Piotr Cywiński dla wPolityce: Mieszanie w polskiej zupie. Żeby być posłusznym w stadzie baranów, najpierw trzeba być baranem

fot. PAP / P. Supernak
fot. PAP / P. Supernak

„Berlin jest biedny, ale sexy”, mówił parę lat temu burmistrz stolicy Niemiec Klaus Wowereit. Nie da się ukryć, zadłużenie nadszprewskiej metropolii w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest wyższe niż w Detroit. A konkretnie, na każdego Berlińczyka przypada 21 tys. 702 euro długu, a na Amerykanina z Detroit 20 tys. 574 euro. Różnica polega tylko na tym, że w RFN - zgodnie z obowiązującym prawem - miasto nie może tak jak w USA ogłosić plajty. Stolica Niemiec ma do spłacenia około 62 mld euro (60 proc. jej PKB), więc nie ma się z czego cieszyć. A tu nagle władze miasta ogłaszają: „Berlin jest sexy, lecz już nie tak biedny”. Cóż to za cud zdarzył się nad Szprewą? Żaden cud, Berlin ma po raz pierwszy od lat nadwyżkę budżetową, zaciąganie nowych kredytów nie będzie konieczne, a stare będzie mógł pomału redukować. W pierwszej połowie tego roku nadwyżka ta wyniosła aż 730 mln euro.

W kwestii formalnej, miasto nie wydobywało się samo z finansowej zapaści, gdyż korzysta z wielomiliardowego wsparcia innych krajów związkowych RFN (niemiecki odpowiednik polskiego „janosikowego”), z tzw. dodatku solidarnościowego na odbudowę wschodnich Niemiec i z unijnych dopłat z funduszu rozwoju regionalnego (EFRE). Ale, jak nie patrzyć, Berlin powoli wyłazi do dołka. Na tym nie koniec dobrych wieści zza Odry: mimo kryzysu w Europie, Niemcy pomnażają swoje bogactwo i odnotowują kolejne rekordy - wartość prywatnych majątków w RFN szacowana jest obecnie na bajońską sumę 5 bilionów euro. Dla porównania, trzy lata po zjednoczeniu z NRD wynosił on w Niemczech niespełna 2 bln euro. Dodam jeszcze, że w dobie kryzysu bezrobocie w Republice Federalnej wynosi - podkreślam - oficjalnie połowę tego, co w naszym kraju. Nieoficjalnie jeszcze mniej, bo gdyby wszyscy polscy gastarbeiterzy, którzy wyjechali za chlebem, wrócili nagle do Polski, w RFN pozostałoby około7 proc. bezrobotnych, a na naszej „zielonej wyspie” około 28 proc.

Ale, członkowie rządowej spółki PO-PSL nie tracą dobrego samopoczucia:

Ewidentnie wszyscy czujemy, że kryzys się kończy

- twierdzi premier Donald Tusk. Nie wiem, czy członkowie jego ekipy ten kryzys w ogóle odczuwali we własnych portfelach, w końcu, zgodnie z maksymą rzecznika rządu PRL Jerzego Urbana - „rząd się sam wyżywi”... Przeciętni Polacy nie mają powodów do zadowolenia, a wręcz przeciwnie. Dług publiczny rośnie w zastraszającym tempie, co można zobaczyć na „zegarze Balcerowicza” w Warszawie, rząd łamie i nagina wszelkie ustawy i dobiera się do różnorakich funduszy, aby móc choć częściowo załatać wielomiliardowe dziury budżetowe, a rachunek za to wszystko będą musieli zapłacić obywatele, co jest pewne jak amen w pacierzu.

Posłowie PiS zamierzają wyciągnąć od premiera Tuska i jego największego budżetowego prestidigitatora, ministra Jana Antony`ego Vincenta-Rostowskiego, ile już dziś każdy obywatel RP ma do zapłacenia dzięki platformersko-ludowej polityce, tu cytat:

Oficjalny dług publiczny Skarbu Państwa szacowany jest na ok. 900 mld złotych i powoduje, że skala obciążenia przypadająca na 1 osobę kształtuje się na poziomie ok. 26 tys. złotych, a w przypadku uwzględnienia tzw. długu ukrytego, obejmującego sferę ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych w skali przekraczającej 3 bln złotych, średnio na Polaka daje zobowiązanie do spłaty ok. 60 tys. złotych na osobę

- napisano w projekcie senackiej uchwały. Zgrozą wieje! Znowu te PiS-maki usiłują zamieszać w polskiej zupie i bezczelnie domagają się „przedstawienia szacunkowych kosztów obciążeń przeciętnego Polaka, uwzględniając skalę zobowiązań pozabudżetowych”. Skandal po prostu! Po co naród dręczyć jakimiś danymi, niech naród ogląda w TVP kolejną powtórkę jakichś kabaretowych wygłupów chłopców kropka „B”, czy naród mnie słyszy…?!

Na co nam wiedzieć, co mamy w budżetowej skarpecie? Premier Tusk jest jak Albert Einstein, który mawiał: „Po co nam skarpety? Przecież one produkują tylko dziury!”. W końcu nikt inny, tylko właśnie autor słynnego równania e=mc2 wywodził:

Zbyt mała wiedza jest niebezpieczna, zbyt duża również.

Szef rządu RP, który widać ma awersję do matematyki i fizyki, usiłuje na własny sposób równoważyć swą energię spoczynkową z masę spoczynkową obywateli. A przecież wystarczyłoby, skoro tak bliskie więzy łączą go z panią kanclerz Angelą Merkel, aby po prostu spytał ją: jak wy, Niemcy to robicie…? Może by mu udzieliła kilku światłych rad?

Można wyjść z tej równi pochyłej i wygrać wybory w 2015 roku, ale nie tymi metodami, które proponuje premier Tusk

- kwituje wewnątrzpartyjny „wichrzyciel”, były minister w rządzie PO-PSL, poseł Jarosław Gowin, w wywiadzie opublikowanym na łamach portalu Polityce, do przeczytania którego gorąco zachęcam. Podczas, gdy krzywa PiS rośnie, platformy leci na łeb i szyję, co akurat mnie nie martwi, gdyż:

Trudniej jest rozbić z góry powzięte sądy i uprzedzenia niż atom

- że jeszcze raz posłużę się przemyśleniami Einsteina. Premier Tusk sądzi, że „kryzys się kończy”; w lipcu bezrobocie spadło o… 0,1 proc. - poinformowało entuzjastycznie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, więc wypada nam tylko zaśpiewać: „Grajmy Panu na harfie, grajmy Panu na cytrze, chwalmy śpiewem i tańcem cuda te fantastyczne…”, ale naród grać już nie chce. Naród powoli wyciąga z kieszeni czerwoną kartkę. Cóż, żeby być posłusznym w stadzie baranów, najpierw trzeba być baranem…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych