Deszcz pada ze Wschodu. Zmywa fałsz, obnaża naiwność, bezradność, frajerstwo. Tego wybaczyć się nie da

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Niejaki towarzysz Bondarienko, szef Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia pouczył Polaków o naszej rusofobii.

Zrobił to w ramach „okrągłego stołu” zorganizowanego w Moskwie bez udziału ani jednego przedstawiciela Polski. Tłumaczył, zgodnie z radziecką propagandą zbrodnię katyńską, edukował w zakresie biografii Dzierżyńskiego, a wszystko podlewał sosem „elementarnej przyzwoitości”, najwyraźniej tej spod szyldu „Sdiełano w CCCP”.

A pamiętają Państwo, skąd ta dziwaczna instytucja Centrum się wzięła? PAP przywołała skrócone kalendarium:

Z inicjatywą utworzenia Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia w Polsce oraz bliźniaczej placówki w Rosji (Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia) wystąpiła w czerwcu 2009 r. polsko-rosyjska Grupa do Spraw Trudnych. Ideę utworzenia centrów poparli w kwietniu 2010 r. premierzy Polski i Rosji, Donald Tusk i Władimir Putin. 6 grudnia 2010 r., podczas wizyty prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Polsce, podpisano list intencyjny w sprawie powołania placówek.

O, radości! Spójrzmy na inne oznaki „porozumienia”.

Pod polską granicą ZBiR manewry urządza. Podobno nawet atak jądrowy na Warszawę ćwiczy. Prewencyjny. Na szczęście nasz szef BBN to człowiek o mężnym sercu i takie doniesienia mu nie straszne.

Każde wojsko po prostu musi swoje mechanizmy trenować

– oznajmia z wyrozumiałością, która u jubilata z ul. Ikara w Warszawie zapewne wyciska nostalgiczną łzę.

Idźmy dalej.

Jako szef grupy śledczej w tej sprawie powtórzę: dowody rzeczowe będą znajdować się na terytorium Federacji Rosyjskiej do czasu aż zapadnie ostateczna decyzja procesowa w tej sprawie karnej.

To słowa generała-majora Michaiła Guriewicza, prowadzącego śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej.

Na czarne skrzynki Rosjanie mają nawet papier – podpisany w maju 2010 r. przez ministra Millera. Wymachując nim przed nosem dowolnemu polskiemu urzędnikowi mogą z uśmiechem przypominać, że Polacy sami rejestratory oddali do końca procesu karnego. A wrak? Kto ich zmusi do oddania go wcześniej? Premier Tusk z ministrem Sikorskim, którzy od dwóch lat nie są w stanie nawet zająknąć się na temat „optymalnej podstawy prawnej” przyjętej do badania 10/04, czyli konwencji chicagowskiej, która stanowi przecież, że MAK po zakończeniu swojego przedstawienia miał obowiązek wrak oddać? Czy może minister Siemoniak z prokuratorem Seremetem, którzy już nawet trasy transportu szczątków samolotu opracowali, rozmowy z „partnerami rosyjskimi” mają odbyte i hangar wypucowali w Mińsku Mazowieckim?

Gorzkie to wszystko. A niewykluczone, że mamy dopiero początek (jakkolwiek w kontekście tragedii sprzed trzech lat by to nie zabrzmiało). Rosjanie plują coraz bardziej ochoczo, a w Warszawie nawet parasola na ten deszcz się nie wyciąga.

Wracamy tu do punktu wyjścia. Do największego międzynarodowego grzechu popełnionego przez wciąż snującą się u władzy drużynę kapitana Tuska. Do chęci przejścia do historii stosunków polsko-rosyjskich kosztem gwałtu na elementarnych zasadach. Nie udało się, bo nie mogło się udać. To, na co naiwnie liczył polski rząd, było tylko tanią przynętą rzuconą przez twardych zawodników z Kremla.

Zwykłą nieudolność, krótkowzroczność, błędy może i można by było jakoś zrozumieć.

Pospolitego frajerstwa wybaczyć nie sposób.

Za to musimy się niemal każdego dnia wstydzić. To nas wkurza. I tego wciąż się obawiamy.

 

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych