Jarosław Gowin uważa zapewne, że dobrze wybrał moment odejścia z PO. Przecież ta partia przegrała kolejne lokalne wybory, choć Mariusz Kawa formalnie nie był jej kandydatem, a tylko koalicyjnym. Zapowiedź przejęcia obligacji zgromadzonych w OFE zraża do PO ludzi o poglądach liberalnych oraz przedsiębiorców. Mizdrzenie się Donalda Tuska do Leszka Millera oznacza zaś ideowe przesunięcie na lewo. Choćby te względy wystarczają, by uzasadnić pożegnanie Platformy przez lidera jej konserwatywnego skrzydła.
Taktycznie moment odejścia wydaje się jednak błędem. Bo Jarosław Gowin ma plan, ale powinien poczekać na synchronizację jego elementów. Żeby ten plan miał sens, nie wystarczy dołączenie do Jarosława Gowina przez Pawła Kowala i innych ludzi PJN oraz przez Przemysława Wiplera i jego Republikanów. Gowinowi potrzebni są tacy politycy PO jak Jerzy Buzek i Jacek Saryusz-Wolski. Ale przede wszystkim były premier. To on mógłby przekonać wielu obecnych posłów PO, że w tej partii nie ma przyszłości i zachęcić do secesji.
Na razie nikt tego nie przyzna, ale rozmowy Gowina z Buzkiem trwają od kilku tygodni.
Jako pierwszy napisał o tym portal wPolityce.pl: UJAWNIAMY. Buzek wściekły na Tuska. Czy były szef PO dołączy do Jarosława Gowina i wspólnie rzucą wyzwanie Platformie?
Ułatwia je decyzja Donalda Tuska o ukatrupieniu reformy emerytalnej rządu Buzka, co były premier ostro skrytykował. Ułatwia też pomysł Tuska, by tych europosłów PO, którzy są w Brukseli już drugą kadencję skreślić z list wyborczych do PE. Komunikat, że nie dotyczyłoby to Jerzego Buzka ma wynikać m.in. z obaw Tuska, by były szef europarlamentu nie dogadał się z Gowinem. Ale Buzek i inne osobistości w PO potrafią kalkulować. I niektórzy już uznali, że PO pod przywództwem Tuska czeka los AWS, więc ucieczka z tego okrętu już teraz daje im szansę.
Nowa siła Gowina, z Buzkiem, Saryuszem-Wolskim, Kowalem, Wiplerem i kolejnymi uciekinierami z PO byłaby zabójcza dla partii Tuska, bo jej przede wszystkim odebrałaby głosy, co pozwoliłoby zająć miejsce Platformy. Wprawdzie nie mogłaby liczyć na wynik PO z 2011 r., ale gwarantowałaby polityczne przeżycie w dobrej kondycji. Dla PO oznaczałaby natomiast marginalizację na poziomie kilku procent poparcia. Gowin nie gra więc na osłabienie PO, lecz na jej zastąpienie. Wersja tylko z PJN i Republikanami tego absolutnie nie zapewni, więc gra w takim składzie byłaby skazana na walkę o przeżycie, a nie odniesienie sukcesu i polityczną anihilację PO Tuska.
Donald Tusk wie, że gdyby opisany wyżej plan Gowina się powiódł, oznaczałby koniec jego kariery, a także kres Platformy. Tym bardziej że ta nowa siła Gowina-Buzka miałaby szansę na poparcie grup interesów, które dotychczas popierały PO. Być może zechce do niej dołączyć także Grzegorz Schetyna ze swoimi ludźmi, który wciąż walczy o zajęcie miejsca Tuska w partii. A to z Platformy uczyniłoby już kompletną wydmuszkę.
Najbliższe dni i tygodnie będą walką Donalda Tuska i jego ludzi o storpedowanie szerokich planów Gowina. Dość prawdopodobne jest, że będzie to także walka na haki oraz przekupywanie ewentualnych secesjonistów różnymi konfiturami. Na rzecz Gowina gra słabnięcie samego Donalda Tuska oraz porzucanie partii pod jego przywództwem przez kolejne grupy jej wyborców. Dla nich układ Gowin-Buzek może być w pełni akceptowalny. Wszystko zależy teraz od decyzji Jerzego Buzka, bo jeśli on przekroczy Rubikon, po Platformie Tuska niewiele zostanie, bo za byłym premierem i szefem europarlamentu pójdą inni. Jeśli Gowin Buzka nie przekona, nowa inicjatywa osłabi PO, ale z nią jeszcze nie wygra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166070-jesli-jaroslaw-gowin-dogada-sie-z-jerzym-buzkiem-powstanie-sila-ktora-doprowadzi-do-szybkiej-politycznej-anihilacji-platformy-donalda-tuska