Gilowska o Rostowskim: te tłumaczenia są komiczne! "Przecież nie można się pomylić o 85 mld zł, takie 'pomyłki' nie istnieją"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. KPRM
fot. KPRM

Prof. Zyta Gilowska, która odkąd zasiada w Radzie Polityki Pieniężnej, rzadko wypowiada się publicznie, musiała uznać, że sytuacja finansów państwa i całej gospodarki jest tak dramatyczna, iż nie wolno jej milczeć.

W Polsce jest mało przestrzeni dla optymizmu. Realnie wynagrodzenia wcale nie rosną, w najlepszym wypadku stanęły w miejscu. Mamy wysokie bezrobocie, ludzie spłacają liczne kredyty i mają coraz mniej na bieżącą konsumpcję

– analizuje w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”.

I dodaje:

Kończy się epoka optymizmu na kredyt, państwo zobaczyło granice, indywidulani pożyczkobiorcy też. Ludzie już wiedzą, że nie można brać kredytu bez przyzwoitych i stabilnych dochodów, ponieważ prowadzi to do swoistego niewolnictwa.

Byłej wicepremier i minister finansów w rządzie PiS nie zaskoczyła podwyżka deficytu budżetowego, zaproponowana przez ekipę Donalda Tuska.

Już w ubiegłym roku było wiadomo, że te 35 mld zł deficytu nie jest realne, ponieważ prognozowane na 2013 r. wskaźniki makroekonomiczne były nierealne. Zwolennicy rządu bronią go, twierdząc, iż minister Rostowski zrobił to celowo, by oszukać zagraniczne instytucje finansowe, które mogłyby wycofać z Polski swoje środki. To tłumaczenie jest komiczne – wielkie instytucje finansowe lepiej od nas orientują się w naszych finansach

– stwierdza Gilowska.

Jak podkreśla, ujawnienie kompromitującej sytuacji zostało przez rząd odsunięte w czasie z powodów propagandowych.

Dotyczyło to także parametru znacznie ważniejszego – kwoty długu publicznego. Tutaj rząd w swoich raportach do Brukseli „pomylił się”, według analiz prof. Stanisława Gomułki z Business Center Club, aż o 5 proc. PKB, czyli o około 85 mld zł. Przecież nie można się pomylić o 85 mld zł, takie „pomyłki” nie istnieją

– zauważa Gilowska.

Profesor odnosi się także do zawieszenia przez Sejm, na wniosek rządu, pierwszego progu ostrożnościowego deficytu.

To rozwiązanie niebezpieczne, ale alternatywą był blamaż na skalę międzynarodową. Jeśli przez dwa lata przekraczało się ten próg, choć udawano, że to nie miało miejsca, to w trzecim roku pojawiła się  perspektywa ścięcia drugiego progu i blokady finansowej państwa

– mówi Gilowska.

Przypomina, że już w pierwszym roku gospodarowania obecnej koalicji poziom długu wzrósł bardziej niż za dwa poprzednie lata.

A potem już poszło! Teraz toczy się gra o zasoby zgromadzone w OFE oraz o wysokość przekazywanych tam składek z puli, którą przekazuje się OFE z naszych składek

– zaznacza.

Nie pozostawia suchej nitki na proponowanym przez Jacka Rostowskiego blokowaniu kont przedsiębiorców, których fiskus podejrzewa o wyłudzenie zwrotu VAT.

Mówimy tu o instrumentach mikroekonomicznych, czyli o szykanach wobec indywidualnych przedsiębiorców. Przecież już widać, jak opresyjność fiskusa skierowana na pojedynczych ludzi coraz  bardziej wypycha ich do szarej strefy

– zaznacza Zyta Gilowska.

Ten i inne pomysły Rostowskiego na zatykanie dziury w finansach państwa, jak ograniczenie bądź całkowita likwidacja OFE, są - jak stwierdza profesor – jedynie sposobem na „kupienie sobie czasu, czym rząd zajmuje się nieustannie.”

Gilowska odpowiada też na pytanie, czy widzi się w przyszłym rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

Powrotu do polityki nie planuję. Idą czasy wymagające żelaznej kondycji od polityków, ciężkie czasy po prostu. A ja żelaznej kondycji już nie mam.

JKUB/ ”Gość Niedzielny

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych