Reporterka TVN24 czyta w myślach motłochu. Klasyczna propaganda w relacji z Powązek

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl / tvn24
Fot. wPolityce.pl / tvn24

Już nie ma wątpliwości, kto jest motłochem i kogo motłoch popiera. Mocny wstęp, który przed uroczystościami przy pomniku Gloria Victis zrobił w wywiadach prasowych Władysław Bartoszewski znalazł swój finał w relacji reporterki TVN24 z Cmentarza Powązkowskiego.

Godzinę po Godzinie „W” Agata Adamek opowiadała widzom, czy w czasie składania wieńców było słychać buczenie:

Może to naiwność, ale nie byłam odosobniona w nadziei, że po dramatycznym i przejmującym apelu 97-letniego generała, że ten apel zostanie wysłuchany. Okazało się to jednak wiarą nadaremną. Apel nie został wysłuchany. Były też gwizdy jak w ubiegłym roku, było buczenie… Chociaż było tego mniej – to też trzeba powiedzieć. Generał apelował przed rozpoczęciem uroczystości o to, by nikt – ani zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości, ani ci, którzy chcieliby przywitać na przykład oklaskami prezydenta i premiera, nie wyrażali w ten sposób swoich uczuć.

Tu mamy propagandę łagodną. Zdaniem pani przed kamerą, zwolenników premiera świerzbiły ręce do oklasków, a ci drudzy... wiadomo.

Przypomnijmy, chodzi o apel gen. Ścibor-Rylskiego wygłoszony na początku uroczystości, by godnie uczcić pamięć bohaterów walczących o wolność Polski w 1944 r.

Adamek puentowała tak:

Posłuchali tylko jedni – ci, którzy ewentualnie chcieliby – myślę, że tacy tu byli - powitać oklaskami prezydenta i premiera. Nie przywitali natomiast zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości - apelu nie posłuchali.

Na początek wyjaśnijmy, że osób „buczących” była na Powązkach naprawdę garstka. Pojedyncze głosy odezwały się tylko w momencie, gdy wieniec składali premier Donald Tusk z Władysławem Bartoszewskim. I nie ma się co dziwić – po wyzwiskach, jakimi z lubością rzucał człowiek tytułowany w mainstreamowych mediach „profesorem”, należało się spodziewać, że jego obecność nie zostanie przyjęta spokojnie.

Ale podstawowe pytanie brzmi – skąd redaktor Adamek wie, czyimi zwolennikami były osoby „buczące”? Czy mieli jakieś emblematy, flagi partyjne, koszulki? A może mieli wypisane na czołach, że popierają Prawo i Sprawiedliwość? Jej teza nie ma najmniejszego uzasadnienia. Jest najczystszą polityczną manipulacją, w jakiej funkcjonariusze stacji z Wiertniczej się specjalizują. Widzom podaje się ją nie łyżeczką, ale potężną chochlą.

Do pełnego obrazu groteskowego służalstwa Adamek dorzuciła opis zakochanych w premierze i prezydencie. Reporterka odnalazła w ich myślach nieprzebraną chęć zgotowania gorących oklasków na widok miłościwie panujących nam urzędników i doceniła ich godną reakcję na apel gen. Ścibor-Rylskiego.

Adamek stwierdziła też, że buczenie było słychać również w czasie składania wieńca przez Bronisława Komorowskiego. Co ciekawe, jak sama relacjonowała, sam prezydent tego nie słyszał…

Pozostaje nam współczuć widzom TVN24, przyjmującym za prawdy objawione treści pojawiające się w tej stacji. Jedynym uzasadnieniem dla śledzenia jej audycji są studia nad współczesną propagandą.

mt

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych