Romaszewski: "Mówiąc o 'braku elementu wyjątkowości' ktoś przeholował. Władze i jej adherenci spowodowali, że komuś się we łbie przewróciło". NASZ WYWIAD

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

wPolityce.pl: Premier Donald Tusk nie skorzystał ze swojego prawa i nie przyznał renty specjalnej Halinie Rosiak, wdowie po zamordowanym działaczu łódzkiego PiSu. W pismach KPRM, jakie cytuje tygodnik "wSieci", czytamy, że Marek Rosiak nie miał specjalnych zasług dla Polski, a jego śmierć "nie miała elementu wyjątkowości". Jak Pan ocenia takie stwierdzenia?

Zbigniew Romaszewski: Stwierdzenie, że to wydarzenie nie posiada elementu wyjątkowości, brzmi jak pogróżka. To sygnał, że takie wydarzenia można powtórzyć. W atmosferze gigantycznej nagonki i szczucia nagle ktoś porwał się na tego rodzaju działania, a to spotyka się z reakcją, że wszystko jest w porządku. To przecież jest skandal. To całkowity brak poczucia odpowiedzialności za to, co dzieje się w kraju. To widzimy na każdym kroku, choć ta sytuacja jest szczególnie bolesna. Ten przykład jest brutalny, prosty i zrozumiały dla każdego. Podobnych działań, które pokazują takie podejście do Polski i polityki, mamy jednak mnóstwo.

Cytaty z pism KPRM sugerują, że dla premiera Donalda Tuska śmierć Marka Rosiaka nie była niczym szczególnym, że było to zwykłe przypadkowe zabójstwo

Tak, no miał być zamach na Niesiołowskiego, a przypadkowo zastrzelono kogo innego. Jak widać ta brednia żyje w świadomości Kancelarii Premiera. Mówiąc o braku elementu wyjątkowości ktoś znacząco przeholował. Przecież mieliśmy do czynienia z podsycaniem atmosfery nienawiści prowadzącej aż do działań terrorystycznych. Ktoś się za to powinien czuć odpowiedzialny.

Ktoś, czyli władza?

Bezpośrednio. Przecież władze i jej adherenci spowodowali, że komuś - mówiąc kolokwialnie - się we łbie przewróciło.

Dziś debata publiczna jest znacząco inna? Wyciągnięto wnioski po politycznej zbrodni w Łodzi?

W mojej ocenie nie wyciągnięto. Przecież mamy co chwilę jakieś pogróżki, to jest nowy sposób rządzenia. Premier mówi nam np.: "możecie sobie odwoływać Hannę Gronkiewicz-Waltz, a ja panią Hanię zrobię komisarzem". Tak przecież było. A pan minister Bartłomiej Sienkiewicz codziennie po kogoś chodzi. To po tych idzie, to po tamtych. To ma pokazać zdecydowanie władzy i twardą konsekwentną linię.

Co taki sposób rozmowy władzy z obywatelami mówi o rządzących?

Głównym zarzutem do Hanny Gronkiewicz-Waltz była sprawa jej arogancji. Rządzenie Warszawą jest rzeczywiście trudne. Jednak jeśli ktoś się przykłada, ma kontakt ze społeczeństwem i tłumaczy im to, to zupełnie inaczej wygląda. A tu mieliśmy od początku zupełne lekceważenie wyborców. Widzieliśmy pomysły, by odcinać mieszkańców Warszawy od głosowania. Zniechęcano ich do głosowania. A tymczasem przecież w państwie demokratycznym referendum jest normalnym środkiem rządzenia. W czasie kadencji nie ma możliwości odwołania nawet najgorszego prezydenta miasta, w inny sposób niż w referendum. I nagle wzywa się, by ludzie do referendum nie chodzili. To jest zerwanie z zasadami demokracji.

Władza może się zmienić sama?

Sądzę, że trzeba jej pomóc...

Rozmawiał Stanisław Żaryn

CZYTAJ TAKŻE: „Zdarzenie nie posiada elementu wyjątkowości”, czyli jak premier odmówił renty wdowie po zamordowanym działaczu PiS

CZYTAJ TAKŻE: Halina Rosiak bez renty specjalnej. Wojciechowski: "Premier chciał uciec od oczywistego faktu, że śmierć Marka Rosiaka to był mord polityczny". NASZ WYWIAD

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych