Lekcji optymizmu usiłuje udzielić Polakom prof. Radosław Markowski. A to dlatego, że Fundacja Bertelsmanna – przygotowała raport, w którym nadspodziewanie wysoko oceniła nasz kraj. I jeśli tego nie potrafimy docenić - to źle o nas świadczy.
Pełny raport ma zostać opublikowany dopiero jesienią ale prof. Markowski już dziś ujawnia część jego ustaleń. Oczywiście "Gazecie Wyborczej". A przy okazji udziela obszernego, pełnego pouczeń, wywiadu.
I tak, profesor informuje, że najnowsze badania fundacji lokują Polskę na trzecim miejscu w ocenach jakości demokracji i gospodarki rynkowej (za Estonią i Czechami, różnice są bardzo małe). Oraz - i to co w jego ocenie jest najważniejsze - największy awans - na pozycji drugiej (tylko za Estonią, znów minimalnie) w ocenie jakości zarządzania krajem.
Dlaczego więc, skoro jest tak świetnie nie widać tego w nastrojach społecznych? Dlaczego, jak zwraca uwagę przeprowadzająca wywiad Agnieszka Kublik, 28 proc. Polaków deklaruje, że na pewno nie pójdzie do wyborów, 24 proc. twierdzi, że nie ma na kogo głosować, 73 proc. źle ocenia Sejm, 57 proc. źle ocenia Senat, 66 proc. źle ocenia działalność gabinetu Donalda Tuska, a 59 proc. jest niezadowolonych z tego konkretnego premiera?
Prof. Markowski ma na to prostą odpowiedź.
Demokracja to wymagający ustrój. Nie tylko dla polityków, także dla obywateli; wymaga od nich np. kompetencji
A z jego wywodu wynika, że Polacy tacy nie są. Bo wiedzę zastępują partyjną ideologią. Oczywiście Agnieszkę Kublik w tym kontekście najbardziej interesuje elektorat PiS.
Jaka jest dziś ta PiS-owska "narracja dominująca"?
- pyta. A profesor odpowiada:
Teza pierwsza: "Jest kryzys, Polacy biednieją". A fakty są takie: w latach 2008-12 kumulatywny wzrost polskiego PKB wyniósł ponad 18 proc. A w większości ościennych krajów Europy Wschodniej PKB albo zmalał, albo nieznacznie wzrósł.
A więc nasze bogactwo narodowe wzrosło w tym krótkim okresie prawie o jedną piątą, co przy powolnie, ale jednak malejącej liczbie ludności kraju (a to jest nasz prawdziwy problem) oznacza, że nie możemy biednieć. Zestawienie tych dwóch faktów pozwala średnio rozgarniętym licealistom zrozumieć, gdzie żyją.
Socjolog dowodzi też:
Polacy coraz mniej wydają na żywność, co wszędzie traktowane jest jako syntetyczny wskaźnik zamożności. I co najważniejsze - poprawiło się też subiektywne zadowolenie z życia. Podobnie, szanowane powszechnie badanie jakości i warunków życia (EU/SILC) pokazuje, że warunki życia ludności się poprawiają, a zagrożenie ubóstwem maleje.
Po czym apeluje gorąco do Polaków, by czytali i zaznajamiali się z ocenami naukowymi i eksperckimi.
Współczesna nauka nie jest jedynym źródłem naszej wiedzy, a zwłaszcza rozumienia rzeczywistości, ale - pomimo wszystkich braków - jest znacznie lepsza niż alternatywy: religijne zaklęcia, ideologiczne skrzywienia czy polityczne konfabulacje, tak rozprzestrzenione w Polsce
– podkreśla.
No to poczytajmy. Np. najnowsze dane GUS z raportu o sytuacji rodzin w Polsce, opublikowany na stronach portalu forsal.pl. A tam stoi czarno na białym:
Rok 2012 był drugim z kolei rokiem realnego spadku dochodów gospodarstw domowych po 6 kolejnych latach (2005 - 2010) realnych wzrostów dochodów.
Poziom przeciętnych miesięcznych wydatków w gospodarstwach domowych na osobę w 2012 r. wyniósł 1045 zł i był realnie niższy o 0,8 proc. niż w roku 2011 (w 2011 – spadek o 1,8 proc.), w tym na towary i usługi konsumpcyjne – 1000 zł (realnie niższy niż w 2011 r. o 0,8 proc.) - czytamy w komunikacie GUS.
Wydatki Polaków realnie spadają drugi rok z rzędu. Wcześniej, w latach 2006-2010 notowano realny wzrost wydatków
- pisze portal.
Może więc jednak Polacy nie mają tak wiele powodów do optymizmu?
Tymczasem profesor podkreśla:
Optymizm ludzki w makroskali i wiara we współobywateli (uzasadniona rzetelnymi danymi) to ogromny skarb każdego społeczeństwa. Nie wolno nim igrać.
No właśnie, panie profesorze... No właśnie!
ansa/ Gazeta Wyborcza/forsal.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158919-prof-markowski-uczy-optymizmu-w-wyborczej-polska-kwitnie-swiat-nas-docenia-a-my-sami-siebie-nie-bo-jestesmy-niekompetentni