B. wicepremier Bułgarii: Gazprom obalił mój rząd, wszystko zaczęło się od gazu z łupków. Kulisy akcji z udziałem służb

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. profil Gazpromu na Facebooku
fot. profil Gazpromu na Facebooku

Symeon Djankow,  który do lutego 2013 r. był wicepremierem i minister finansów w gabinecie premiera Bojki Borisowa, odsłania kulisy upadku swego rządu. Polityk i ekonomista nie pozostawia wątpliwości, że za zmianą władz w Sofii stał rosyjski Gazprom.

CZYTAJ WIĘCEJ: "To historia, która jest dobrze znana: represje, manipulacje, morderstwa". Gazprom - skuteczna broń „systemu Putina"

Wszystko zaczęło się od protestów przeciwko podwyżkom cen energii oraz przeciwko poszukiwaniu gazu łupkowego w Bułgarii, które były wyraźnie wspierane przez Rosjan, gdyż wydobycie gazu z łupków godziło w interesy Gazpromu

– relacjonuje b. wicepremier w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Djankow zaznacza, że wobec bardzo wysokich cen energii w Bułgarii, jego rząd podjął negocjacje z Gazpromem o nowych stawkach za dostarczany przez tę firmę gaz.

Było oczywiste, że muszą one spaść. Wtedy nagle Gazprom ogłosił podwyżkę cen i przeprowadził tę operację za plecami naszego rządu. Dlaczego to zrobił? Odpowiedź jest jednoznaczna. Chodziło o wywołanie niepokojów społecznych – i powiodło się to doskonale

– stwierdza Djankow.

Rosjanie nie działali sami. Mieli w Bułgarii mocne wsparcie.

Pytanie powinno brzmieć: co wtedy robiły nasze służby specjalne? Trzeba pamiętać, że bułgarskie służby jeszcze 20 lat temu były bardzo silnie związane z ich rosyjskimi odpowiednikami. (...) Dopiero miesiąc po dymisji naszego rządu prezydent zaczął mówić o niezbędnych reformach właśnie w tych służbach. Politycy w końcu zdali sobie sprawę z tego, że są na łasce i niełasce starej bezpieki, która zachowała wpływy

– podkreśla w „Rz” Djankow.

Kluczowy okazał się moment, gdy rząd Borisowa zdecydował się wstrzymać dwie wielkie inwestycje energetyczne, przeprowadzane wspólnie z Rosjanami, które uznał za niekorzystne dla Bułgarii. Chodziło o elektrownię atomową Belene oraz o gazociąg Burgas–Alexandroupoli.

Ostatniego dnia mojej pracy w rządzie pojechałem do parlamentu i poinformowałem o unieważnieniu projektu Burgas–Alexandroupoli. (…) Okazało się jednak, że z drugiej strony jest perfekcyjnie zorganizowany kontratak. Nie zdawałem sobie sprawy, że ktoś może tak sprawnie wywołać strajki i niepokoje społeczne i że szybko uda się znaleźć nowy rząd, który potulnie zgodzi się na projekt szkodliwy dla interesów kraju

– opowiada Djankow.

B. wicepremier rzuca też światło na protesty, które doprowadziły do wprowadzenie w Bułgarii moratorium na poszukiwania gazu łupkowego.

Naturalnie wszystkie demonstracje miały ogromne wsparcie Rosjan i prorosyjskiego lobby w naszym kraju, aktywnego zawsze, gdy rzecz dotyczy energii. (…) Odbywały się w okolicach, gdzie prawdopodobnie gazu w ogóle nie ma. I brali w nich udział głównie emeryci, którzy naprawdę mają większe problemy niż protestowanie przeciwko łupkom, o których nic nie wiedzą... Nie mam wątpliwości, że otrzymali potężne wsparcie, żeby wyjść na ulice.

CZYTAJ TEŻ: Kto mówi: „łupki albo atom”, skończy na „Gazprom i Rosatom”. Wszystkie zyski – gospodarcze, polityczne, cywilizacyjne – będą prowadzić do Moskwy

JKUB/”Rz”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych