Po ogromnej burzy wywołanej wyemitowaniem serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", w którym Armię Krajową przedstawiono jako skrajnie nacjonalistyczną i antysemicką, niemiecka ZDF zapowiedziała, że w czerwcu pokaże półgodzinny dokument o AK, w którym również będzie poruszony problem, czy i w jakim stopniu istniały w polskim ruchu oporu postawy antysemickie. Stacja chce jednak pokazać, że w żadnym innym kraju tak wielu ludzi nie ratowało z narażeniem życia ludzi prześladowanych. O komentarz poprosiliśmy Tadeusza Płużańskiego, szefa działu Opinii "Super Expressu" i publicystę " Sieci".
wPolityce.pl: - Jak pan ocenia tę inicjatywę ZDF - czy to ma być forma zadośćuczynienia nam, za oplucie Armii Krajowej?
Tadeusz Płużański: - Zacznę od tego, że ten serial był wyjątkowo tendencyjny, jeśli chodzi o przedstawienie Armii Krajowej. W sposób całkowicie nieprawdziwy, krzywdzący i wręcz haniebny przedstawiał największą siłę zbrojną podziemnej Europy. Przy okazji zresztą wybielający Niemców, bo jak pamiętamy, to "dzięki" temu antysemickiemu klimatowi, który miała stwarzać Armia Krajowa, naziści - nawet nie Niemcy, tylko właśnie naziści - mogli mordować na ziemiach polskich Żydów. Taka konstrukcja jest szokująca i haniebna. Z tego co wiemy, film ten obejrzało bodaj 21 milionów Niemców i ten zniekształcony i kłamliwy obraz Armii Krajowej poszedł już w świat...
wPolityce.pl: - Nawet dosłownie - Amerykanie właśnie kupili prawa do tego serialu...
- Tak więc, również za Oceanem, taka właśnie, czarna legenda AK będzie utrwalana, a jak wiemy polska historia, zarówno w Europie jak i Stanach jest notorycznie fałszowana, wykrzywiana i zakłamywana. Wystarczy przypomnieć tylko książki Jana Tomasza Grossa, które za Oceanem znalazły wielu czytelników i taka wizja historii Polski tam obowiązuje. Jeśli dorzucimy do tych książek Grossa tego typu serial, to mamy już pełny obraz tego, że to "dzięki" Polakom dokonał się holocaust w czasie wojny.
A jeśli chodzi o nową propozycję ZDF, to bardzo możliwe, że to sama telewizja niemiecka chce jakoś odpokutować swoje grzechy, ale wydaje mi się, że to też może być próba zagłaskania problemu i tematu, że owszem, popełniliśmy jakiś drobny błąd - inaczej rozłożyliśmy akcenty, jeśli chodzi o Armię Krajową - no to teraz zrobimy dokument. Ale obawiam się, że to będzie zupełnie inny zasięg oddziaływania - bo fabularny serial ma wielomilionową widownię, a zupełnie inną dokument. Czy to w Polsce, czy w Niemczech, czy ogólnie na świecie, ludzie raczej dokumentów nie oglądają - to jest bardzo niszowa sprawa, dla bardzo wyrafinowanego odbiorcy, zainteresowanego tematem. Na przykład historyków, a tych nie trzeba przekonywać, nawet historyków niemieckich - oni w większości doskonale wiedzą, czym była Armia Krajowa.
Jednak tego zafałszowanego obrazu AK, który pojawił się w świadomości przeciętnego Niemca filmem dokumentalnym na pewno nie zdejmiemy.
wPolityce.pl: - A nie ma pan obaw, że ten dokument także będzie deformował obraz AK, skoro zaraz po emisji serialu jego scenarzyści i konsultanci historyczni twierdzili, że oni wszak pokazali prawdę o antysemityzmie Polaków i AK?
- Bo to zawsze zależy, kto to robi. Jeśli faktycznie ta sama telewizja tego się podejmuje, że to faktycznie można obawiać się, że ten obraz będzie w bardzo zbliżonym tonie, może akcenty będą inaczej rozłożone, czyli np. dowiemy się, że Armia Krajowa oprócz pomocy w mordowaniu Żydów, może też coś innego robiła, może trochę walczyła z Niemcami. I tego się obawiam, że to może tylko trochę się przesunie akcenty, ale generalnie wydźwięk pozostanie ten sam - że to Polacy są winni.
To jest, jak wiadomo, wpisane w szeroki kontekst przedstawiania naszej historii na Zachodzie - bez przerwy się mówi o polskich obozach koncentracyjnych, zrzuca się winę za holocaust na Polaków, a teraz słyszymy o kontrowersyjnym dla niektórych środowisk żydowskich pomyśle budowie pomnika polskim Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata przy powstającym Muzeum Żydów Polskich, czy szerzej na terenie warszawskiego getta, bo nie ma tu miejsca na polską pomoc. To też jest jakaś forma zawłaszczenia tej historii, ograniczenia jej wyłącznie do martyrologii żydowskiej. A przecież w większości to byli obywatele polscy, szczególnie w warszawskim getcie. Dlatego wyrwanie tego polskiego akcentu wydaje mi się zupełnie nie na miejscu, ale taki jest niestety trend. To samo mieliśmy w przypadku wypowiedzi prof. Jasiewicza, że nie wolno tak przedstawiać historii żydowskiej - ona ma być wyłącznie martyrologiczno-heroiczna i możemy poznawać wyłącznie dobre strony tej historii, a o ewentualnych grzeszkach nie wolno mówić. W tej sprawie, przeciwko takim publikacjom były nawet protesty Centrum Wiesenthala.
Jak widać historia jest wciąż żywa i to nie są tylko sprawy przeszłości, ale to cały czas rzutuje na współczesność i ta historia na wielu frontach jest niestety zakłamywana.
wPolityce.pl: - A czy nie odnosi pan wrażenia, że my, Polacy i szerzej państwo polskie zrezygnowaliśmy z forsowania własnej narracji, że to inni o nas i naszej historii mówią, a my ograniczamy się co najwyżej do protestowania przeciwko coraz bardziej skandalicznemu oczernianiu Polski i Polaków?
- Niestety tak jest i to jest bardzo przykre, że to na świecie powstają produkcje dotyczące polskiej historii - czy to książki, filmy, czy nawet muzyka - pamiętamy zespół Sabaton, który śpiewał o Wiznie i kpt. Raginisie. Niestety, żadnemu polskiemu zespołowi nie przyszło to do głowy, a to jest przecież kształtowanie pewnych postaw wśród młodzieży, bo to młodzież jest głównym odbiorcą tego typu muzyki.
Jeżeli powstają filmy o Enigmie, to są to filmy to są to przede wszystkim filmy zagraniczne, a nasze produkcje historyczne, które oczywiście się pojawiają, nie są w stanie się rywalizować z tymi zachodnimi, pod względem nakładów, realizacji i oddziaływania. To filmy Spielberga ("Lista Schindlera") czy Polańskiego "Pianista" będą kształtowały obraz historii Polski a nie np. "Generał Nil".
Jesteśmy niestety skazani na to, co inni zrobią o nas, a te produkcje wykrzywiają w dużej mierze polską historię. Ale to jest kwestia nakładów finansowych. Jeżeli państwo polskie mocniej by się zaangażowało w promowanie polskiej narracji, może byśmy wyszli z tego impasu. Natomiast ja nie widzę takiego zainteresowania ze strony naszego państwa, żeby finansować i promować polską historię. To jest jednak margines działań i zainteresowań naszych władz i siłą rzeczy będą te rzeczy inni za nas robili, niekoniecznie w dobrej wierze.
CZYTAJ TEŻ:
- 21 milionów widzów obejrzało kłamliwy film ZDF o żołnierzach AK. Niemiecka telewizja sprzedaje film Amerykanom i zasłania się „dokumentacją”
- NASZ WYWIAD. Prof. Krasnodębski o niemieckim filmie z AK w tle: To element świadomej polityki historycznej i świadectwo przemiany pamięci
not. kim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155123-nasz-wywiad-tadeusz-pluzanski-zafalszowanego-obrazu-ak-ktory-pojawil-sie-w-swiadomosci-przecietnego-niemca-nie-zmienimy-filmem-dokumentalnym
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.