Profesor socjologii Radosław Markowski – „niezależny” ekspert postanowił wpuścić trochę świeżego powietrza optymizmu do zgnuśniałej polskiej atmosfery czarnowidztwa. Zacytował więc wyniki badań niemieckiej Fundacji Bertelsmanna, z których wynika, że w Polsce (oczywiście tej rządzonej przez Donalda Tuska) jest świetnie.
Np. że w latach 2008-12 nastąpił:
kumulatywny wzrost polskiego PKB wyniósł ponad 18 proc.
Traf jednak chciał, że w dniu, w którym Markowski postanowił wmawiać Polakom, jak to jest wspaniale, ale oni tego nie zauważają, ukazał się raport Komisji Europejskiej na temat zapaści cywilizacyjnej, w jakiej znalazła się w ostatnich latach Polska. Raport ten określił sytuację na kolei wyrażeniem, które bardziej pasuje do opisu rzeczywistości tego środka transportu w krajach trzeciego świata – że jest „podupadająca”.
Ale to nie wszystko. W raporcie znalazło się zdanie, które nigdy nie przejdzie przez gardło Markowskiego:
Komisja wytyka polskim władzom, że nie wykorzystały wystarczająco wzrostu sprzed kryzysu, by zreformować strukturę wydatków publicznych
No i jedna z kilku konkluzji raportu, w którym nasz kraj został skrytykowany także za niski stopień inwestycji w badania i rozwój, a procent wydatków na te cele w relacji do PKB plasuje nas w unijnym ogonie, gdyż w 2011 r. na badania i rozwój przeznaczyliśmy tylko 0,77 proc. PKB:
KE w swoich analizach obawia się, żeby Polska nie zatrzymała się w związku z tym w rozwoju, jak to się stało z niektórymi państwami, które mają nieinnowacyjne gospodarki, a wzrost opierały na taniej sile roboczej, poprawie infrastruktury i otoczenia prawnego.
Przyjrzyjmy się więc Fundacji Bertelsmanna, z której to raportu pełnymi garściami czerpał prof. Markowski, aby budować swoją ulubioną, jak sam to nazywa "narrację".
W Fundacji działa niejaki Cornelius Ochmann, który niemal każde swoje wystąpienie okrasza tezą o tym, jakim to pragmatykiem jest Donald Tusk na tle poprzednika.
Po chaotycznych latach rządów Kaczyńskiego Tusk martwił się o uznanie Polski w Europie
– napisał Ochmann na stronie Fundacji Bertelsmana w jednej ze swoich licznych laurek pod adresem rządu Tuska.
Tuż po wyborach w 2007 r. ten często cytowany w „Gazecie Wyborczej” ekspert wykazał się nie lada jakimi zdolnościami profetycznymi w kwestii działań Tuska w dziedzinie energetyki:
Mamy nadzieję tutaj w Berlinie, jak również w Unii Europejskiej, że podejście polskiego rządu do tych spraw będzie bardziej pragmatyczne, a nie ideologiczne. Bo to, że Polska i Unia europejska przez następne kilkadziesiąt lat są uzależnione od rosyjskiego gazu to jest obiektywne spojrzenie na ten problem
- powiedział Ochmann dla polskojęzycznej redakcji „Deutsche Welle”.
W Berlinie cieszy więc na pewno „pragmatyczny” brak reakcji na zablokowanie przez niemiecko-rosyjski gazociąg bałtycki podejścia do budowanego w Świnoujściu gazoportu. Na dodatek budowanego już z dużym opóźnieniem, co stawia pod znakiem zapytania możliwość odbioru zakontraktowanego już gazu z Kataru. „Pragmantyczne” zaniechania obecnego rządu w dziedzinie prawodawstwa, które spowodowały odpływ kilku ważnych firm poszukujących złóż gazu łupkowego, także musi być radosną nowiną dla naszych zachodnich sąsiadów.
Niemiecka Fundacja Bertelsmanna, podobnie jak i wszystkie inne fundacje z tego kraju, będą robiły wszystko, aby pomóc upadającemu Tuskowi z bardzo prostej przyczyny: nikt im tyle nie obieca, co on im przyniesie na tacy.
Możemy być pewni, że do wyborów powstanie jeszcze co najmniej kilka tuzinów niemieckich raportów „reanimacyjnych” „ich człowieka w Warszawie”. Jeśli dodamy do tego zwiększoną aktywność niemieckich mediów działających w Polsce, będziemy mieli do czynienia z bardzo istotnymi naciskami, aby zachować w Polsce polityczne status quo.
Takie lobbowanie możemy już śmiało nazwać ingerencją w wewnętrzne sprawy innego kraju. Nawet jeśli odbywa się ono jeszcze w białych rękawiczkach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158940-rozpoczal-sie-propagandowy-proces-reanimacji-donalda-tuska-na-pierwszej-linii-oczywiscie-niemcy-i-ich-fundacje