wskazuje jak ważna jest identyfikacja i dobre opisanie szczątków samolotu. Prezentuje zdjęcie z kanadyjskiego podręcznika, na którym widać, że salę pełną drobnych części samolotu wyjętych z dna oceanu. Tak prowadzone są badania szczątków oraz rekonstrukcji.

Analiza szczątków wraku samolotu jest bardzo istotna

- wskazywał Gajewski.

Skupił się następnie na opinie wskazówek, które świadczyć mogą o tym, że dana katastrofa była wynikiem wybuchu.

Spowodowanie eksplozji wewnątrz samolot jest najczęstszą przyczyną zamachów

- zaznaczył.

Wskazał, że doświadczony ekspert jest w stanie szybko zobaczyć, czy w przypadku katastrofy można podejrzewać zamach. Dodał, że wskazuje na to wywinięcie poszycia samolotu, duża liczba kawałków, na jakie rozpadł się samolot.

Dodał, że bardzo ważne w tej sprawie są badania ciał ofiar, ponieważ mogą w nich znajdować się odłamki samolotu.

Jeśli drobne odłamki są w ciałach, fotelach, jeśli występuje duże uszkodzenie ciał i nagła śmierć należy rozważać możliwość zamachu

- tłumaczył Gajewski.

Zaznaczył, że również duże przeciążenia - ponad 100 g - mogą o tym świadczyć.

Bogdan Gajewski wskazał również na bardzo ważne zjawisko, które występuje w czasie eksplozji samolotu. Wskazał, że po eksplozji zawsze występuje fala Macha.

Eksplozja wywołuje falę, która potem się odbija od przedmiotów i okolicy i wraca uderzając w samolot

- tłumaczył Gajewski.

Wskazał na opracowanie dotyczące zamachu w Lockerbie.

Tam fala wybuchu połączyła się z falą odbitą i wróciła do samolotu. Była silniejsza od tej wywołanej wybuchem. Kadłub wyglądał potem jak rozerwany cylinder. Jednak okna były całe

- mówił ekspert.

Podsumowując raz jeszcze wskazał, że badacze są w stanie szybko sprawdzić, czy mogło dojść do wybuchu, a kluczowe jest dobre zabezpieczenie materiałów.

Już w czasie pierwszej prezentacji, Bogdana Gajewskiego widoczne były próby zakłócenia połączenia między ekspertami mieszkającymi za granicą oraz Sejmem. Na planszy co chwilę pojawiały się okienka innych użytkowników komunikatora internetowego, którzy przeszkadzali w odbiorze prezentacji poszczególnych prezentacji.

Władimir Putin dzwoni

- między innymi takie komunikaty mogli obejrzeć wszyscy przybyli na posiedzenie zespołu smoleńskiego. O tym, jak groźne są takie ustalenia oraz praca niezależnych naukowców, świadczą nieustanne próby zakłócenia prezentacji naukowców. Każdy z wykładów był zakłócany przez internautów. Po prezentacji Gajewskiego mówił o nich Antoni Macierewicz.

Po Bogdanie Gajewskim głos zabrał prof. Wiesław Binienda, który omawiał m.in. swoje ostatnie eksperymenty, które opisywane były już na portalu wPolityce.pl.

Binienda zaczął jednak od podziękowań dla tych, którzy przesłali mu wyrazy solidarności w czasie ataków medialnych. Potem zaczął omawiać swoje doświadczenia, które m.in. dotyczą zderzania przy dużych prędkościach próbek duraluminium. Wskazuje, że duraluminium jest około 20 razy mocniejsze niż brzoza.

W swoim laboratorium zrobiłem eksperyment z duraluminium, jakie wykorzystywane jest do budowy poszycia. Próbka lecąca nawet 4 razy szybciej niż samolot w Smoleńsku, nie rozpada się. Ona pęka i zwija się, ale nie rozpada się na odłamki

- mówił Binienda.

Dodaje, że wyniki są bardzo ważne, ponieważ "już przed brzozą miały być liczne odłamki" na miejscu tragedii.

Skąd się wzięły, skoro materiał jest plastyczny nawet przy prędkości 4 razy większej niż samolot uderzający w Smoleńsku o drzewa

- pytał ekspert.

Wskazał, że części wyrwane z samolotu, np. fragment badany przez prof. Jana Obrębskiego musiał zostać wyrwany z większą siłą niż ta występująca przy prędkościach jakie wykorzystywał w badaniach.

Wiesław Binienda wrócił po raz kolejny do swoich badań, które pokazują, że brzoza nie mogła urwać skrzydła.

Po zderzeniu możliwy byłby dalszy lot samolotu

- mówił.

Naukowiec wskazał, że "przód skrzydła nie jest zniszczony, a dziura jest z tyłu".

Mój eksperyment pokazuje, że wszyscy pasażerowie powinni przeżyć, jeśli samolot upadłby na ziemie

- dodaje.

Przypomina, że z jego badań wynika, iż samolot musiał rozpaść się w powietrzu. Świadczą o tym również: wielka ilość odłamków, brak krateru na ziemi. Binienda dodawał, że przy prędkościach takich jak w Smoleńsku duraluminium jest plastyczne, a gdyby nie było wybuchu pasażerowie przeżyliby (szczególnie ci z tyłu), prawe skrzydło i tył samolotu by się nie rozpadł. Dodał na koniec, że upadek samolotu na plecy jest lepiej amortyzowany.

Kolejny prelegent prof. Kazimierz Nowaczyk przygotował prezentację związaną z danymi firmy ATM, które otrzymał od prokuratury. Nowaczyk zaczął od nieścisłości w kopiach plików z zapisami rejestratorów lotu Tu. Przypomina również ekspertyzę firmy Small-giss, która została zmanipulowana przez komisję Millera. Firma bowiem zaznaczyła w miejscu katastrofy strefy wybuchów, a komisja Milera przerobiła notatki firmy na strefy pożarów.

Nowaczyk analizuje również zapisy z rejestratora ATM, które pokazują, że jeszcze przed brzozą nastąpiła gwałtowna zmiana wysokości samolotu. Pierwsza zmiana prędkości poziomej następuje przez uderzeniem w brzozę.

Nowaczyk wskazał, że bardzo ważna jest również analiza przechylenia samolotu.

Wykresy kończą się przed miejscem, w jakim doszło do zderzenie z brzozą. To oznacza, że krytyczny manewr, czyli beczka wykonana przez samolot nie była odwzorowana na zapisach ATM. Komisja oparła się w tej sprawie na zdjęciach Amielina

- tłumaczył prof. Nowaczyk.

Zaprezentował zdjęcia Amielina, wykonane w Smoleńsku. Wskazał na trzy kąty przecięcia, które w  końcowym raporcie były podane inaczej. Nowaczyk wyjaśnia zmiany kątów - musiały pasować do tez Anodiny.

To jest działanie mające zilustrować wykonanie beczki

- tłumaczył Kazimierz Nowaczyk.

Przedstawił również szereg zestawień odczytów rejestratora ATM naniesionych m.in. na miejsce tragedii. Przypomina, że w punkcie TAWS 38 samolot - zgodnie z danymi raportu Millera - znajduje się 8 m ponad poziomem pasa, co oznacza, że kilka metrów urwanego skrzydła musiałoby się znajdować pod ziemią.

Nowaczyk wskazał, że lewe skrzydło zostało uszkodzone ponad 50 m przez miejscem, w którym rośnie brzoza.

Odcięcie końcówki skrzydła nastąpiło około miejsca TAWS 38. (...) Materiały ATM wskazują, że oderwanie skrzydła miało miejsce zapewne za brzozą

- tłumaczy Nowaczyk.

Dodał, że wysokość radiowa w miejscu, w którym rośnie brzoza wynosiła ok. 10 metrów.

Kazimierz Nowaczyk zaprezentował również rozkład szczątków, wskazał na kilka kondensacji części samolotu - przy przy brzozie, ok. punktu TAWS 38 i już za ul. Kutuzowa.

Zdaniem Zespołu Parlamentarnego to właśnie tam nastąpiło ostateczne zniszczenie kadłuba

- tłumaczył Nowaczyk.

Po profesorze Nowaczyku głos zabrała jeszcze m.in. dr Grażyna Przybylska-Wendt, lekarz medycyny sądowej, która opisała, jak wiele informacji na miejscu tragedii może odczytać lekarz medyk sądowy. Wskazała również na braki w dokumentacji i zaniedbania popełnione w tej sprawie.

Stanisław Zagrodzki przedstawił z kolei analizę wyników badania krwi ofiar, jakie znajdują się w dokumentacji medycznej.

Posiedzenie zakończyła wizualizacja, przygotowana przez prof. Jacka Rońdę, która pokazuje, jak wiele części Tupolewa zostało bezpowrotnie zniszczonych w czasie katastrofy smoleńskiej. Skala zniszczeń jest ogromna, a dotyczy głównie górnej części samolotu. Poseł Macierewicz wskazał, że natura zniszczeń jest taka sama, choć przód i tył samolotu leżą w innych pozycjach.

Posiedzenie bardzo często przerywane było niezawinionymi przez organizatorów problemami technicznymi, co utrudniało odbiór prezentacji poszczególnych ekspertów. Zakłócane były wszystkie prezentacje ekspertów, którzy łączyli się spoza Polski.

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.