Najwyższy czas na Najwyższą Izbę Kontroli. Ponoć Julia Pitera szykuje się do "odpolityczniania" NIK. Czy wróci sprawa dorsza?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Juliapitera.pl
Fot. Juliapitera.pl

Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła kompromitujący ministrów raport, który wskazuje jak dalece niegospodarne jest ich podejście do publicznych pieniędzy. Jak informowaliśmy na portalu wPolityce.pl najgorsze wyniki przyniosła kontrola MSZ. "Dziennik Gazeta Prawna" tak opisywał wyniki kontroli w resorcie Sikorskiego:

Magazyny MSZ są pełne kosztownych urządzeń i mebli, z których od lat nikt nie korzysta. Dwa zestawy satelitarne do przetwarzania informacji niejawnych za ponad 260 tys. zł od ponad dekady są nieużywane. Tylko jeden z nich w ogóle został wykorzystany – przez 9 miesięcy w 2001 r. Zalega też sprzęt komputerowy. 357 sztuk z lat 2000–2008 i kolejne 293 sztuki zmagazynowane między 2009 i 2010 r. Po tylu latach część nadaje się już tylko do muzeum. A warte były ponad 3 mln zł.

Z informacji, jakie dotarły do naszej redakcji, wynika, że problemy dotyczące sprzętu zalegającego w magazynach były tajemnicą poliszynela. Nasz informator związany z administracją publiczną zaznacza, że o tym, co dzieje się w MSZ, słyszał już jakiś czas temu.

Kiedyś MSZ ogłosił konkurs na dyrektora jednego z biur. Zastanawiałem się nawet czy startować, ale znajomy mówił, że nie warto. Wtedy padły m.in. argumenty dotyczące magazynów resortu i tego, co się w nich znajduje. W magazynach miał być straszny chaos. Ten, kto startowałby w konkursie, musiałby wziąć odpowiedzialność za to, co się tam dzieje

- mówi nieoficjalnie.

Z informacji przez nas uzyskanych wynika, że MSZ stosuje sztuczki księgowe, by uniknąć zarzutu marnotrawienia środków:

Resort wciąż uznaje, że zakupiony sprzęt jest wart tyle samo, co w chwili zakupu. Dzięki temu udaje się resortowi uniknąć zarzutu, że zakupione towary się zmarnowały.

Z wiadomości, jakie dochodzą do naszej redakcji, wynika, że sprawa magazynów MSZ była znana i oczywista dla ludzi działających w administracji. Zapewne wiele innych opisanych w raporcie pokontrolnym NIK patologii i błędów było powszechnie znanych wśród ludzi administracji. I do chwili ogłoszenia ich przez Najwyższą Izbę Kontroli oraz nagłośnienia sprawy przez media żadne informacje o patologiach się nie przedostają do opinii publicznej.

Sprawa nagłośnienia patologii znanych w świecie administracji, np. sprawy magazynów MSZ, pokazuje, jak groźna jest obecnie dla rządzących Najwyższa Izba Kontroli. Dziś to właśnie NIK zdaje się być jedną z najgroźniejszych dla władzy instytucji. Jej raporty raz po raz okazują się być silnym ciosem dla rządu Tuska oraz władz lokalnych. To NIK sprawdza, jak i na co wydawane są nasze pieniądze, jak działa państwo, po co władza stawia tysiące fotoradarów, dlaczego Telewizja Trwam była dyskryminowana przez KRRiT itd. NIK jest niebezpieczny, jest jedną z ostatnich instytucji, które pozostają nie spacyfikowane przez Platformę Obywatelską. NIK jest niezależny, na razie, i wypełnia rzetelnie swoje obowiązki. Może się to jednak zmienić.

Widząc dotychczasowe działanie rządu Tuska, w centrum Platformy Obywatelskiej powstaje już plan przejęcia i spacyfikowania Najwyższej Izby Kontroli. Platforma przejęła wcześniej kontrolę nad wszystkimi instytucjami, często również łamiąc prawo, które były niepokorne, których funkcjonowanie stwarzało zagrożenie dla partykularnych interesów środowisk rządzących Polską. Wydaje się naiwnością sądzenie, że PO nie pokusi się i nie przejmie Izby. Zapewne Platforma już zaciera ręce, licząc na jak najszybsze przejęcie władzy w tej instytucji.

Sprawa NIKu rozwiąże się sama. Platformie wystarczy czekanie. W sierpniu 2013 roku kończy się kadencja obecnego prezesa Izby Jacka Jezierskiego. Jednak, gdyby się okazało, że do tej pory działania NIK są zbyt groźne dla rządzących, zawsze można szybko ograniczyć zapał Izby na gruncie prawa. Okazją ku temu może być choćby ustawa, jaka jest w Sejmie. W Komisji do Spraw Kontroli Państwowej toczą się prace nad nowelizacją ustawy o NIK. Oficjalnie chodzi o kosmetyczną zmianę związaną z zarządzeniem danymi osobistymi. Jednak w toku prac - gdy zajdzie taka potrzeba - Platforma Obywatelska może do ustawy zgłosić poprawki skutkujące ograniczeniem możliwości i chęci działania NIK. A tym samym ograniczyć zagrożenie dla władzy, wynikające z działalności Izby. Już samo sformułowanie groźby takich zmian może być wobec skutecznym narzędziem nacisku na prezesa Jezierskiego.

Tak czy inaczej sprawa bijącej w rząd aktywności NIK zakończy się niedługo, najpóźniej w sierpniu. Jest niemal pewne, że następca Jezierskiego, wybrany pod dyktando PO, będzie prowadził działania zgodnie z linią władzy. Skutki przejmowania, nazywanego często "odpolitycznianiem" instytucji publicznych, za czasów Platformy zawsze są takie same. Po szybkiej pacyfikacji aktywność wszelkich instytucji wymierzonych w patologie i niezgodne z prawem działania środowisk rządzących nagle gaśnie. O to, by tak było i z NIKiem, zadba zapewne następny prezes. Plotki głoszą, że jest już kandydat na to stanowisko.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że na fotel prezesa NIK szykuje się - po raz kolejny - Julia Pitera.

Znana posłanka PO w 2007 roku już startowała na fotel szefa NIK. I przegrała. Jeśli obecne doniesienia są prawdziwe, tym razem Pitera ma właściwie pewną nominację. Być może właśnie zdobycie wymarzonej posady stoi za jej powrotem do aktywnego życia medialnego w ostatnim czasie.

Jeśli rzeczywiście to Pitera stanie na czele NIK, można mieć pewność, że Izba zacznie się zajmować tym, czego sobie władza zażyczy i w sposób dla niej korzystny. Pitera wielokrotnie pokazywała, że jest wiernym żołnierzem Tuska i lojalnym członkiem PO.

Znając śledcze dokonania posłanki Pitery z ostatnich lat, można sądzić, że Izba z nią na czele zajmie się wreszcie na poważnie sprawą dorsza za 16 złotych, wydawaniem środków publicznych za czasów rządów PiS, wydatkami spółek powiązanych z PiSem oraz sprawą wydatkowania pieniędzy przez CBA za czasów Kamińskiego oczywiście. Taki NIK stanie się wreszcie przyjacielem władzy i rządu Tuska. Dopiero wtedy premier będzie mógł spać spokojnie.

Rząd Donalda Tuska konsekwentnie prowadzi politykę "odpolityczniania" i reformowania instytucji przez ich degradację. Już wiele instytucji państwa miało tego pecha, że zostało przejętych przez ludzi związanych z Platformą, formacją zepsutą do szpiku kości i pełną niekompetentnych ludzi. Niestety wydaje się, że następna na liście do degradacji będzie Najwyższa Izba Kontroli. Jej degradacja będzie niezwykle bolesnym ciosem dla państwa polskiego. NIK jest ewenementem na skalę światową, jest instytucją niespotykaną zbyt często. Tylko ona prowadzi jednocześnie kontrolę procedur związanych z wydawaniem pieniędzy, która zakłada ocenę zasadności wydatków. Jeśli Tusk doprowadzi do degradacji NIK w imię partykularnych interesów, znów pokaże, że najcięższe zarzuty pod jego adresem są uprawnione.

Odpowiedź na pytanie, czy Tusk i jego ekipa ma jeszcze jakieś skrupuły w walce o utrzymanie władzy niestety wydaje się być jasne...

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych