Po tekście Konklawe 2013 dotarło do mnie wiele głosów z sugestią abym natychmiast wyjaśnił, dlaczego proponuje kogoś właśnie takiego a nie innego.
Przed wszystkim pragnę wyjaśnić, że nie jest moją intencją lansowanie kogokolwiek. Próbowałem tylko zaproponować pewien sposób myślenia, w moim pojęciu racjonalny tj. taki, kiedy ujawnia się przesłanki kolejnych zdań. Uważam, że każdy wierzący może formułować oczekiwania wobec swego proboszcza, biskupa czy nawet Papieża.
Zatem nie chcę dyskutować o możliwych nazwiskach papabile, nie będę brał udziału w giełdzie personalnej. Ale uważam, że można i warto dyskutować o tym, jakiego Papieża Kościół dziś potrzebuje, jakie model papiestwa jest potrzebny w naszych czasach.
O tym jak trudne są dziś czasy napisano wiele. Wiadomo, że osoba kierująca jakąkolwiek instytucją wpływa na jej funkcjonowanie. Nie jest zatem obojętne kim będzie, z jakimi doświadczeniami wejdzie na stolice św. Piotra nowy Papież. Nie trzeba przypominać, jaką wielką będzie miał odpowiedzialność.
Władza duchowa jest czymś bardzo subtelnym, prawie ulotnym, ale kiedy dotyczy ponad miliarda ludzi staje się potężna, mówiąc krótko to największa soft power na tym świecie.
Rozważmy konkretne sytuacje w języku czysto świeckim.
Oto ktoś pochodzi z rodziny wielodzietnej. Co to oznacza? Czy nie świadczy to o tym iż miał w życiu po prostu trudno, bo takie rodziny są na ogół biedne, czy trudności życiowe nie pomagają budować charakteru? Czy jeżeli ktoś ma w rodzinie kilka osób w zakonach to nie jest to dowód na głęboką wiarę w tej rodzinie? Czy jeśli ktoś oprócz tego, że żyje i pracuje w Europie był i pracował w innych krajach, na innych kontynentach, czy taka osoba nie jest bogatsza życiowo?
Może właśnie ktoś taki, komu obcy jest europocentryzm, bo zna kawał świata jest dziś Kościołowi potrzebny.
Sądzę, że pontyfikat Jana Pawła II był tak wyjątkowy m. in. dlatego, że Karol Wojtyła reprezentował świat, o którym zachodnio centryczni kardynałowie nic nie wiedzieli. Jan Paweł II otworzył Kościół na wschód, na miliony osób. Kiedy mówił o dwóch płucach Europy, zachodnim i wschodnim, dobrze wiedział o czym mówi, bo miał osobiste doświadczenie z życia na wschodzie, po prostu rozumiał ludzi ze wschodu bo wśród nich żył przez lata. Nie tylko wiedział, że wschód jest ważny, wiedział jak do ludzi w krajach socjalistycznych się zwracać.
Myślę, że skończył się czas myślenia europocentrycznego, nie tylko w korporacjach, ale także w Kościele. Już nie wystarczy być zdolnym i wykształconym. Jeżeli ktoś pracował całe życie w jednym kraju to za mało wie o świecie by brać odpowiedzialność za wielką sprawę. Potrzebni są ludzie, którzy znają nie tylko jeden kraj, ale którzy znają świat, znają różne cywilizacje i religie. Stąd bezcenne dla Kościoła jest doświadczenie tych, którzy nie tylko są dobrymi arcybiskupami, ale byli misjonarzami, pracowali w kilku krajach o różnej kulturze. A prawdziwy misjonarz to ktoś, kto głosi prawdy wiary w wielu krajach, nie tylko w swojej ojczyźnie.
Czy nie ma znaczenia to, że duchowny wśród opublikowanych książek, jedną poświecił stosunkom z judaizmem? Przecież to problem cały czas fundamentalny dla chrześcijaństwa.
Czy lata spędzone osobiście w krajach islamu nie są cennym kapitałem wiedzy, teraz kiedy i Kościół i świat zachodni spotykają się często z agresją ze strony wyznawców islamu?
Powszechne jest dziś oczekiwanie wśród ludzi wierzących jak i niewierzących na osoby z autorytetem, na postacie zdolne do dialogu, do rozwiązywania konfliktów przez kooperację a nie przez walkę. Znajomość innych religii i kultur, kiedy panuje tyle napięć między cywilizacjami, jest zatem dla Kościoła Powszechnego ważna. Może właśnie ktoś, do kogo dostojnicy społeczności muzułmańskiej zwracają się słowami „jesteś naszym bratem” daje szansę na poważny dialog z islamem.
Myślę, że misja przyszłego papieża, jej powodzenie, wielkość najbliższego pontyfikatu zależą od tego, kim przyszły Papież był dotychczas. Aby było dobrze trzeba tylko dać Bogu szansę. Potem już Duch św. poprowadzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/151352-czas-misjonarzy-mysle-ze-skonczyl-sie-czas-myslenia-europocentrycznego-nie-tylko-w-korporacjach-ale-takze-w-kosciele