Bilans poniedziałkowego wieczoru uważam za korzystny dla strony, którą nazwę umownie z braku lepszego określenia - smoleńską. Naturalnie żadna zmiana w świadomości szybko nie przyjdzie, setki tysięcy ludzi okopało się na swoich pozycjach.
Ale kropla drąży skałę. Z tego punktu widzenia rozumiem furię, z jaką „Wyborcza” w dużej mierze samotnie przestrzegała przed dopuszczeniem filmu Anity Gargas, tak jak Kasandra przestrzegała Trojan przed wprowadzaniem drewnianego konia za mury miasta. Nawet jeśli porównanie rzeczników teorii zamachowej do głosicieli niemieckiej wojny za Katyń przez nieocenioną redaktor Kublik uznam za wypadek przy pracy. W byciu zabawnym też trzeba zachować umiar.
Od razu zastrzegę, że nie jestem bezkrytycznym rzecznikiem wersji Antoniego Macierewicza. Cieszę się, że tylu naukowców ją wspiera, bo to czyni wyłom w radosnym kretynizmie skupienia się wszystkich wobec jedynie obowiązującego raportu Millera. Ale jej proklamowanie jako wersji z kolei także jedynej i obowiązującej uważam za co najmniej przedwczesne. Potrzeba dalszych badań i poszukiwań.
Zarazem wersja oficjalna jest dziś wersją żałośnie niespójną, ułomną i skompromitowaną, to widzą nawet co inteligentniejsi przedstawiciele prorządowej większości. Stąd może ona wygrywać tylko w warunkach monologu – taki zafundowali swoim czytelnikom przez kilka dni ostatnich redaktorzy „Wyborczej”. Gdy dochodzi do zderzenia racji, jej miałkość wychodzi nieomal natychmiast.
Mogę się zastanawiać, czy każdy szczegół filmu Anity Gargas jest bezdyskusyjny. Wystarczy, że zebrała sto przykładów żałosnej bezradności i krętactwa. Że pokazała prokuratora Rzepę, który nie potrafi wyjaśnić, dlaczego sam nie obszedł terenu (to nie jest kwestia medialnej sprawności, redaktorze Kraśko). Albo przypomniała o losie szczątków samolotu rozkradanych przez Rosjan (to są wciąż dowody!!!).
Jeśli to jest tylko propaganda, jak oznajmił w telewizyjnym studio po filmie redaktor Paweł Wroński, to dlaczego on sam nie umie jej rozbić w proch i pył? Dowiedzieliśmy się od niego, że obecność czy nieobecność generała Błasika w kokpicie nie ma wpływu na ocenę katastrofy, więc jest zaledwie mankamentem. Czy fakt, że po dwóch i pół latach prokuratura trafiła na ślad materiałów wybuchowych we wraku, a komisja Millera o nich nie wspomina biorąc na wiarę rosyjskie ustalenia, też nie wiąże się z przyczynami katastrofy? To co się z nimi wiąże?
Okazało się jednak, że w zderzeniu z innymi głosami, najtwardszego Michała Karnowskiego, ale i miększych Pawła Lisickiego czy Andrzeja Stankiewicza, nawet Wroński był zmuszony wykrztusić, że komisja popełniła błędy i że być może potrzebne są dalsze badania. A to przecież cios w dogmat ogłaszany do wierzenia od miesięcy, a teraz przypomniany w ciągu groźnych homilii z Czerskiej. Muszę powiedzieć, że jestem wdzięczny telewizji publicznej za ten akt demaskacji. I zmuszony jestem jeszcze prosić: jak najwięcej profesora Ireneusza Krzemińskiego. Agresywnego, mówiącego wyłącznie o polityce a nie o faktach hejtera.
Powtarzam, większość jest już w swoich mniemaniach okopana i zdania nie zmieni. Ale wciąż w ograniczonym stopniu wierzę w logikę faktów. Wystarczy, że monolog zostanie zastąpiony choćby kaleką i chaotyczną rozmową.
To skądinąd triumf telewizji publicznej. Trudno tę konkretną ekipę, która nią teraz kieruje, uznać za nieuwikłaną politycznie po stronie obozu rządowego. A jednak uległa społecznej presji, uznała się za związaną jakąś resztką misji, którą jest w teorii pokazywanie różnych punktów widzenia i organizowanie debaty.
Czy musiała? Prezes Robert Kwiatkowski, traktowany dziś także przez niektórych prawicowców jako jakieś wydumane zjawisko, nie przejąłby się takim zobowiązaniem nawet przez moment. Juliusz Braun się jednak cofnął. Kiedy obiecywał wrzeszczącej na niego Agnieszce Kublik, że zapewni „odpowiednią” dyskusję po filmie, poczułem się zaniepokojony. A jednak nie wszyscy grają w Polsce znaczonymi kartami. A w każdym razie nie przy każdej okazji.
To wrażenie zostało mi z lekka popsute dzień później, programem Tomasza Sekielskiego „Po Prostu”. Nie żeby ukazało się w nim coś szczególnie skandalicznego. Ale mając godzinny program o śledczym nachyleniu w przeddzień smoleńskiej rocznicy można by się lepiej postarać.
A tu najpierw rozmowa z lekarzem, głównie o wzruszeniach i wrażeniach, nie faktach. Potem poprawny grzeczny dialog z prokuratorem Andrzejem Seremetem, wiecznie z siebie zadowolonym, i w zasadzie w tym zadowoleniu przez rozmówcę utwierdzanym.
A przecież jeśli już nie ma do niego trudnych pytań, można było choć zażądać wyjaśnień, dlaczego prokurator generalny przez kilka miesięcy ukrywał się przed Anitą Gargas. To przecież żałosne widowisko. To nie w Gargas bije, a w nas, w opinię publiczną. Gdy dziennikarz straci prawo zadania choćby najbardziej błahego lub niepotrzebnego pytania (a tu zanosiło się na pytania najważniejsze i bardzo potrzebne), to my, obywatele je stracimy.
Ale może za dużo wymagam. Sekielski, dziennikarz, który miał duże zasługi w odsłanianiu kulis afery Rywina, przynajmniej nie wmawiał nam, że czarne jest białe. Trzymał się tematów bezpiecznych, to prawda, nie wiem, czy w przeddzień 10 kwietnia informacja, że Jacek Żakowski robił trzy lata temu dzieciom śniadanie, a Janina Paradowska znowu coś innego, to zasadnicza misja polskiego dziennikarstwa. Ale zestawiając z telewizjami prywatnymi, tu się nas przynajmniej nie obraża. A może nie tyle nas, ile prawdy i zdrowego rozsądku. To dużo.
Telewizja publiczna powinna więc istnieć, przy całym koszmarze jej przejmowania przez kolejne polityczne ekipy. Z abonamentem.
CZYTAJ TAKŻE: Najbardziej optymistyczną chwilą wieczoru był moment, gdy red. Paweł Wroński "ucieszył się", iż TVP pokazała "Anatomię upadku"
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nigdy dość wiedzy, czyli wieczór z Jedynką. Cztery uwagi po dyskusji w TVP o katastrofie smoleńskiej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154944-telewizyjny-sukces-smolenskiej-strony-wynika-z-sily-argumentow-ale-jest-tez-argumentem-na-rzecz-telewizji-publicznej-ta-instytucja-jest-po-prostu-potrzebna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.